czwartek, 6 listopada 2014

'Whispers Underground' Ben Aaronovitch ("Szepty pod ziemią")






No tak, tego można by się spodziewać. Jak tylko Peter Grand powiedział swojej mamie czym właściwie zajmują się w the Folly, ta zaczęła się tym chwalić przed sąsiadami. I kuzynami. I resztą wschodnioafrykańskiej społeczności Londynu. Nawet dzieciaki z podwórka wiedzą o policjancie – czarowniku. Dlatego też pewna wścibska dziewczynka z sąsiedztwa, niejaka Abigail, sprowadziła Granta wraz z jego koleżanką Lesley May pewnej grudniowej niedzieli do Tufnell Park w północnym Londynie. W tym właśnie miejscu tory wchodzą pod szkołę dziewczynki. Miejsce brudne i niebezpieczne, czyli bardzo odpowiednie dla Abigail, która zauważyła tam ducha. Oboje policjantów informację sprawdziło i potwierdziło – faktycznie dziewczynka znalazła tam ducha. Protokół został spisany, obserwacje dały początek kolejnych pytaniom odnośnie magii i duchów. A Abigail została nieoficjalnym współpracownikiem Petera.

Życie byłoby o wiele prostsze jakby praca policjanta polegała jedynie na takich wypadach. Niestety, już kolejnego dnia znaleziono zadźganego NN na torach stacji Baker Street. Jako, że sprawa wydała się podejrzana wezwano Granta, który poczuł dzięki vestigii działalność magiczną. Na domiar złego, zabity młody mężczyzna okazał się synem amerykańskiego senatora, więc bardzo szybko do grupy zajmującej się tym morderstwem przydzielona została twardo stąpającą po ziemi i bardzo wścibską agentkę FBI Kimberley Reynolds.

Wspólne śledztwo the Folly i wydziału do spraw morderstw zaprowadzi policjantów w głąb mrocznych tunelów londyńskiego metra. I kanałów burzowych. I o wiele mniej przyjemnych kanałów odprowadzania ścieków. A to co tam znajdą zaskoczy nie tylko młodego Petera Granta, ale również o wiele, wiele, wiele bardziej doświadczonego Nightingale’a.

W trzeciej już części przygód młodego policjanta Petera Granta dowiadujemy się, że Lesley, której po tym jak w wyniku magicznego opętania rozpadła się twarz, będąc oficjalnie wciąż na zwolnieniu lekarskim dołączyła do the Folly. Trzeba przyznać, że jest to świetny pomysł autora na pokazanie kontrastu między raczej abstrakcyjnym myśleniem Granta i jego brawurowymi (lub, patrząc z innej strony, po prostu głupimi) akcjami, a jej wnikliwym, iście policyjnym umysłem. Kontynuowanie ich współpracy w ramach pracy w the Folly sprawia, że akcja zyskuje dodatkową dynamikę. Lesley wciąż nosi maskę na twarzy, a fakt, że jest ona niewygodna i nie przepuszcza powietrza sprawiając, że resztki twarzy dziewczyny pocą się i swędzą dodaje bezpośrednim i bardzo szczerym komentarzom Lesley jeszcze więcej ironii. Peter odkrywa, że coraz lepiej znosi widok koleżanki bez maski, a oprócz tego traktuje ją jak dawniej (czyt. tęsknie wzdycha patrząc na jej ciało oraz boi się jej ciętych uwag).

Widzimy również różnicę w zachowaniu Petera. Nie dość, ze zaczyna zdawać sobie sprawy z własnej niewiedzy i z tego jaką wagę ma nauka magii i przyległości (np. łaciny) to coraz lepiej udaje mu się chronić tyłek zarówno własny jak i innych. Mimo, że przyznaje, że 

Now, you could literally fill two whole libraries, complete with card files, reference sections, and a brass ladder thing that whooshes around on rails with everything I don’t know about magic.

to potrafi zrobić dobry użytek ze swojej skromnej wiedzy.

