czwartek, 31 grudnia 2015

2015: Podsumowanie




Goodreads zachęciło mnie do zrobienia porządnego podsumowania kończącego się właśnie roku. Ładna grafika plus kolorowe miniatury okładek sprawiły, że zastanowiłam się głębiej nad przeczytanymi w tym roku lekturami. Jak zwykle okazało się, że przeczytałam masę dobrych i bardzo dobrych książek. Postanowiłam, że wybiorę te najlepsze, najciekawsze, takie, które szarpały za flaki i wzruszały serce (i tak, często gęsto kategoria była wymyślana jedynie po to, żeby zaprezentować daną książkę). Nie przeczytałam jednak 111 książek, a 85, bo na Goodreads zaplatał się też ułamek książek dla Mimi. Przeczytałam 42 własne książki, 32 pożyczone z biblioteki i 10 pożyczonych głównie od mamy.

Zapraszam!

Największe rozczarowanie:

„Takeshi 2. Taniec Tygrysa” M.L. Kossakowska – po intrygującej pierwszej części przygód Takeshiego, gdzie z łatwością przymknęłam oko na pewne minusy część druga mnie dobiła po prostu.

Najgorsza książka:
Każda jedna Moniki Szwai. Wiem, że autorka ta cieszy się dużą sympatią czytelników, ale o ile lubię sobie czasem sięgnąć po lekkie czytadło to książki tej pani… Zresztą, nie, nie ma co krytykować. Po prostu nie lubię. Przeczytałam w tym roku  "Zapiski stanu poważnego", "Jestem nudziarą" i "Nie dla mięczaków".

Najlepsze czytadło:
‘A Night In With Audrey Hepburn’ L. Holliday – lekko napisana, zabawna i ogrzewa serce. Jeszcze się nie zebrałam do części drugiej z Marilyn Monroe (podobno jest film).


Najlepsza seria:

‘A Game of Thrones’ George R.R.Martin – zakochałam się w serialu i zakochałam się w książkach, które jeszcze lepsze są. Na razie jestem na drugiej części tomu trzeciego, ale muszę nadrobić resztę do wiosny, bo przecież wreszcie wyjdzie siódma część!

Boris Akunin i seria o Eraście Fandorinie – w tej kategorii muszą być dwa miejsca, bo jak tu nie wspomnieć o Fandorinie? I jak ja mogłam nie przeczytać tych powieści wcześniej, jak moja mama jest taką fanka Akunina? Jak na razie przeczytałam „Azazela”, „Gambit turecki”, „Lewiatan”, „Śmierć Achillesa” i „Waleta pikowego”.

Dark & cool:
‘The Sisters’ Brothers’ P. de Witt – coś zupełnie innego niż zazwyczaj czytam, ale filmy w takim klimacie bardzo lubię oglądać. Czy to ma sens?


Największe zaskoczenie:

‘Peter Pan and Wendy’ J.M. Barrie – zdziwienie? No cóż, sięgając po tę książkę spodziewałam się przygotówki dla dzieci. Nie byłam przygotowana na taka ilość nie tylko okrucieństwa, ale i szalonej przygody i tak dobrej charakterystyki dziecięcej psychiki.

Najlepsza klasyka:

‘Middlemarch’ G. Eliott - bardzo mi przykro, że nie opisałam tej lektury w żaden sposób. Mam mnóstwo notatek, wstępnych szkiców, itp., ale jakoś tego wszystkiego nie ogarnęłam. Mimo opasłości tomiszcza czytało się to  szybko i z zaciekawieniem. Diamencik!





Największy chichot:

‘Anna and the French Kiss’ S. Perkins – może nie jest to pisarstwo największej próby, ale chichotałam przy tej książce jak hiena.

Najlepsza książka przeczytana dzięki rekomendacji:

‘Soulles’ G. Carriger  przeczytana dzięki rekomendacji krwawej siekery & ‘A Slight Trick of the Mind’ M. Cullinsa przeczytane dzięki tommy’emu z samotni. Niestety, żaden z moich znajomych nie czyta, więc polegam na blogosferze.

