wtorek, 1 grudnia 2015

‘Soulless’ Gail Carriger ("Bezduszna")




Która z kobiet chciałaby zostać starą panną? Nie nowoczesną singielką, a starą panną właśnie, bowiem mówimy o czasach wiktoriańskich. Pewnie żadna. Cóż to za przyjemność zostać odstawioną na półkę bez szans nie tylko na małżeństwo, ale z perspektywą wiecznego polegania na rodzinie. Szczególnie jeśli rodzina nie jest najbardziej przyjaźnie do Ciebie nastawiona. Właśnie taką starą panną jest dobiegająca powoli  do trzydziestki  Alexia Tarabotti.

Rodzinne śniadanie

 Odstawiona na boczny tor właściwie już od szesnastego roku życiu z racji swojego pochodzenia (ojciec Włoch, na szczęście już nie żyje), wyglądu (ta ciemna cera! I szeroki nos!) i charakteru (który w najlepszym razie można nazwać zdecydowanym) mieszka razem z głupiutką matką, bogatym ojczymem i dwiema pięknymi, lecz mającymi  pstro w głowie, siostrami w wiktoriańskim Londynie. Rodzina traktuje Alexię po macoszemu nie tylko ze względu na wspomniane przywary, ale również z takiego prostego powodu, że panna Tarabotti myśli. Nie tylko ma swoje zdanie na prawie każdy temat, ale i z zabójczą bezpośredniością  i bez krępacji je wygłasza, jest również bardzo oczytana (ach, ta biblioteka ojca Włocha!). A przecież kobieta, która używa swojego mózgu do myślenia, a nie do plotek jest czymś zupełnie nieodpowiednim!
Tak więc, Alexia udziela się co prawda w towarzystwie, ale zostając raczej na jego obrzeżach  niż odrywając główną rolę. Zazwyczaj korzystając ze statusu starej panny, która przyzwoitki już nie potrzebuje,  ucieka na balach i przyjęciach w miłe półmroki bibliotek zamawiając sobie herbatę i przekąskę, aby umiliła jej samotnie spędzany czas.

Lord Maccon i prof. Lyall
I właśnie w takiej sytuacji, z czekającą już herbatą i pyszną tartą z melasą, nieoczekiwanie na Alexię napada wampir. Wampir niesamowicie wyposzczony, niechlujnie ubrany i najwyraźniej nie należący do żadnej z grup rezydujących w brytyjskiej stolicy. Atak ten jest zupełnie nieobyczajny i wbrew wszelkim dobrym manierom, bo krwiopijca nawet nie zapytał czy Alexia chciałaby użyczyć mu troszkę krwi. Atak wampira mimo elementu zaskoczenia nie był udany, ponieważ Alexia to osoba prenaturalna, czyli bez duszy, taka, której dotyk  niweluje wszelkie nadnaturalne cechy zarówno u wampirów jak i wilkołaków. Niestety, obcy tego nie wie i w konsekwencji ginie od celnego ciosu szpilką od włosów i parasolem.

Śmierć ta jest jedynie początkiem niebezpiecznej gry, w którą wplątuje się Alexia. W końcu nie byłaby sobą jakby odpuściła taką ekscytującą sprawę! Posługując się swoim bystrym intelektem i znajomościami postanawia ją rozwiązać. Lokalnie urzędujący przełożony biura do spraw nadnaturalnych, wilkołak lord Conall Maccon, zmuszony jest do ścisłej współpracy z tą niezależną kobietą. I co najdziwniejsze ta właśnie niezależność zaczyna bardzo go pociągać.
Nie wiadomo jak i kiedy nagle przed Alexią stoją aż dwa wyzwania – rozwiązanie śledztwa, jak i rozgryzienie intencji wilkołaka, którego romantyczne zapędy podyktowane zwierzęcym instynktem stadnym koligują z normami wiktoriańskiego społeczeństwa.

