wtorek, 11 sierpnia 2015

Zbrodnia w Kurniku: ‘Death at Victoria Dock’ Kerry Greenwood




Kiedy panna Phryne Fisher wraca po towarzyskim spotkaniu do domu szybę jej auta roztrzaskuje kula. Nie jest to jednak jedyna ofiara dwóch mężczyzn, którzy uciekli w ciemne uliczki portowej części Melbourne. Panna Fisher próbuje pomóc leżącemu na ulicy młodemu mężczyźnie, właściwie jeszcze chłopcu, o nadzwyczajnej urodzie, ale rana od kuli wystrzelonej przez jednego ze zbiegów okazała się śmiertelna. Kilka słów, które wyszeptał umierający nakierowały Phryne na Rygę, a nietypowy tatuaż – litera A wpisana w okrąg – głęboko zapadł w pamięć. 

Panna Fisher, będąc nie tylko prywatnym detektywem, ale i też młodą kobietą o porywczej naturze, postanowiła, że rozwiąże zagadkę śmierci młodego mężczyzny i złapie morderców. Nie tylko winni oni są śmierci przystojnego chłopca (których nie ma za wiele), ale i rozbiciu szyby jej auta, jak i zniszczeniu garderoby Phryne, całej unurzanej w krwi zabitego.

Jednak to nie jedyna zagadka do rozwiązania. Zgłasza się do Phryne pan Waddington-Forsythes prosząc ją o odnalezienie nastoletniej córki, która uciekła z domu nie pozostawiając po sobie śladu.
Studio tatuażu, seans spirytystyczny, zakon anglikański, siatka anarchistów. Dwa śledztwa, które przyniosą nie tylko mrożące krew w żyłach wydarzenia, ale i nieoczekiwaną miłość.

‘Death At Victoria Dock’ to czwarty z serii kryminałów, których główną bohaterką jest czarnowłosa i zielonooka piękność, korzystająca z życia pełnymi garściami i nieprzejmująca się konwenansami, panna Phryne Fisher. A trzeba pamiętać, że rzecz się dzieje w latach dwudziestych zeszłego wieku, gdzie widok kobiety palącej publicznie często wzbudzał wzburzenie i szok. Phryne wcale się tym nie przejmuje i robi to co się jej żywnie podoba, nieustraszenie rozwiązując detektywistyczne zagadki. Jest samotna, ale nie sama, bez skrępowania uwodzi podobających się jej mężczyzn. W tej części jest to tajemniczy anarchista w średnim wieku, pochodzący z Rygi, mający w oczach cierpienie i smutek, którym ukojenie dają ramiona Phryne. Oprócz tego, matkuje ona dwóm adoptowanym dziewczynkom, bardzo rezolutnym i odważnym, oraz znana jest z tego, że potrafi być bardzo niebezpieczna. Przykładem na to jest zachowanie jest zachowanie jej bliskich, którzy na wieść o nieudanym porwaniu panny detektyw pytali o zdrowie bandytów znając mordercze możliwości Phryne.  Dodatkowo, ma rozległe znajomości i nie gardzi przyjaciółmi z warstw, które mogą być uważane za lekko podejrzane. Jej zachowanie zaskakuje nie tylko odwagą, ale i lojalnością (np. do niezastąpionej pokojówki Dot) oraz niezależnością.

To mój pierwszy przeczytany kryminał Kerry Greenwood i muszę przyznać, że bawiłam się świetnie go czytając. Jest lekki, zabawny, posiada ciekawą fabułę, naszpikowaną akcją, bez chwili wytchnienia oraz nieskomplikowanych, ale barwnych bohaterów. Jedynym zastrzeżeniem (ale małym) jest właśnie ta szablonowość postaci, bez głębi, ale za to z nakreślonymi wyraźnie kilkoma cechami charakteru. Czasem to mnie irytowało (jak w przypadku, Phryne mimo, że niby pozostająca w smutku po utracie przyjaciela zrywa się na odgłos muzyki, bo nie leży w jej charakterze opuszczenie jakiegokolwiek przyjęcia lub szablonowe przedstawienie Petera Smitha, melancholijnego Rosjanina, no dobra, Łotysza), ale 184 strony powieści nie sprzyjają jakiejś pogłębionej analizie postaci. Ma być szybko, łatwo i ciekawie i tak właśnie jest. Obydwie sprawy – zarówno ta pokazująca nam struktury anarchistyczne w Australii, jak i ucieczka nastoletniej Alicji o skomplikowanej sytuacji rodzinnej – przedstawione są bardzo dynamicznie. 

Jest to świetny kryminał, który na pewno dostarczy każdemu czytelnikowi wiele rozrywki i przyjemności. Chętnie sięgnę po inne części niesamowitej panny Fisher, szczególnie, że rzecz dzieje się w australijskim Melbourne.

Polecam wszystkim miłośnikom lekkich kryminałów, brawurowo opisanych postaci kobiecych, tym, którym anarchizm w duszy gra oraz osobnikom o spaczonej wizji rodzinnych więzi.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

2 komentarze:

  1. W PL ukazała się na razie pierwsza część cyklu czyli "Kokainowy blues". Fajnie, że autorka nie ucieka z konwencji pełnego humoru, lekkiego kryminału. Główna bohaterka 'wyprzedza' epokę, jest jak barwny ptak.. - ciekawa postać to przecież połowa sukcesu !
    pozdrawiam
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie gdzieś mi się obił tytuł "Kokainowy blues" i zapamiętałam nazwisko autorki. Niestety, u mnie w bibliotece jest tylko kilka tytułów z serii, więc zaczęłam niechronologicznie. Ale to bez różnicy i tak świetnie się bawiłam :)

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!