Najukochańsza książka, czyli taka, która robi ciepełko w sercu:

‘Fangirl’ Rainbow Rowell – wystarczy powiedzieć, że książkę tę przeczytałam trzy razu pod rząd, a potem jeszcze dwa razy.


Odkrycie roku:

MARVEL – oprócz mojej ukochanej trójki, czyli Iron Mana, Wolverine’a i Hell Boya, poznałam, w krótkim czasie dużą część uniwersum Marvela dzięki zasobom lokalnej biblioteki. Kocham Marvela. Kocham, kocham, kocham.

Książka z samego środka mojej comfort zone, czyli to co najbardziej lubię w literaturze:

„Professor Stoner” J. Williams – piękna opowieść, cudowna, wzruszająca i, mimo wszystko, pełna nadziei. 






Najlepsza książka 2015 roku:



Nie było problemu z wyborem. „Szczygieł” Tartt zawładnął mną zupełnie, nie pamiętam, kiedy tak zatraciłam się w lekturze. Nie jest to powieść idealna, bo ma swoje wady, ale jest idealna dla mnie. Na pewno wielokrotnie do niej wrócę w przyszłości. A reportaż-nie-reportaż Le Duffa wstrząsnął mną do głębi. Wzbudził we mnie taka złość na wyrachowane wybory polityków, na niesprawiedliwość, na cały świat, że aż zabulgotało mi we wnętrzu. Gorąco polecam.


WYZWANIA

Brałam udział w trzech wyzwaniach. Właściwie to zadeklarowałam się, że wezmę udział w trzech wyzwaniach, a wyszło, że tak naprawdę to było to półtora wyzwania. 12 książek na 2015 rok położyłam zupełnie – przeczytałam tylko jedną książkę, części się pozbyłam, a o reszcie zapomniałam. 

Czasem udawało mi się wstrzelić w hasła z KLUCZNIKA 2015, ale okazało się, że jednak przerosło mnie to zadanie.

Za to poświęciłam się zupełnie jednemu wyzwaniu. Była to GRA W KOLORY, którą podsumowałam tutaj i, którą wygrałam. Me happy. Okazało się, że nie daję rady brać udziału w kilku wyzwaniach i powinnam się raczej skupić na jednym.


INSTAGRAM

Od kilku miesięcy mam konto na instagramie i naprawdę daje mi jego prowadzenie wiele przyjemności. Nie tylko chodzi o robienie zdjęć swoim książkom i chwalenie się nimi jak własnymi dziećmi, ale i o całą bookstagramową społeczność. W chwilach lekkiej depresji wchodzę na IG i od razu humor mi się polepsza – miłość do książek, fangirling, itp. po prostu wylewają się z tych wszystkich cudnych zdjęć.

MIAŁAM NAPISAĆ O NOWYCH NABYTKACH, ALE…

Wystarczy powiedzieć, że mam do przeczytania ok. 350 książek na półkach. No comments.

Życzę Wam świetnego Nowego Roku, pełnego stymulujących i satysfakcjonujących lektur, spełnienia książkowych marzeń i biblioteczek takich jakich sobie wymarzyliście.

Pozdrawiam sylwestrowo,
Kura Mania.

środa, 30 grudnia 2015

And the winner is...

Czyli do rozdawajki zglosiła się jedna osoba i to właśnie tommy z samotni dostanie Agathę Christie plus trochę bonusów książkowych i nie ;)

Proszę o adres do wysyłki na itisoutofthequestion@gmail.com (tak, wiem, że mam mejla skomplikowanego).

Do konkursu nie zgłosił się nikt, ale spoko, książka poczeka na kogoś kto by ją chciał :D

Pozdrawiam,
Kura Mania.

wtorek, 29 grudnia 2015

Pazur Grozy: ‘Through the Woods’ Emily Carroll


Czytelniku, masz ochotę wybrać się w podróż? W podróż, z której nie wiadomo czy powrócisz. Na pewno jednak doświadczysz dziwnych, niezrozumiałych rzeczy, które zmienią Twoje postrzeganie świata. Nagle okaże się, że ta normalność, którą widzisz dookoła siebie jest jedynie cienką i kruchą warstewką skrywającą mrok. A wiadomo przecież, że kiedy raz spojrzysz w mroczną przepaść to i ona zajrzy w głąb Ciebie…

Zapraszam Cię do zapoznania się z pięcioma opowieściami wypełnionymi mrokiem, który sprawi, że lekkie ciarki przejdą Ci po plecach, że nie tylko częściej będziesz oglądał się przez ramię, ale i w innym świetle zobaczysz swoich bliskich i przyjaciół. I pamiętaj, uważaj w ciemnym lesie, bo to, że raz udało Ci się przez niego przejść nie oznacza, że za kolejnym razem będziesz miał tyle samo szczęścia.

