wtorek, 1 września 2015

Kura jesienią, czyli plany na słotę


źródło

Nigdy nie robiłam taki planów na dłużej niż miesiąc, a nawet te comiesięczne to tak średnio mi się sprawdzają. No, ale ale, tyle się ostatnio nawarstwiło mi książek, które bym pożarła, że muszę to sobie uporządkować.

Część z tych książek czeka na mnie już długi czas, a część to rekomendacje innych blogowiczów, a zazwyczaj bywa tak, że zapominam o polecanych mi tytułach lub zapisuje je na karteluszkach, które wtykam, gdzie popadnie.

Oto plany czytelnicze, które mam nadzieję zrealizować do grudnia (bowiem w grudniu mam ochotę na różne specyficzne  lektury):

- „Gra o tron” George R.R. Martin – no wiem, wiem, jestem jakaś zacofana, ale jeszcze nie czytałam. Oglądałam jednak pierwsze cztery sezony i wpadłam po uszy. Słyszałam co prawda wiele opinii, że książka nie dorównuje serialowi, bo się dłuży, a bez ściągawki who’s who można się totalnie zagubić, ale naprawdę mam ochotę na ten cykl. Zamówiłam pierwszą część i nie mogę się doczekać, kiedy będę mogła zacząć ją czytać! Więc wiecie winter is coming, a ja jestem ready for the game.

źródło

- jako, że została mi delikatnie wytknięta niekompetencja w zachwytach nad serią o Peterze Grancie Bena Aaronovitcha postanowiłam poznać lepiej urban fantasy. Dzięki rekomendacji krwawej siekiery (zapraszam na bloga) chcę poznać jeden z tych cyklów: Dresden Files Jima Butchera, Feliksa Castrora Mike’a Careya, Matthew Swifta Kate Griffin lub Protektorat Parasola Gail Carriger ( i od tego chyba zacznę, bo okazało się, że już dłuuuugo zalega mi na czytniku). Co prawda najbardziej w książkach Aaronovitcha cenię tę jego brytyjskość i współczesność do bólu, a krwiożercze jednorożce to jedynie miły dodatek to chętnie wrócę do fantastyki.

- kolejny cykl, czyli Lunar Chronicles – ‘Cinder’, ‘Scarlet’ i ‘Cress’ Marissy Meyer, które polecała na swoim blogu Olga z Wielkiego Buka i które również są dostępne w bibliotece.

- Agatha Christie, których książek mam kilkanaście, jak nie kilkadziesiąt, a przeczytane jedynie kilka. Co prawda kusi mnie by raczej przypomnieć sobie moje ukochane ‘4.50 from Paddington’, ale na pewno coś lady Agaty poczytam.

- właśnie skończyłam „Azazela” Borisa Akunina i pożyczyłam kolejne dwie książki z serii o Eraście Fandorinie od mamy, więc na pewno przeczytam zarówno „Lewiatana”, jak i „Gambit turecki”.

W łóżku z Akuninem
- teraz czas na książki nie związane z żadnymi cyklami czy seriami, czyli „Mroczne przypływy Tamizy” Bolton na które mam już ochotę od bardzo dawna, „Jezioro tajemnic” Petera Maya (choć to ostatnia część trylogii jest) „Majsterka” Paula Hardinga polecana przez tommyknockera (blog tutaj, zapraszam!) i „Listy” Tolkiena, które kupiłam tak promocyjnie i tak się z nich cieszyłam, a które już dłuuugo czekają na swoją kolej. Acha, no i pożyczone „Północ południe” Elizabeth Gaskell na które mam wielką chętkę oraz "Pilegrzym" Teery Hayesa gorąco polecany przez Anitę z Book Reviews. No i last but not least „Hotel Finna” Jamesa Joyce, którego czytania już nie mogę się odczekać, korci mnie strasznie.

Plany ambitne i pewnie nie zrealizuję ich w stu procentach, ale chociaż jakieś takie ogólne wytyczne mam. No bo jakoś mnie tak ciągnie do skomplikowanych światów i długich cykli. Tęsknię za czasami, kiedy wczytywałam się w Achaję, pożerałam kolejne tomy Wiedźmina Sapkowskiego na lekcjach matematyki i angielskiego (pierwsze było za trudne, a drugie za łatwe, żeby tracić czas słuchając nauczyciela) i z wypiekami na twarzy otwierałam kolejne tomy o Harrym Potterze (którego również chętnie bym sobie odświeżyła).

Jakaś taka fanatystyczno-kryminalna ta jesień się szykuje. A jeszcze mam ochotę na różne takie Bookery i inne, więc trzeba się będzie zmobilizować i czytać, czytać, czytać!

Pozdrawiam planowo,
Kura Mania.

PS. Pomyślałam sobie, że połączę ten tekst z mega stosiskiem, który zgromadziłam w Polsce, ale nie jestem pewna czy dam radę wszystko zabrać ze sobą, więc się wstrzymam. A mam tam same smakowitości, grube i ciekawe, cienkie i intrygujące, upolowane na wyprzedażach i promocjach plus pożyczki i prezenty. Jakby powiedziała mała Mimi „yummy yummy”!

M.


4 komentarze:

  1. Nie chodziło bynajmniej o niekompetencję, tylko o to, że naprawdę jest sporo fajniejszego urban fantasy:) Mam nadzieję, że się nie zawiedziesz, choć akurat Carriger to taki specyficzny miks tej konwencji z romansami w stylu Jane Austen. Ogólnie ciekawa i zróżnicowana lista, choć przestrzegam,że Gambit turecki jest mocno specyficzną książką, którą nie należy się zniechęcać do cyklu. Kolejne są o wiele lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, przecież żartowałam. Ale po tym co mi napisałaś o Carrigerze to tym bardziej mam ochotę na poznanie!

      Co do Akunina to to co czytałam na przemian mnie zadziwiało i zachwycało, więc spodziewam się wszystkiego :D

      Usuń
  2. Bolton, May, Harding - jak miło znaleźć autorów, których bardzo lubię, w Twoich planach :)
    Akunin świetny, z wyjątkiem drugiego tomu. Jestem po "Dekoratorze" (tom 6) i po prostu szok ! Kocham styl i pomysły Autora !
    Do Agathy wracam regularnie, klasyka często daje pocieszenie. Szczególnie po nieudanych lekturach. Sam planów nie robię, bo rzadko kiedy udaje się je zrealizować.. Jestem bardzo ciekaw Twojego stosiska :)
    pozdrawiam serdecznie,
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Duża część mojego must read składa się z książek, które Ty polecasz, bo zazwyczaj w 100% odpowiadają mojemu gustowi :)
      Po przeczytaniu "Azazela" bardzo żałuję, że wcześniej nie sięgnęłam po Akunina i już się nie dziwię mamie, że tak go lubi. Nie mogę się doczekać kolejnych części!
      Pozdrawiam!

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!