Odrobina makabry
Cóż to była za lektura! Szalona, wciągająca podróż w alternatywny, steampunkowy świat wiktoriańskiego Londynu, gdzie istoty nadnaturalne żyją wespół ze zwykłymi ludźmi. Gdzie nowe naukowe teorie starają się rozgryźć istotę nadmiaru duszy u ludzi przekształconych w osobniki nadnaturalne. Gdzie nawet sama królowa Wiktoria słucha rad wilkołaka i wampira.

Świat, który przedstawiła nam autorka, jest alternatywną wersją czasów wiktoriańskich, w których na równi z normalnymi ludźmi żyją sobie wampiry, wilkołaki i duchy. Wszyscy są elegancko zarejestrowani czy to jako osoby nadnaturalne żyjące zarówno w mocno zhierarchizowanych grupach czy jako samotnicy. I jedni i drudzy mają swoich ludzkich pomocników, którzy albo mają nadzieję na późniejszą przemianę albo po prostu lubią jak ktoś od czasu do czasu powysysa im trochę krwi na przykład. Wszystko jest eleganckie, układne i z dobrymi manierami. 
Dodatkowo, w trakcie lektury dowiemy się również o przeróżnych nowych wynalazkach napędzanych parą, jak np. przenośny zestaw do zaparzania herbaty w powozie czy latające maszyny.

Lord Akeldala oddany idealnie
Mimo nadnaturalnych postaci i dziwnych mechanizmów  świat przedstawiony jest na wskroś wiktoriański. Autorka bardzo składnie przedstawia nam skomplikowane role zarówno kobiet, jak i mężczyzn  w ówczesnym społeczeństwie. Powszechna niechęć do kobiet myślących, surowe zasady zarówno przyzwoitości, jak i te dotyczące ubioru i sposobu zachowania w towarzystwie, ściśle określona hierarchia, ważna rola małżeństwa są sprawnie zarysowane przez autorkę.

Jednak siła ‘Soulless’ leży głównie w oryginalnych i nakreślonych zdecydowaną kreską charakterach postaci zarówno pierwszo jak i drugoplanowych. Nie mówię już o niezwykle wyrazistej i momentami morderczo upartej Alexii czy pachnącym nocą i trawą szkockim, rozkosznie nieokrzesanym wilkołaku lordzie Macconie. Do moich ulubionych postaci należy lord Akeldama, wampir niezrzeszony, który świetnie pozuje na niepoważnego dandysa oraz beta Maccona, czyli profesor Lyall, spokojny, rozważny, ale niepozbawiony humoru i taki bardzo skuteczny. Również miłym akcentem jest stary służący Floote, który pomimo pozornej oschłości i niezadowolenia ze sposobu zachowania Alexii okazuje się być bardzo lojalnym.

Mimo, że akcja rozgrywa się na przestrzeni jedynie kilku dni jest tak naszpikowana wydarzeniami, że powieść czyta się niczym najlepszą (paranormalną) sensację. Jednocześnie, bohaterowie nie są potraktowani lekceważąco i opisani powierzchownie (jak np. w niedawno przeze mnie czytanej „Czerwonej królowej”, gdzie akcja ciekawi, ale bohaterowie są jakby naszkicowani). Autorce wystarczy jedynie kilka zdań, żeby odmalować szczegółowo charakter kolejnych postaci i to w taki sposób, że od razu zapadają one nam w pamięć (tak jak w przypadku przyjaciółki Alexii, panny Hisselpenny, której zamiłowanie do okropnych kapeluszy od razu pozwala nam na jej zapamiętanie).

Ogień w szopie

Nie wiem na ile może też świadczyć to o atrakcyjności lektury, ale jest tam sporo scen erotycznych. Tak jak zazwyczaj nie lubię ich w powieściach, bo często są dosyć kulawo opisane to w tym wypadku autorce całkiem nieźle udało się połączyć zmysłowość, zakłopotanie, jak i dokładny opis działań pary bez popadania w żenujące opisy i kalki rodem z porno powieści. 

Acha, pomijając już cały ten seks, to byłabym zapomniała napisać o chyba najważniejszej cesze tej powieści – o humorze. Błyskotliwe dialogi i dowcipny język sprawiły, że chichotałam jak hiena czytając ‘Soulless’. (A tak w ogóle, to wczoraj natrafiłam na Top 5 książek na życiowego doła na blogu Przeczytaj mnie i zgadnij co tam się czai na piątym miejscu? Tak, właśnie, ‘Soulless’).