Emily Carrol stworzyła pięć historii o rzeczach z gatunku tych mieszkających pod łóżkiem, w ciemności, czających się, aby z niej wypełznąć i złapać Cię wciągając w mrok. Jest historia rozgrywająca się w czasach pionierskich o siostrach, których ojciec zaginął i które odwiedzał tajemniczy gość. Kolejna to ‘Lady’s Hand Are Cold’, które jest moją ulubioną o świeżo poślubionej dziewczynie, która nie spocznie dopóki nie odkryje kto śpiewa makabryczną pieśń każdej nocy w domu jej małżonka. Jest historia o zazdrości i wyrzutach sumienia, o bratobójstwie. W niej tak jak i w ‘The Nesting Place’ nie każdy jest tym kim być powinien, a najmroczniejszy mrok czai się w najbliższych osobach. Jest oczywiście opowieść o duchu, czyli ‘My Friend Janna’.

Najpierw w ‘Through the Woods’ urzekła mnie okładka. Potem kolejne entuzjastyczne recenzje, które pełne były zdań o tym jaka to przerażająca lektura, jak to nie można potem zasnąć z przerażenia, jakie to makabry się w niej znajdują. Jeśli nastawiasz się na coś takiego właśnie będziesz zawiedziony (no chyba, że naprawdę masz bardzo słabe nerwy). 

Oczywiście, jest to świetna książka. Jest trochę straszna, trochę makabryczna, ale jej największym atutem jest atmosfera. Atmosfera pełna grozy i niezwykłości, ale takiej rodem z baśni czy starych podań i legend. Opowieści są tak skonstruowane, że odnosi się wrażenie zapoznawania się z opowieściami z dawnych lat. Mają one klimat historii opowiadanej cichym aksamitnym głosem przez nieznajomego, który może jest człowiekiem, a może istotą pełną dziwnej mądrości, wędrowcem, który chce podzielić się nią z nami, przy ognisku w lesie, gdzie każdy hałas i nieznany dźwięk urasta w ciemności do przerażających odgłosów. 

Tą niesamowitą atmosferę robią głownie ilustracje, bo tekst jest raczej krótki i oszczędny. Może i właśnie dlatego kojarzą mi się one z baśniami, gdzie epitety i porównania są szczątkowe i raczej nie występują rozbudowane opisy. Zresztą po co komu opisy jak ma się takie ilustracje? Wspaniale współgrające z tekstem, dopełniające go i wręcz grające pierwszoplanową rolę. Wiele czerni i szarości, krwista czerwień, trupia bladość. Ciemno i strasznie, od razu wiemy, że to nie może skończyć się dobrze. Jednocześnie prawie wcale nie epatują one bezpośrednio makabrą, dzięki czemu nie stają się zbytnio groteskowe. Raczej emanują nienazwaną grozą, są jak lodowaty powiew wiatru w upalny dzień przypominający, że są na świecie rzeczy, których na pierwszy rzut oka nie widać. 

Cudna książka, bardzo w moim guście. Jedynym minusem jest to, że jest taka krótka. Opowieści czyta się błyskawicznie, a fakt, że kończą się niedopowiedzeniem czasem mocno uwiera (ale w dobry sposób).
Atmosfera grozy i snu odwołująca się do dawnych ludowych opowieści czy baśni i bazująca na pierwotnych lękach plus doskonałe ilustracje sprawiają, że chcę mieć ta książkę na półce i ciągle do niej wracać. Co prawda ja spałam po niej doskonale, ale ja jestem twarda  zaprawiona w horrorze. A czy Ty odważysz się sprawdzić co czeka na Ciebie na kartach ‘Through the Woods’?

