wtorek, 14 lipca 2015

Zbrodnia w kurniku: „Blacksad. Pośród cieni” Diaz Canales & Guarnido (Blacksad #1 )




John Blacksad, prywatny detektyw, rozpoczyna swój dzień oglądając zwłoki swojej dawnej kochanki, „zimne zwłoki pięknego snu”, która została zamordowana w swojej rezydencji. Policja nie ma ani żadnych śladów, ani motywu ani podejrzanego. Blacksad nie jest jednak w stanie im pomóc, bo wszystko to co łączyło go z piękną aktorką Natalią już dawno się przebrzmiało.

W imię tego dawno zakończonego związku, Blacksad próbuje rozwiązać zagadkę morderstwa Natalii na własną rękę. Zaprowadzi go to nie tylko do dawnych znajomych, ale poprzez spelunki odwiedzane przez gwiazdę z jednych z jej kochanków prosto do biura najważniejszego człowieka w mieści. 


Świetny kryminał w stylu noir, z głównym bohaterem  jakby żywcem wziętym z Raymonda Chandlera. No gdyby ten mistrz kryminałów pisał o kotach. Bo John Blacksad jest kotem. Nie jakąś tam kizią-mizią, ale wielkim, czarnym, panterowatym kotem, z papierosem wiecznie wepchniętym między wykrzywione ironicznym uśmiechem usta, w wymiętym prochowcu (mimo, że nowym), bez złudzeń, ale za to z wbudowanym systemem zasad w imię, których nie zawaha się zaryzykować własnego życia.

Antropomorficzne przedstawienie postaci jest ryzykowne. Z jednej strony może kojarzyć się z klasycznymi baśniami lub cukierkowymi produkcjami rodem z Disneya. Z drugiej strony ciężko uchwycić najważniejsze cechy danego gatunku i zmiksować je z bardziej ludzkim  przedstawieniem postaci, tak, żeby wszystko wyglądało spójnie i gładko.  Według mnie, Guarnido świetnie wywiązał się z tego zadania. Blacksad jest takim ludzkim kotem (mimo, że brzmi to rodem z doktora Moreau to się sprawdza). Świetnie oddane są ludzkie emocje wyrysowane mistrzowsko na kociej mordzie, co momentami wygląda naprawdę zabawnie (np. zaskoczenie Blacksada świetnie mi znane z „twarz” moich kotów). Oprócz kociego Blacksada jest jeszcze ścigający go bezwzględny jaszczur, barmanem jest włochata Świna w białym podkoszulku, a porządnym komisarzem policji owczarek niemiecki. Cechy gatunkowe antropomorfizowanych zwierząt odpowiadają oczywiście poniekąd cechom, które noszą ich postaci, ale nie jest to, aż tak zaakcentowane jak np. w przypadku ‘Mausa’, gdzie jest to przerażające i okrutne. Oczywiście, Blacksad jest o wiele lżejszą tematycznie  powieścią. Jednak, kiedy detektywowi pomaga szczur od razu wiadomo, że nie może skończyć się to dobrze (sam Blacksad stwierdza, że wstręt do niego jest instynktowny. Humor jest tutaj równie czarny jak sierść kocura). Jedynym małym minusem jak dla mnie jest przedstawienie kobiet w powieści, bo o ile zwykła myszka-sprzątaczka jest narysowana w podobny sposób jak reszta męskich postaci, czyli mając mocno zaakcentowane cechy gatunkowe, to już seksbombom bliżej do człowieka niż zwierzęcia.

Kolejnym plusem jest trochę takie jakby filmowe przedstawienie Ameryki lat pięćdziesiątych, które świetnie wprowadza w klimat opowieści, który jest mroczny. Walki gangów, niebezpieczne dzielnice, brutalne napaści, mroczne ulice i zgniła atmosfera zepsucia sprawia, że nie dziwi rozczarowanie życiem głównego bohatera, jak i brudne sprawki dotyczące nawet tych najpiękniej świecących gwiazd.  Jest to historia pełna życia i mrocznych żądzy, a strona graficzna świetnie ją oddaje przy pomocy kolorystyki, jak i mnogości detali.

Ostatnim moim zastrzeżeniem jest to, że ta powieść po prostu jest zbyt krótka! Akcja jest nieskomplikowana i szybka,  ale mi bardziej przypadłoby do gustu, gdyby troszkę tą akcję zwolnić na rzecz jeszcze lepszego i głębszego oddania atmosfery. Po jednym, zbyt szybkim przeczytaniu, zaczęłam od początku, bo aż szkoda było wychodzić ze świata Blacksada.

Jestem wielką fanką kryminałów Raymonda Chandlera, więc równie szybko i mocno pokochałam przygody Blacksada. Powoli sobie kompletuję serię. Powoli, bo ceny trochę straszą, a dodatkowo niektóre pozycje ciężko jest dostać. 



Polecam wszystkim fanom kryminałów w stylu noir, Chandlera, miłośnikom kotów oraz tym czytelnikom, którzy chcą być cool, bo ta seria jest tak cool, że bardziej być nie można.

Żegnaj, laleczko,
Kura Mania.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Oraz Klucznik 2025 (kryminał pisany męską ręką).


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!