sobota, 8 listopada 2014

'The Body in the Bookcase' Katherine Hall Page






Są książki, które czyta się z przyjemnością. Lekki temat, pewna przewidywalność zdarzeń lub zakończenia i nieskomplikowane postaci nie zawsze muszą oznaczać czytelniczą nudę i beznadzieję. Są też książki przez które brniemy wzdychając, kręcąc się na tyłku, a nasze myśli dryfują w przeróżne, nie związane z lekturą, kierunki (np. co dziś zrobić na obiad, czy Goofy też jest psem jak Pluto, itp.). Nie pytajcie mnie dlaczego uparcie męczyłam tą książkę mimo, że nudziła mnie bezmiernie. Sama tego nie wiem. Za to mogę Wam powiedzieć co sprawiło, że była to tak ciężka dla mnie lektura.

Początek jest niezły. Aleford, małe amerykańskie miasteczko, w którym każdy wie wszystko o każdym. Żona pastora, Faith Fairchild, pochodząca z Nowego Jorku, która ciągle nie do końca pasuje do społeczności. Śmierć jej dobrej znajomej, Sary Winslow, która natknęła się na włamywaczów we własnym domu co sprawiło, że zmarła w wyniku zawału serca. Dom Faith tez został obrabowany. Większość cennych rzeczy, a niektóre były w rodzinie od pokoleń, została skradziona.

Faith, będąc domorosłą panią detektyw, która między obowiązki matki, żony pastora i prowadzenie własnego śledztwa wciska jeszcze prowadzenie własnej firmy cateringowej, nie odzyska spokoju ducha jeśli nie znajdzie osoby odpowiedzialnej za serię włamań, jak i śmierć Sarah. Pomyślałam, że będzie to kolejny lekki kryminał ze spora dawką humoru. Niestety, niestety…

Opisy. Straszne opisy. Długie, niepotrzebne i szczegółowe. Naprawdę czytelnik nie musi wiedzieć wszystkiego. Nie musi znać każdego szczegółu z życia głównych postaci, jak i tych z całkowicie pobocznych wątków. Częste odwołania do elementów współczesnego życia w Stanach, których po prostu nie rozumiałam. Mnogość nazw odnoszących się do przedmiotów codziennego użytku, firm, produktów lekko mnie oszołomiła i zostawiła w głowie wrażenie chaosu. 

Akcja. Niby jest. Faith nieubłaganie ciągnie swoje śledztwo i krok po kroku zbliża się do rozwiązania sprawy. Są kolejne morderstwa, niebezpieczne eskapady i ślepe zaułki. Jednak poprzez nagromadzenie wątków pobocznych akcja się rozmywa i przestaje ciekawić, a jedynie męczy. 

Również styl pisania autorki nie porywa. Nie sprawiła ona, że z wypiekami przewracałam kolejne kartki śledząc perypetie głównej bohaterki. Wszystko jest spokojne, ugładzone i nieprzekonywujące. Tak jak kwestia dzieci głównej bohaterki. A to są w żłobku/przedszkolu, a to córka sąsiadki się nimi zajmuje, a to grzecznie bawią się nie przeszkadzając w żaden sposób Faith w prowadzeniu firmy/ śledztwa. Yhym, jakbym nie miała dwulatki. Na dodatek, bohaterka znajduje czas na zorganizowanie spotkania okradzionych mieszkańców, spotyka się ze swoja teściową i przyjaciółkami, gotuje przepyszne potrawy (co ciekawe, prawie wcale nie robi zakupów) i w ramach prowadzonego śledztwa obskakuje okoliczne aukcje i komisy. Plus ma jeszcze masę innych spotkań. Przy tym, cierpi na bezsenność spowodowaną ostatnimi przeżyciami i mało śpi. Nie wiem, może doba w Nowej Anglii ma więcej niż 24 h. Brakuje mi też w tej książce choćby szczypty humoru, która nadałaby jej więcej smaku.

Plusem jest przedstawienie sposobu w jaki działa handel antykami. Dowiadujemy się o różnych rodzajach handlarzy znajdujących się na kolejnych poziomach handlowej piramidy, jak i o ciemnej stronie tej profesji.
No i jeszcze jednego mnie ta książka nauczyła – szkoda czasu na nudne książki. Ale o tym kiedy indziej.
Polecam wszystkim fanom rozwlekłej fabuły i nudnego stylu.

Pozdrawiam,

Kura Mania.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Dobrze, że chociaż poznałaś ten proceder handlu antykami, bo inaczej naprawdę żal by było tego czasu poświęconego książce.

    Ja ostatnio tak się męczyłam z "Zagadki przeszłości", ale jakoś tak im więcej czasu mija od zakończenia tej lektury tym cieplejsze uczucia mam względem tej książki i co ciekawe przyłapują się nad rozmyślaniem nad jej bohaterami, czyli coś w niej jest.

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyznam się, ze potem w myślach wracałam do tej książki i nawet korcilo mnie, zeby zapoznać się z innymi tomami z serii, ale jedno spojrzenie na przepełnione polki otrzezwilo mnie ;)

    A "Zagadki przeszłości" ciągle przede mną.

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!