Polecam wszystkim, którzy cenią dobrą ilustrację, historię podszytą warstewką nienazwanej grozy, tym, którzy nie boja się sprawdzić co czeka na nich w ciemnej jamie w lesie oraz tym, którzy mają ochotę sprawdzić czy kobieta o spaghetti twarzy bardziej straszy, bawi czy zniesmacza.

Pozdrawiam,
Kura Mania.








czwartek, 24 grudnia 2015

‘The Gift’ Cecelia Ahern („Podarunek”) + konkurs




Czytelnik, co chciałbyś dostać pod Choinkę? Stos książek, które są na Twojej liście życzeń od „zawsze” lub te wszystkie świeżynki, na które nie możesz sobie pozwolić, a które tak bardzo chcesz przeczytać? A może ukochane perfumy, ubranie upatrzone już ładnych kilka tygodni temu albo elektroniczne gadżety? Co dajesz swoim bliskim? Apaszkę dla mamy, portfel dla babci, zestaw kosmetyków dla ojca? W przedświątecznym szale zakupów i przygotowań często nie mamy chwili na zastanowienie się czego tak naprawdę potrzebujemy i co chcielibyśmy dać bliskim.

Również Lou Suffern, bohater powieści ‘The Gift’ Cecelii Ahern wydanej w 2008 roku nie ma ani chwili. W ciągłym niedoczasie, z harmonogramem wypełnionym co do minuty, biegnie z jednego spotkania na drugie, wszędzie w ostatniej chwili, ale zawsze na czas. Do pracy przychodzi pierwszy, a wychodzi ostatni. Zawsze sfokusowany na tym co za chwilę, na kolejnym szczeblu kariery, kolejnym awansie, kolejnej nagrodzie. W tym pędzie jedyne o czym zapomina to o życiu. Robiąc jedną rzecz, a myśląc o drugiej nigdy tak naprawdę nie żyje bieżącą chwilą. I o ile zyskuje na tym jego firma i kariera to Lou nawet nie zauważa, kiedy powolutku zaczyna tracić rodzinę.

Wiele czasu ma za to Gabe. Bezdomny, który stacjonuje niedaleko siedziby firmy, w której pracuje Lou, ma bystre oko, przenikliwy umysł, a w dodatku wydaje się, że przebywa w dwóch miejscach na raz. Ale przecież to niemożliwe, prawda? 

Zaintrygowany osobą Gabe’a Lou załatwia mu pracę w swojej firmie. Jest to taki bożonarodzeniowy podarunek. Wkrótce jednak zaczyna żałować swojego kroku. Gabe wydaje się być wszędzie, nawiązując kontakty z tymi, na których Lou nie ma czasu. 

Czy Gabe jest prawdziwym zagrożeniem dla Lou? Czy chce mu ukraść pracę, rodzinę i życie? I skąd wie rzeczy, o których nie wiedzą nawet najbliżsi współpracownicy Lou? 

Opowieść o tym jak łatwo się jest zgubić w codziennym życiu. O tym jak łatwo stracić z oczu to co w życiu jest najważniejsze i jak ciężko jest odzyskać utracone zaufanie. Nagle okazuje się, że pieniądze, których zarabianie staje się głównym celem w życiu nie wystarczają na to, aby utrzymać rodzinę. Okazuje się, że tych najważniejszych rzeczy nie sposób kupić, bo duży dom za wysokim murem, sportowy samochód i praca na czternastym (czy może jednak na trzynastym?) piętrze efektownego biurowca nie wystarcza na to, żeby posiadać nie tylko miłość i zaufanie partnera, ale i miłość własnego dziecka, która przecież nie jest trudna do zdobycia. 

Wszystko to co napisałam wydaje się być bardzo oczywiste. W końcu Ahern nie odkrywa w swoich książkach jakichś nieznanych prawd. Również i ta historia umiejscowiona tuz przed Bożym Narodzeniem nie przekazuje żadnych rewelacji. Opowiedziana jest jednak w prosty i ciekawy sposób i okraszona szczyptą magii, która sprawia, że nagle nie mogłam się oderwać od opowieści o Lou, Gabie i małych białych pigułkach. Wypełniona jest postaciami, które kryją w sobie bolesne tajemnice nie chcąc nie tylko ich wyjawić, ale i chowając je tak głęboko w sobie, że czasami nie zdają sobie sprawy jak wielkim ciężarem się one stają. Nieoczekiwane zwroty akcji i nieoczywiste wybory podejmowane przez głównego bohatera sprawiały, że nie byłam pewna jak się to wszystko zakończy. A zakończenie… no cóż, ścisnęło mi serce (choć ja się tam nie wzruszam zbytnio przy czytaniu). 

