czwartek, 25 grudnia 2014

„Morderstwo w Boże Narodzenie” Agatha Christie


Moja prywatna, osobista choinka :)


- Więc pan sądzi, że ktoś kłamie? – spytał Sugden.
- Mon Cher, każdy kłamie. Warto oddzielać niewinne łgarstwa od kłamstw istotnych.

Boże Narodzenie to czas, który poświęcamy rodzinie i przyjaciołom. Czas zgody i wybaczania, zapominania o tym co nas dzieli, aby spędzić miło czas z bliskimi. Czasem nie widzimy się ze swoimi krewnymi wiele miesięcy, a nawet lat, więc wspólne spotkanie jest miłą okazją do odnowienia kontaktu.  Czy jednak jest tak naprawdę? Czy takie rodzinne zgromadzenie nie sprzyja uzewnętrznieniu wewnętrznych tarć, odnowieniu starych niesnasek, a po pewnym czasie spędzonym razem z rodziną marzymy o uwolnieniu się od krewnych i zaszyciu się we własnych czterech ścianach lub ewentualnie natychmiastowym się ich pobyciu z domu.

Simeon Lee, starszy zgryźliwy pan, który za młodu złamał wiele serc niewieścich, był bezlitosnym partnerem w biznesie, a swoją żonę zdradzał wielokrotnie, postanowił zgromadzić całą swoją rodzinę na Święta. Do swojego domostwa, w którym mieszka razem z zupełnie mu podporządkowanym synem Alfredem i jego żoną Lydią  zaprosił trzech pozostałych synów –marzyciela Davida z żoną Hildą, który winą za śmierć matki obarczył ojca i opuścił dom rodzinny tuż po jej śmierci w wieku lat szesnastu oddając się malarstwu i nie utrzymując z ojcem kontaktów, dusigrosza  George’a, robiącego polityczną karierę z Magdaleną, jego o dwadzieścia lat młodszą żoną lubującą się w pięknych strojach. Jest też syn marnotrawny,  Harry, który wiele lat wcześniej zdefraudował sporą sumę pieniędzy z firmy ojca i uciekł. Większość członków rodziny uznała go za zmarłego, a jego nagłe pojawienie się było prawdziwym dla nich szokiem. Kolejnym niespodziewanym gościem była wnuczka Simeona, pół-Hiszpanka, Pilar Estrayados. Gościem spoza rodziny, również niespodziewanym, jest Stephen Farr, syn dawnego partnera w interesach pana Lee, jeszcze z Afryki Południowej, gdzie ten dorobił się majątku. 

Staruszek miał ubaw widząc jak między jego synami odżyły dawne animozje, szczególnie kiedy jego ulubienicą stała się Pilar. W dzień Wigilii zwołał nieformalne zgromadzenie rodzinne na którym obraził prawie wszystkich wyciągając stare brudy i wytykając ich wady.  Mimo, że wydawało się, że nie może być gorzej, pogorszyło to stosunki wewnątrzrodzinne jeszcze bardziej. 

W domu oprócz rodziny jest jeszcze służba – Horbury,  osobisty służący pana Lee i stary, niedowidzący Tressilian, wieloletni lokaj, który pamięta jeszcze czasy młodości Simeona. 

W starym domu nie ma szczególnie świątecznej atmosfery – wszyscy pokłóceni, Pilar i Stephen czują się nieswojo, a jedyną osobą, której w miarę dopisuje humor jest złośliwy staruszek. Nagle wieczorną ciszę przerywa straszny hałas przewracanych mebli i nieludzkie wycie dochodzące z piętra. Okazuje się, że starszy pan leży z poderżniętym gardłem, a niewyobrażalne ilości krwi pokrywają wszystkie meble w pokoju. Drzwi zamknięte były od środka, a okno nie otwiera się szerzej niż na lufcik. Gdzie jest morderca? I kim on jest? Wiele osób miało motyw, a sprawę komplikuje dodatkowo kradzież diamentów zgłoszona policjantowi Sugdenowi przez staruszka kilka godzin przed jego śmiercią.

Zbiegiem okoliczności Herkules Poirot przebywa z wizytą u pułkownika pod którego nadzorem znajduje się okręg, w którym zamordowano starszego pana. Jako nieformalny konsultant pomaga on w prowadzonym śledztwie, a potem na prośbę Alberta rozwiązuje zagadkę. 

W powieści tej mamy wszystko to co najlepsze w kryminałach Agathy Christie – szczupłe grono zamieszanych w morderstwo osób, kilka wskazówek, które dopiero pod koniec historii nabierają sensu, a rozwiązanie zagadki możliwe jest dzięki bystremu umysłowi detektywa i jego nietypowemu torowi myślenia. Świetnie się bawiłam typując kolejne osoby na mordercę i próbując umieścić w całym obrazie kolejne ślady. Ach, nie spodziewałam się takiego zakończenia zupełnie! Okazało się, że każdy ukrywa jakieś grzeszki, a luźne podejście do mówienia prawdy dodatkowo zaciemniało obraz sprawy. W sumie, konstrukcja opowieści jest dosyć podobna do wcześniej czytanego przeze mnie „Morderstwo w Orient Expressie” (już niedługo na blogu), ale nie zmienia to faktu, że jest to kawał porządnej lektury. Pewna teatralność tej powieści (bohaterowie pojawiają się, wygłaszają krótkie kwestie i znów znikają) dodawała jej jedynie smaku. Podobnie jest w „Dziesięciu Murzynkach” tej autorki.  Atmosfera gęsta i napięta, stary dom o wielu oknach i mrocznych pokojach, których ściany widziały zbyt wiele nieszczęścia oraz rodzina od lat skłócona i zależna od pieniędzy i kaprysów starego Simeona. Świetna książka!

Polecam wszystkim fanom klasycznych kryminałów, błyskotliwej dedukcji jak i tym, którzy znudzeni są przesłodzonym obrazem Świąt Bożego Narodzenia.

Wesołych Świąt!

Kura Mania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!