czwartek, 9 lipca 2015

Zbrodnia w kurniku: „Pod Zawianym Kaczorem” Martha Grimes




Kiedy londyński inspektor Richard Judy odwiedza dawnego kolegę w Stratfordzie nie spodziewa się, że zostanie poproszony nie tylko o wyjaśnienie sprawy zaginionego chłopca pewnego amerykańskiego milionera, ale również o rozwiązanie sprawy morderstw popełnianych przez seryjnego psychopatę, który oprócz rozprutych ciał swoich ofiar zostawia jeszcze jedną bardzo specyficzną rzecz. Pierwsze trzy ofiary, jak i zaginiony chłopiec, są częścią wycieczki zorganizowanej przez amerykańskie biuro podróży, którego targetem byli obrzydliwie bogaci Amerykanie. Pierwsza ofiara to niezbyt atrakcyjna niczym nie wyróżniająca się kobieta, druga to pasierbica milionera, a trzecia to jego żona. 

A kto jest czwartą ofiarą? Czy każdy jest tym za kogo się podaje? A co łączy z tymi morderstwami kidnaping, który otwiera powieść?

Powieść w dobrym starym stylu, w której poznajemy na pozór zwyczajną grupę ludzi powoli odkrywając ich grzeszki, nieciekawą przeszłość i niemoralne motywy działań. Wydaje się, że mordercą może być każdy z nich.

Akcja rozgrywa się w Stratford-upon-Avon, miejscu urodzenia Szekspira, które jest zarówno kolejnym punktem na trasie amerykańskiej wycieczki, jak i wspomnianym miejscem odwiedzin Judy’ego. To właśnie miejsce rozgrywania akcji dodaje niezwykłego smaku powieści. Przeplatana nie tylko kolejnymi wizytami w teatrze czy opisem  poświęconych Szekspirowi miejsc w mieście, zawiera również wiele odniesień do epoki elżbietańskiej. 

Pierwszym i najważniejszym z nich jest fakt, że seryjny morderca zostawia przy swoich ofiarach strofę pewnego wiersza. Jako, że rzecz dzieje się w latach osiemdziesiątych chwilę zajęło znalezienie odpowiedniego poematu (czyli zamiast zapytać wujka Google trzeba było posiedzieć trochę w bibliotece). Udało się to genialnemu przyjacielowi Judy’ego, czyli przebogatemu Melrose’owi Plant, który nie chcąc bawić się w arystokrację zrzekł się kilka lat wcześniej tytułu szlacheckiego. Okazało się, że jest to poemat elżbietański, a każda z jego części poniekąd opisuje osobę, która stała się ofiarą seryjnego mordercy.  

 Kolejnym wątkiem nawiązującym do Szekspira jest praca naukowa Harveya Schoenberga, miłośnika ówczesnych komputerów, która podporządkowana jest pomysłowi, że to William Szekspir stoi za śmiercią swojego konkurenta Christophera Marlowe’a (który miał zginąć w bójce, ale nie ma dokładnych informacji, które mogą to potwierdzić) i która przewija się przez całą powieść. Sama atmosfera powieści, krwawa, ponura, ale i nasycona elementami humorystycznymi, wydaje się jakby żywcem wzięta z dzieł Szekspira. Można powiedzieć, że to duch właśnie tego pisarza unosi się nad „Pod Zawianym Kaczorem”. 

Oprócz głównego wątku kryminalnego jest również zarysowany wątek romansowy między Richardem Judym a Vivian Rivington, która obecnie zaręczona z pewnym Włochem, miała chyba swój udział w życiu uczuciowym zarówno Judy’ego, jak i Planta. Nie jest on jednak specjalnie zaakcentowany, a raczej jest takim detalem pozwalającym poznać lepiej inspektora, jak i nawiązującym do poprzednich części z tym bohaterem („Kaczor” to czwarta część z serii mu poświęconej). 

Jeśli mam ocenić Marthę Grimes po tej jednej powieści to muszę jej przyznać, ze pomimo tego, że jest Amerykanką świetnie oddaje specyficzny angielski klimat. W dodatku gama postaci przez nią stworzonych jest oddana humorystycznie, bardzo sugestywnie i od razu zapada w pamięć. Genialny Melrose Plant, jego niezrównana ciotka lady Agatha, łatwo wpadający w złość przełożony Judy’ego, jak i jego wszystko olewający kocur, który mieszka w budynku Scotland Yardu sprawiają, że aż chce się sięgnąć po kolejna powieść tej autorki, i kolejną, i kolejną…

Jest to świetny kryminał z intrygującą fabułą, ciekawymi postaciami, sugestywny, nieprzekombinowany i z lekkim dreszczykiem. Ma też w sobie wiele humoru, nie tylko czarnego, ale takiego lekko ironicznego. Uwielbiam takie powieści, ze specyficznym angielskim klimatem i postaciami  wziętymi z życia codziennego, mimo, że lekko ekscentrycznymi. Takie, które zostawiają po sobie odczucie głębokiej czytelniczej satysfakcji, bez szargania nerwów i wytężania intelektu, ale jednocześnie prowadząc lekką i inteligentną grę z czytelnikiem.  Z chęcią zapoznam się z resztą przygód inspektora Richarda Judy’ego.

Polecam wszystkim fanom kryminałów rozgrywających się na angielskiej prowincji oraz miłośnikom elżbietańskich klimatów, Szekspira i Marlowe'a.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.


4 komentarze:

  1. Przyznam, że jestem chyba kompletną ignorantką. Byłam przekonana, że Martha Grimes jest Brytyjką!

    Nie zmienia to jednak mojej chęci zapoznania się z książkami tej pisarki. Lubię kryminały o ciekawej, niestandardowej fabule, lubię soczystych bohaterów i wszelkie dreszczyki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja też nie wiedziałam, że Grimes jest Amerykanką! Jakoś tak przypadkowo przeczytałam coś o niej i byłam w szoku, bo "Pod Zawianym Kaczorem" jest na wskroś brytyjskie!

      Usuń
  2. Uwielbiam książki Marthy Grimes - to, w jaki sposób portretuje senne miasteczka, klimatyczne puby, no i - postaci ! Lady Agatha i jej kwestie potrafią rozbawić do łez.
    pozdrawiam
    tommyknocker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie już korci, żeby znów coś jej przeczytać tak mi się "Pod Zawianym Kaczorem" podobało.

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!