 Są również momenty poważniejsze i smutniejsze tak jak np. w scenie, kiedy to Alexia stara się przekonać swoja przyjaciółkę i profesora Lyalla, a chyba najbardziej to siebie, że jej życie starej panny wcale nie jest złe:

Mine is not precisely a bad life. 
I have material wealth and good health. 
Perhaps I am not useful nor beloved by my family, but I have never suffered unduly.  
And I have my books. 

Seria ta została mi polecona przez krwawą siekierę (zapraszam na jej bloga, o tu!) po moich zachwytach na serią Bena Aaronovitcha o Peterze Grancie. Aaranovitch odmalował świat nam współczesny, który również zasiedlają przeróżne nadnaturalne postaci i kreatury, ale o którym zwykły, szary człowiek nic nie wie. Rząd oczywiście wie, ale stara się jednak o tym fakcie zapomnieć. Za to u Carriger, wilkołaki, duchy i wampiry żyją sobie na legalu wśród zwykłych, ludzkich obywateli. I jedna i druga opcja bardzo mi się podoba. I tak, dalej wielbię i kocham i wielbię Aaronovitcha (no dobra, i jestem trochę na niego zła, że tak odkłada wciąż kolejną część przygód Granta!) i uważam, że jest  świetna.

Acha, po skończeniu książki wzięłam się za ‘Soulless’ w wersji mangowej
 i to właśnie z niej są zdjęcia, które tutaj zamieściłam. Pomijając to, że również nie znam się na mandze (pff, a na czym ja się w ogóle znam?) i nie wiem na ile przedstawienie postaci wpisuje się w jej zasady, to niekoniecznie mi się to wszystko podobało.  Przecież Alexia nie była najbardziej urodziwa (choć biust miała a i owszem spory), a w tej wersji jest emanującą niewinnością i seksem furiatką. To jak przedstawiony został lord Maccon jest śmiechu warte. Z tego co się orientuję to lord był w wieku raczej średnim, barczysty i postawny, no kawał chłopa ze szkockiego pustkowia. W mandze jest on szesnastoletnim chłoptasiem, bardzo podobnym do profesora Lyalla (o którym nie raz i nie dwa była mowa jako o smuklejszym i mniejszym od swojego alpha). No cóż, tak też można choć cała fabuła została mocno spłycona. Czytałam jednak, że dla niektórych graficzna wersja ‘Soulless’ jest jedną z ulubionych serii w mandze.



Najlepsze jest to, że jak rasowa fan girl połknęłam obie wersję, i te tradycyjną i te mangową, w jeden dzień. A co, kto bogatemu zabroni.

Polecam wszystkim, którzy nie boją się zanurzyć w steampunkowy wiktoriański świat łączący surowo określone zasady społeczne, sceny jak z koszmarnego snu oraz erotyczne fantazje oraz tym, którzy chcą dowiedzieć się o nowych zastosowaniach parasola. 

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Zamówiłam sobie w bibliotece kolejna część, czyli ‘Changeless’. Nie mają już drugiej części mangi, ale nie żałuję (pomijam fakt, że i tak dodałam sobie ją na Amazonie do wish list, ech).

M.

2 komentarze:

  1. Świetna recenzja, oddaje wszystko, co najważniejsze:) Bardzo się cieszę, że moja polecanka okazała się do tego stopnia trafiona. Poziom serii w zasadzie się utrzymuje, może z lekkim spadkiem w czwartym tomie. Spin offa jeszcze nie czytałam. Akeldama jest moim zdecydowanym faworytem:D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze przyzanć, że nabiedziłam sie przy tym tekście, bo co chwila przypominało mi się coś fajnego o czym chciałam napisać ;) Za momencik zabieram się za drugą część i już nie mogę sie doczekać. I bardzo dziękuję za polecankę! jak skończę Protektorat Parasola na pewno wezmę się za kolejne :)

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!