wtorek, 30 grudnia 2014

‘The Wind in the Willows’ Kenneth Grahame („O czym szumią wierzby”)





‘The Wind in the Willows’ jest już klasyczną pozycją jeśli chodzi o literaturę, nie tylko dziecięcą. Opowieść o przygodach sympatycznego Kreta, który porzuciwszy swoją norkę zamieszkał ze Szczurem w jego domku nad rzeką urzeka urokiem czytelników już od ponad stu lat. Bogata gama postaci takich jak poważny i szlachetny Borsuk lub nie słuchający nikogo, ciągle wpadający w kłopoty, Ropuch sprawia, że jest to świetna lektura nie tylko dla dzieci. Zresztą czego tutaj nie ma! Jest i cygański wagon, fascynacja sportowymi autami, walka o odzyskanie domu, jak i niebezpieczna podróż przez dziki las. Przygody zwierzątek dyktuje zmiana pór roku, ale wzbogacone są właśnie o te elementy typowe ludzkim perypetiom jak samochody czy kolej (albo na przykład wtrącenie Ropucha do londyńskiego więzienia).

Jednak pod płaszczykiem opowieści dla dzieci autor porusza wiele tematów, które... hmm… są bardzo brytyjskie.  Pokazuje na przykład jakie niebezpieczeństwa ze strony industrializacji czyhają na wiejskie życie, na spokój ziemiaństwa, można by rzec. Ropuch, nie jest zbytnio lubiany ze względu na swoje „rewolucyjne” poglądy na temat sportowych samochodów, jak i z powodu jego zamiłowania do awanturniczych podróży. Ta pewna stereotypowość  poglądów typowa dla Anglików tamtego okresu sprawia, że wszystkie te opowieść przesycone są staroświeckim urokiem jak i pewną nostalgią. Są to historie snute przy buzującym ogniu w kominku kiedy za oknem szaleje śnieżyca. Lub te, do których wracamy w leniwe letnie popołudnie, kiedy opite pszczoły sennie bzyczą, a my w półdrzemce bujamy się w hamaku.

Naprawdę chciałam pokochać tę książkę, bo czytałam tak wiele pochlebnych o niej opinii. Niestety, ciężko mi się ja czytało, momentami była po prostu nudna. Chyba najlepsze były historie poświęcone perypetiom Ropucha, bo tam była akcja. Pozostałe historyjki to takie niewinne opowiastki dla dzieci, choć nie wiem czy moja szalona Mimi będzie w przyszłości zafascynowana opowiadaniami o codziennych sprawach zwierząt  z nad rzeki. Cieszę się, że przeczytałam ‘The Wind…”, ale nie odnalazłam w niej spodziewanego uroku.

Trzeba jednak przyznać, ze wszystkie opowieści zebrane w książce są po prostu afirmacją radości i szczęścia, jak i pokazują siłę przyjaźni i lojalności. Pomimo tego, że Ropuch oszukał swoich przyjaciół i złamał dane im słowo to bez zastanowienia chcą oni mu pomóc kiedy napytał sobie biedy i przez pobyt w więzieniu stracił swoje domostwo. Również kiedy Szczur nabiera niezdrowej chętki na opuszczenie domu i wyruszenie w daleką drogę pod wpływem opowieści o podróżach napotkanego przypadkowo wędrowca to Kret pomaga mu w przezwyciężeniu fascynacji i roztacza nad nim opiekę. Jest to wielka siła tych historyjek – pokazują jak wielką rolę gra w życiu wierność i przyjaźń.

Warto również wspomnieć o cudnych ilustracjach stworzonych przez E.H. Sheparda, który również narysował klasycznego Kubusia Puchatka. 



Polecam wszystkim miłośnikom sportowych samochodów, brytyjskości i sielskiej wsi oraz fanom przygód rezolutnych zwierząt. Znad rzeki.

Pozdrawiam,
Kura Mania.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Kiedyś czytałam tę książkę w wydaniu kilkutomowym, ale zupełnie nie pamiętam treści.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo tego, ze to takie mile historyjki (a moze właśnie dlatego) mi też zacierają się w pamięci, a przecież nie dawno je czytałam!

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!