Ostatni sprawiedliwy, którego los rzucił do miasteczka,
którym rządzi szara eminencja. Jednak wszyscy zainteresowani wiedzą, kim jest
główny czarny charakter. Nasz szlachetny bohater zostaje rzucony w sam środek
wydarzeń, a powodowany szlachetnymi pobudkami stawia czoła zmowie milczenia.
Opowieść jak z klasycznego westernu, prawda?
Jednak główny bohater „Czarnej listy”, Władisław Stasow,
policjant z Moskwy przebywający w nadmorskim kurorcie na wczasach z córką, nie
jest postacią szlachetnego ostatniego sprawiedliwego. Jestem oschłym, emocjonalnie oziębłym egoistą, umiarkowanie leniwym i ostrożnym
– tak o sobie mówi. Nie jest to do końca prawda, bo Stasow to po prostu najzupełniej
zwykły człowiek, przyzwoity, dbający o swoje dobro, ale i próbujący walczyć o
dobro ogólne. Ma już dosyć pracy w policji, irytuje go ona i męczy. Dlatego tuż
po urlopie odchodzi z pracy. Afera, na której trop wpada podczas urlopu, ma być
jego ostatnia sprawą. Zajmuje się nią nieoficjalnie, powodowany sympatia do
młodego policjanta Siergieja Lisicyna, który zajmuje się tą sprawą z ramienia lokalnej
policji.
Powieść zaczyna się dosyć leniwie, wręcz urlopowo. Jakby mimochodem
poznajemy kolejnych bohaterów, którzy odegrają swoja rolę w późniejszej akcji,
jak i dowiadujemy się o niby banalnych, nic nie znaczących wydarzeniach, które
miały miejsce w kurorcie. Dodatkowego smaczku kryminałowi dodaje fakt
umiejscowienia jego akcji w czasie filmowego festiwalu, a część jego bohaterów
to właśnie osoby związane z przemysłem kinowym. Była żona Stasowa, Rita o
boskich nogach, jest krytykiem filmowym. Ofiara (ofiary? Nie chcę teraz
zdradzać za wiele) to aktorka. Poznajemy artystyczne środowisko, w którym każdy
z każdym, miłość zmienia się w nienawiść, a plotka rządzi wszystkim.
Pomijając to, że Stasow angażuje się aktywnie w rozwiązanie sprawy
zabójstwa, ma również swoje prywatne problemy. Dotyczące jego relacji z
zamkniętą w sobie, wiecznie zaczytaną, ośmioletnią córką, zazdrosną byłą żoną,
jak i nową znajomą, pulchną Tatianą, poznaną na wywczasie.
Powieść napisana jest lekko, czyta się ją szybko, a wciąga
jak diabli. Gdyby nie to, że sięgnęłam po nią przy okazji wyzwania GRA W
KOLORY, to byłaby to idealna lektura na leżak, ew. pod gruszę. Fabuła ciekawie
poprowadzona, ale nie przesadnie skomplikowana, bardzo wciągająca. Ważne jest również
to, że w powieści jest wiele humorystycznych scenek, które dodają jej lekkości.
Bohaterowie są ciekawie skonstruowani. Nawet jeśli nie
pamiętam tych wszystkich skomplikowanych nazwisk to w pamięć zapadają postacie
nawet drugoplanowe. Wystarczyło jedynie kilka zdań, parę scenek, a łatwo było
skojarzyć kto jest kim w powieści, jak również zapamiętać poszczególne
charaktery.
Jak zwykle w powieściach Marininy realia życia współczesnej
Rosji są świetnie opisane. Uczciwie przyznam się, że oprócz tego co widzę w codziennych
informacjach nic nie wiem o Rosji, zawsze widzianej przez pryzmat
komunistycznej przeszłości i politycznych wyczynów Putina. Dzięki powieściom
tej rosyjskiej autorki dowiaduję się wielu wiadomości o życiu współczesnych
Rosjan. Również praca rosyjskiej policji jest opisana drobiazgowo, ale
ciekawie. Akurat w tej powieści nie mamy zbyt wielu o niej informacji, ponieważ
Stasow przebywa na urlopie, ale w innych kryminałach, których bohaterką jest
Kamieńska jest wiele ciekawych detali.
Jedynym chyba minusem jest to co zawsze mnie razi w
rosyjskich powieściach. Te nazwiska, otczestwa i makabryczne zdrobnienia.
Władimir to i Dima, i Sława, i Władik. Trzeba jednak przyznać, że po
kilkudziesięciu stronach przyzwyczaiłam się już do tego rosyjskiego kolorytu i
nawet Iroczka mnie nie raziła.
„Czarna lista” była miłym zaskoczeniem. O ile kryminały
Marininy nie są równe i wśród wielu, całkiem udanych, znajdują się niemiłe
niespodzianki, to „Czarną listę” mogę z czystym sumieniem polecić każdemu. Jak
na razie jest to najlepsza książka jaką czytałam w tym roku i na pewno długo
będzie na czele takich właśnie kryminałów jakie lubię – lekkich, wciągających,
mistrzowsko napisanych. Nawet pomimo faktu, że w sumie cała historia budzi we
mnie bezsilną złość na taki, jak opisany
w powieści, stan rzeczy.
Polecam fanom kryminałów, tym, którzy chcą dopiero zacząć
swoją z nimi przygodę, jak i każdemu, kto szuka lekkiej, ale świetnie napisanej
lektury na urlop.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
PS. „Czarna lista” to kolejna książka, której okładka nijak
ma się do treści. Wiem, że to temat-rzeka, ale ciągle mnie zadziwiają decyzje
ludzi odpowiedzialnych za takie rzeczy.
PS2. Książkę przeczytałam w serii Polityki Zima z Kryminałem
2012. Zima i Lato z Kryminałem to moje ukochane serie Polityki i mam cichą
nadzieję, że jednak będą kontynuowane w przyszłości.
M.
Miałabym problemy z tymi wszystkimi zdrobnieniami. Już same imiona i nazwiska po rosyjsku trudne są do zapamiętania. Zbyt długo czytam każdą książkę i ciężko byłoby mi zapamiętać kto jest kim. Zamiast skupiać się na treści pewnie całą energię skierowałabym w zapamiętanie tych odmian imion.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony fajnie byłoby poczytać o współczesnej Rosji. Ostatnio mam jakiś zawias na książki obyczajowe, i nawet jeśli w moje ręce trafi jakiś kryminał, to doszukuję się w nim scen z życia wziętych.
No rosyjskie imiona i nazwiska plus otczestwa to jakas masakra jest. Czasem w przypadku książek tej autorki ginie się jeśli bohaterowie maja podobnie brzmiące nazwiska. Ale warto troszkę się pomęczyć,no ta akurat powiesc jest wyjatkowo przyjemna w czytaniu.
Usuń