wtorek, 25 sierpnia 2015

„Fangirl” Rainbow Rowell


empik.com 


Jednym z powodów dla którego czytam książki są światy wykreowane przez ich autorów. Światy, do których wejście jest jak powrót do domu, do dobrze znanego miejsca, które pomimo swojej fikcyjności są jak najbardziej dla mnie realne. Skończenie powieści, czyli opuszczenie ukochanego miejsca wiąże się nie tylko z żalem za poznanymi miejscami i bohaterami, ale też i ze smutkiem, niechęcią do powrotu do „realu”, a czasem i z uczuciem niedosytu. Dla osób, które nie chcą wyjeżdżać z Hogwartu, opuszczać Narnii czy Sródziemia skierowane jest fanfiction, czyli opowieści tworzone przez czytelników-fanów bazujące na świecie wykreowanym przez danego autora i „pożyczające” stworzonych przez niego bohaterów.

Taką fanką wyższej klasy jest Cath, która nie dość, że zakochana w świecie stworzonym przez poczytną autorkę tworzy własne fanfiki opowiadające alternatywną historię głównych bohaterów, czyli Simona Snowa i wampira Baza robiąc z nich parę to jeszcze jako Magicath jest jedną z najbardziej uwielbianych autorek fan fiction w wirtualnym świecie. Pisząc kolejne opowieści oraz alternatywne zakończenie cyklu publikowane w odcinkach zdobyła prawdziwą sławę. I o ile w świecie Internetu jest ona pewna siebie odpowiadając na liczne mejle dotyczące napisanych przez nią opowieści to w świecie rzeczywistym jest nieśmiałym, skomplikowanym i zupełnie nieprzystosowanym społecznie nerdem.

Sytuacji nie pprawia wielka zmiana, która dokonuje się w jej życiu, czyli wyprowadzka z domu rodzinnego na uczelnie, gdzie pierwszy raz od urodzenia nie będzie dzielić pokoju z siostrą bliźniaczką Wren (która chce niezależności), a z zupełnie obcą osobą. Reagan, która zostaje jej współlokatorką, nie dość, że starsza od Cath to jeszcze z lekko onieśmielającym sposobem bycia wydaje się być absolutnym przeciwieństwem zamkniętej w sobie Cather. Ale czy przeciwieństwa się nie przyciągają?

„Fangirl” to cudowna, lekka opowieść o dorastaniu. Wiem, że większość czytelników zwraca głównie uwagę na miłość Cath do książek i jej zaangażowanie w pisanie fanfików, ale w powieści zaakcentowana jest jej fanatyczna miłość jedynie do serii poświęconej jej ukochanym Simonie i Bazie. Oczywiście, to właśnie ta miłość nadaje sensu jej życiu, jest jej strefą komfortu do której wraca w razie nieprzyjemnych/dramatycznych wydarzeń  w jej życiu, jak i pomogła jej w jako takim pozbieraniu się po odejściu matki. To miłość do Simona i Baza łączyła ją z Wren i to tylko ona została jej, kiedy siostra wybrała samodzielność rzucając się w wir studenckiego życia.

Uwielbiam Cath nie za to, że pisze te swoje fanfiki, ale za to, że zaciska zęby i brnie dalej w życie popełniając czasem głupie gafy, czy zachowując się dziwnie, ale zawsze zgodnie ze sobą. Owinięta w swetry, z kucykiem i bez makijażu jest jakby kwintesencją nerda, ale w jego dziewczyńskim wydaniu (bez fizyki, komputerów i komiksów jak w „Bing Bang Theory”). 

Nagle okazuje się, że może być sobą i zyskać przyjaciół, bo lekko przerażająca Reagan staje się jej bliższa niż siostra bliźniaczka. Zresztą również Levi, chłopak-niechłopak Reagan, który nie czyta wcale, ma wiele wspólnego z Cather, zamkniętą w sobie i przekonaną o swojej inności i dziwności. 

Oczywiście, Cath musi się zmienić, ale jej metamorfoza wcale nie jest spektakularna. Nie zamienia się w przebojową i pewną siebie Wren, ale jej sposób postrzegania samej siebie się zmienia. Jej „nerdyzm” nie staje się murem odgradzającym ją od świata, a mostem łączącym ją z nim i dodającym dziewczynie wartości.

Jak to jest z Rainbow Rowell, że tak dobrze czyta się jej książki to sama nie wiem. „Fangirl” przeczytałam dwa razy pod rząd po tym jak połowa Internetów zaczęła się książką zachwycać. I pomimo tego, że znów nie spodobało mi się zakończenie książki (tak jak w „Eleonorze i Parku”) to jest to cudowna książka.
Polecam wszystkim, którzy potrzebują odrobiny pokrzepienia, samotnym nerdom oraz prawdziwym fanom.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Acha, świat stworzony przez fikcyjną autorkę do którego nawiązuje w soich fanfikach Cath jest bardzo zbliżony do tego wykreowanego przez J.K.Rowling w Harry Potterze. Myślę, że to dobrze, nie dlatego, że Rowell żżyna z Rowling, ale pomaga w uświadomieniu sobie jak bardzo popularna była seria o Simonie i Bazu w świecie Cath. A była bardzo bardzo.

M.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY i KLUCZNIK 2015(odkryta w blogosferze).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!