Dobra książka z jednym małym minusikiem – autorka tłumaczy nam wszystko do końca i tak jakby czytelnik był tym chłopakiem z indykiem z pierwszych rozdziałów. Pewnie właśnie taki był zamysł, żeby każdy wszystko dokładnie zrozumiał. Jednakże trochę więcej zaufania do czytelników i subtelności nie zaszkodziłoby.

A co było tym tytułowym podarunkiem? No cóż, coś co jest „(…) more precious than gold, more precious than diamonds, more precious than oil or any valuable treasures”. Jak myślicie co to takiego?

Polecam wszystkim ku pokrzepieniu serc, mimo, że happy end nie jest oczywisty i ciężko go tak nazwać, tym, którzy stracili z oczu to co najważniejsze oraz wszystkim miłośnikom wyborów niczym z ‘Matrixa’.

Pozdrawiam świątecznie,
Kura Mania.

PS. Pomimo podjętego tematu, są również i humorystyczne w niej scenki. Na przykład jak ta moja ulubiona, kiedy Lou zostaje ze swoim młodszym, rocznym synem po raz pierwszy sam. Synek, nazywany Pudd, śpi w wózku, a Lou stoi z nim w kolejce na lodowisko. Oczywiście, zestresowany ojciec modli się w duchu, żeby syn się uspokoił, bo kompletnie nie wie co z nim zrobic, kiedy ten płacze. Tak więc Lou „(…) suddenly became aware of the level ‘Jingle Bels’ being filtered through the speakers, of the feedback that sounded like a five-car pile-up when a voice cut in to announce a seperated family member that was Whiting by the Elf Centre. He was aware of every single solitary soind, every squel of a child on the ice, every shout as their fathers fell on their arses, every crack of bones”. Ha. Ha. Skąd ja to znam? Jak myslisz czy Pudd się obudził?

KONKURS

W tym roku po corocznym załamaniu nerwowym spowodowanym natłokiem rzeczy do zrobienia przy jednoczesnym braku zarówno hajsu jak i czasu usadowiłam się z kawą z bitą śmietaną i cynamonem patrząc na choinkę w salonie. Stwierdziłam, że tak naprawdę chciałabym w tym roku dwóch rzeczy od Mikołaja – spędzenia Świąt z rodziną w Polsce oraz cudownego ozdrowienia dla dziadka chorego na raka.


A co Wy chcielibyście dostać pod Choinkę? A może już dostaliście ten wymarzony prezent? Podzielcie się ze mną w komentarzu, a ja wylosuję jedną osobę, która dostanie ‘The Gift’ Cecelii Ahern (w języku angielskim oczywista, ale język nie jest trudny i warto spróbować czytać w oryginale) w czerwonej, miękkiej okładce. Książka pochodzi z moich zbiorów i nosi małe ślady używania. Jeśli będzie więcej chętnych to oprócz książki będą jeszcze dwie małe nagrody pocieszenia około książkowe. Losowanie i ogłoszenie wyników odbędzie się 30 grudnia.

Książka wysłana będzie po Nowym Roku i nie odpowiadam w jakim stanie dojdzie do zwycięzcy, ale zapakuję ją jak najstaranniej. Pamiętajcie jednak, że będzie miała spory kawałek drogi do przebycia.

Wesołych Świąt,
M.


przykładowe zdjęcie z mojego instagrama


O matko, kończąc ten zbyt długi post, na którego czytanie nikt nie będzie miał czasu, zapraszam na mojego instagrama, gdzie na bieżąco możesz śledzić Kurę w Święta (i nie tylko). Plus przypominam o wczorajszej rozdawajce.
M.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY II i KLUCZNIKU 2015 (motyw Bożego Narodzenia i kupiona w 2015 roku).