Również jego zdolności dedukcji się polepszyły. Jego działania w tej części polegają na solidnej policyjnej robocie, czyli kolejnych przesłuchaniach, wiązaniach faktów i przeglądania ton dokumentów. To właśnie jest według mnie głównym plusem tej serii, jak i świadczy o jej unikalności. Elementy nadnaturalne występują tu jakby mimochodem, są po prostu częścią policyjnego życia w Londynie. Jest to podejście typu – tak, wiem, że to goblin, ale jego nadnaturalne pochodzenie nie sprawia, że nie powinien on przestrzegać prawa, a ja jestem policjantem i je wyegzekwuje choćbym miał użyć magii. Nawet Ci, którzy oficjalnie nie chcą mieć z magią nic wspólnego (jak Stephanopoulos lub Seawoll) traktują ją i pracę Granta jako zło konieczne. Byleby tylko za dużo o tym nie wspominał.  

Widać również, że Grant jest bardziej pewny siebie:
It gave me „the eye” – the fearsome gaze that sheepdogs use to keep their charges In Line. But I gave it “the look” – the stare that policemen use to keep members of the public in a state of randomized guilt.

Oczywiście jak zwykle prześwietnie jest ukazany Londyn. Poznajemy jego kolejną część, tym razem tą kryjącą się pod ziemią. Chyba większość z nas wie o nieużywanych od lat stacjach metrach, ukrytych przejściach czy pozostałościach po pomieszczeniach używanych w czasie II wojny światowej. W powieści znajdziemy to wszystko plus jeszcze trochę. Osobiście interesuję się trochę tym tematem i z przyjemnością przeczytałam historię, której część akcji rozgrywa się właśnie w metrze i kanałach. Jest coś pociągającego w wędrówce po starych, mrocznych tunelach. Czasem wybudowanych nawet kilkaset lat temu. Nie to, że sama bym tam weszła, o nie! Dostajemy również całe mnóstwo ciekawostek i anegdotek dotyczących poszczególnych dzielnic Londynu. 

Kolejnym plusem tej akurat powieści jak i całej serii o Grancie jest humor. Ironiczny, politycznie (nie)poprawny, absurdalny. Czasem wiem, że nie powinnam się śmiać, ale chichotałam jak głupia po przeczytaniu np. tej konwersacji:

‘If you have to walk the tracks with the juice on them you stay off the sleepers. They’re slippery. You slip, you fall, you put your hands out and zap.’
‘Zap,’ I said. ‘That’s the technical term for it, is it? What do you call someone who’s been zapped?’
‘Mr Crispy,’ said Kumar.
‘That’s the best you guys can come up with?’
Kumar shrugged. ‘It’s not like it’s a major priority.’ 

Moim faworytem jest jednak wypowiedź Zacka, kolejnej “magicznej” istoty, a przy okazji współmieszkańca zabitego chłopaka:
‘My dad was a fairy,’ said Zach. ‘And by that I don’t mean he dressed well and enjoy musical theatre’.

A czym lub kim są tytułowe szepty w metrze? O, to już pozostawiam do odkrycia czytelnikom. Ja byłam bardzo zaskoczona, ponieważ oczekiwałam czegoś raczej ponurego i mrocznego, a dostałam… Nie, nie powiem!

Jedynym małym minusem jest to w jaki sposób Peter Grant odkrył mordercę amerykańskiego studenta… Jakoś podejrzanie dobrze mu poszło. Może naprawdę staje się on coraz lepszym policjantem?
Nie mogę się doczekać kolejnej części.

Polecam wszystkim fanom ceramiki, Londynu, podziemnych, mrocznych tuneli, miłośnikom biegania półnago w zimowy dzień po metropolii jak i tym, którzy od głośnych rozmów wolą spokojny szept i świnki.

A dla fanów podziemi proszę, oto link do strony BBC - What Lies Beneath London?

Pozdrawiam,

Kura Mania.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Niestety nie jestem fanką podziemi :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jakbys chciała zapoznać się z jakas lekka Urban fantasy to polecam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!