piątek, 26 grudnia 2014

„Morderstwo w Orient Expressie” Agatha Christie



Pociąg przemierzający cały kontynent. Jeden wagon, a w nim czternaścioro pasażerów. Plus konduktor. Wśród podróżujących jest słynny belgijski detektyw Herkules Poirot. Jego współpasażer zza ściany, Samuel Ratchett, zostaje zamordowany tej nocy kiedy pociąg zatrzymuje się z powodu zamieci śnieżnej. Skład nie może ruszyć, ponieważ utknął w zaspach. Nikt nie może wyjść z pociągu, ale również przez najbliższe kilkanaście godzin nikt nie przyjdzie pasażerom z pomocą. Czy mordercą jest jeden z pasażerów? Czy może jest to osoba z zewnątrz, która chyłkiem wkradła się do pociągu? Gdzie jednak się schowała? Kim jest tajemnicza kobieta w czerwonym kimonie  w smoki widziana przez kilku pasażerów w noc kiedy zamordowano Ratchetta? Czy Poirot dzięki swojej niezwykłej inteligencji i zdolności dedukcji znajdzie odpowiedzi na te i inne pytania?



Cóż, to była za lektura! Książka zakupiona w lato, zgubiła mi się pomiędzy innymi. Pamiętałam, że ma czerwoną okładkę nie mogłam jednak jej znaleźć. Zmylił mnie czarny grzbiet powieści, ale na szczęście znalazłam ją. Gdzie była? Na półce książek do przeczytania na teraz. Hm, no comments. 

Wracając jednak do powieści – nie czytałam jej wcześniej, a ekranizację oglądałam jako dzieciak, więc nic
Wagon restauracyjny
z niej nie pamiętałam. Przed „Morderstwem…” przeczytałam jedynie kilka powieści Agathy Christie i muszę przyznać, że nie wszystkie z nich mnie zachwyciły. Niektóre wydawały mi się jedynie pretekstem do przedstawienia wymyślnego morderstwa, w którym to nie bohaterowie (płascy i jednowymiarowi), a skomplikowana zagadka wysunięta była na pierwszy plan. Tutaj jednak dostajemy pełnokrwiste postaci z którymi sympatyzujemy (lub wręcz przeciwnie), każda z własną, odrębną osobowością i zachowaniami dla niej charakterystycznymi. W pewnym jednak momencie kiedy Poirot odkrywa prawdę o pasażerach pociągu okazuje się, że to co o nich myśleliśmy to jedynie bujda na resorach. Muszę przyznać, że zwiodła mnie lady Agatha okrutnie. Pewnie dla tego to taka świetna historia. Atmosfera eleganckiego wagonu egzotycznego pociągu, przedziwna mieszanka kulturowo-klasowo-narodowościowa pasażerów w nim podróżujących i patowa sytuacja ugrzęźnięcia w śniegu sprawiła, że zarwałam dla tej opowieści noc (mimo, że prawie nigdy tego nie robię). Czułam wręcz lekki zaduch przegrzanych przedziałów, pod palcami wyczuwałam lakierowane drewno, a przed oczyma miałam przepiękne szaty podróżującej arystokracji przeplatającej się z codziennymi, lekko znoszonymi ubraniami „zwykłych” śmiertelników.

Kuszetka
Niezrównany mały Belg z wąsikiem i o niezwykłym umyśle sprawił, że wytężałam swoje, jakże mierne  w porównaniu z jego, siły umysłowe i starałam się znaleźć rozwiązanie zagadki śmierci Ratchetta. Niestety, moje typy zawiodły, a rozwiązanie które wydawało się niemożliwym okazało się prawdziwe. To jak Poirot dochodzi do rozwiązania zagadki tylko dzięki swojemu umysłowi i zdolności dedukcji to najmocniejsza strona tej książki, która dzięki temu należy już do klasyki i to nie tylko kryminału.

Polecam wszystkim fanom klasycznego kryminału, tym, którzy miłują sprawiedliwość ponad wszystko jak i fanom podróży pociągiem.

Pozdrawiam,

Kura Mania.


PS. Teraz żałuję, że nie zdecydowałam się na zakup kolejnych tomów i na skompletowanie całej serii. Mam pojedyncze tytuły Christie, ale jak pięknie by wyglądały wszystkie w ujednoliconej szacie graficznej. Ech. Mądra Kura po szkodzie.


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Och jak pięknie opisałaś atmosferę pociągu :)

    P.S. Zajrzyj na stronę wydawnictwa, może da się jeszcze zakupić prenumeratę? A może na allegro można dostać całą serię?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)

      dobry pomysł z tym sprawdzeniem w wydawnictwie. Część książek mam z serii wydawanej w Anglii, wiec mogłabym dokupić brakujące (czyli mnostwo;) )

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!