Pozostając w duchu Walentynkowym mamy dla Ciebie jeszcze dwie pozycje. Pierwsza jest ie wymagającą, miłą oku z okładką w porażającym kolorze różu.
‘A Kiss Like This’ to typowa wyliczanka dotycząca różnych
rodzajów całusów. Tak więc mamy delikatny i wysoki buziak żyrafi, jak i szybki
i mały mysi. W tym duchu poznajemy kolejno całusy już wspomnianych zwierząt,
ale również ryb, pszczół, słoni i sów. Warto zauważyć, że zawsze jedno ze
zwierząt jest małe, a drugie duże co, jak błyskotliwie choć z pewnym znudzeniem
zauważyła mała Mimi, oznacza, że jest bejbi i mama, ewentualnie tata.
Normalnie taka wyliczanka znudziłaby doszczętnie Mimi, która
zazwyczaj pragnie, choćby szczątkowej fabuły. Jednakże ciekawy myk zastosowała
autorka, który przykuł uwagę młodej czytelniczki na pewien czas. Otóż, oprócz stron zwykłych, wielkowymiarowych, dostajemy
pół-stroniczki, których przewrócenie pokazuje opisane wcześniej buziaki
zwierzątek.
Nie wiem dlaczego, ale moment przewracania tych mniejszych
kartek powoduje u Mimi ekscytację sięgającą zenitu. Każde buzi-buzi przyjmuje z
okrzykiem „O jeśt!” i z chichotaniem. Zapewniło jej to zabawę na jedno
popołudnie. Potem książka poszła w kąt. Dobrze, że była wypożyczona z
biblioteki.
Proste, niewymagające ilustracje z grubymi, czarnymi
konturami miłe są oku. Temat banalny, ale sympatyczny. Podsumowując, fajna
książeczka właśnie na jedno popołudnie, ale lepiej wypożyczyć niż zakupić. Może
Mimi jest już za duża na takiego typu książeczki? W końcu obcykana jest w różnego
rodzaju „udziwnieniach”, czyli lift-the-flap/pop-up
books (są jakieś polskie odpowiedniki angielskich nazw?), więc oczekiwała
większego szału.
Ale i tak dostałam moc mokrych buziaków-obśliniaków, a
całuśno-przytulaśny nastrój udzielił się Mimi na całego.
Drugą pozycją jest prezent dla małej Mimi na Walentynki,
czyli „Całuski i buziaczki” Agnieszka Frączek & Selma Mandine. Przeczytałam
o tej pozycji, na którymś z blogów i nie mogłam się oprzeć, żeby nie zamówić.I
był to strzał w dziesiątkę.
Główny bohater (choć z początku myślałyśmy, że to jednak
jest dziewczynka) wymienia rodzaje buziaków. Np. ten od mamy „pachnie
groszkiem, bzem, budyniem i tym proszkiem, który sypie do szarlotki”. Podobnie
opisane są pozostałe całusy członków rodziny. Niebanalnie i uroczo. Na samym
końcu, bohater mówi, że wszystkie te tak różne buziaki łączy jedna rzecz –
uczucie! I takie właśnie sympatyczne przesłania lubimy.
Książek o buziakach jest tysiąc, ale ta wyróżnia się
przepięknymi, „baśniowymi” ilustracjami. Są takie jakby lekko rozmyte,
nieprzeładowane szczegółami, cieszą oko. Książka wydana jest bardzo ładnie.
Okładka jest lekko „puchata” , strony ze śliskiego papieru porządnie zszyte.
Często sobie do niej wracamy. Szczególnie, że tekst wpada w
ucho, a Mimi próbuje go naśladować. I co bardzo ją ciekawi, tekst jest wydrukowany w różnych ciekawych zawijasach.
Pozdrawiamy,
Kura Mania i mała Mimi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!