wtorek, 21 lipca 2015

‘The Watcher in the Shadows’ Carlos Ruiz Zafon ("Światła września")




Dawno temu był sobie bardzo zdolny zegarmistrz. Pewnego razu do jego sklepu zaszedł tajemniczy klient i zamówił skomplikowany zegar, którego wskazówki miały chodzić w odwrotną niż normalnie stronę. Klient sowicie zapłacił zegarmistrzowi, a ten pracował ciężko i włożył całe swoje serce i całą swoją duszę w ten projekt. Klient był bardzo zadowolony. Krótko po tym zegarmistrz zauważył, że zaczął się gwałtownie starzeć i to tak szybko i niespodziewanie, że nie tylko nie poznawali go jego sąsiedzi, ale i on sam nie poznawał własnej twarzy w lustrze. Znalazł swojego tajemniczego klienta i zażądał wyjaśnienia. Ten powiedział mu, że jako, że włożył całą swoją duszę w ten dziwny zegarek, stracił ją i zaczął się starzeć. Zgodził się jednak odwrócić ten proces jeśli zegarmistrz odda w zamian swój cień. Zegarmistrz zgodził się bez namysłu. Kilka dni później, w okolicy doszło do kilku strasznych mordów, a świadkowie wskazali zegarmistrza jako na tego kto za nimi stał. Został on uniewinniony, ale zdał sobie sprawę, że to jego własny cień był mordercą.

Był sobie pewien nieszczęśliwy chłopiec, który w samym środku swojej rozpaczy spotkał tajemniczego osobnika, właściciela fabryki zabawek widzianej tylko przez dzieci, który obiecał mu, że kiedyś wszystko będzie dobrze i, że to on właśnie będzie kontynuował chwalebną tradycję konstruowania zabawek. W zamian jednak musiał przyrzec, że serce jego będzie należało tylko do starego fabrykanta.

Nieszczęścia dotykają każdego, a Irene oraz jej rodzina są na to przykładem. Po śmierci ojca Irene rodzina wpadła w długi. Bieda dotknęła ich dotkliwie zmuszając do niewdzięcznej pracy i sprzedania prawie wszystkich rzeczy. Kiedy matka Irene dostaje propozycję pracy na francuskim wybrzeżu jako zarządczyni domu i biznesów tajemniczego  Lazarusa Janna wydaje się to długo wyczekiwaną odmianą losu wreszcie na lepsze. 

Mimo tajemnicy osnuwającej domostwo wytwórcy zabawek na która się składa nie tylko obłożnie chora żona, której nikt nigdy nie widzi, dziwne światełka z opuszczonej latarni morskiej położonej na niewielkiej wysepce nieopodal, ale i sam dom wypełniony do cna przedziwnymi mechanicznymi automatami, zabawkami, zegarami i najdziwniejszą maszynerią. Wszystko to, cudowne i straszne zarazem, sprawia, że życie Irene, jej brata oraz matki nabiera całkiem nowego wymiaru. 

Jednak spokojne życie rodziny przerywa brutalne morderstwo młodej kucharki w domu Janna, Hannah, która była nie tylko ulubienicą całej wioski, ale i przyjaciółką Irene. Okazuje się, że już wcześniej takie niewyjaśnione morderstwa miały miejsce w lesie okalającym posiadłość fabrykanta zabawek. Późniejsze, dziwne i przerażające wydarzenia, już na zawsze zapadną w pamięć nie tylko rodzinie, ale i Ismaelowi, kuzynowi, którego z Irene połączyło niezwykłe uczucie.

 ‘The Watcher in the Shadows’, czyli "Światła września" to trzecia pozycja z cyklu Trylogia mgły skierowanej do młodzieży, na którą składają się "Książę mgły" oraz "Pałac północy". Książki nie są powiązane ze sobą, więc spokojnie można je czytać w dowolnej kolejności. 

Nie wiem czy to dzięki odpowiedniemu momentowi, czy może potrzeba przeczytania czegoś nowego, ale połknęłam tę książkę w jeden wieczór z wypiekami na twarzy. Szybka akcja, pełna smakowitych detali, ale i bez zbytniego skomplikowania fabuły nasycona jest elementami nadnaturalnymi, lekko przerażającymi i nieoczywistymi. To jak  skrzyżowanie powieści gotyckiej z atmosferą The Turn of the Screw” z lekkim romansem młodzieżowym (całkiem fajny wątek nastoletniej miłości między piętnastoletnią Irene a o rok starszym Ismaelem, który nie zdominował fabuły, a jedynie dodał jej koloru). Plus motyw faustowskiego paktu. Cały ten miks sprawia, że ciężko oderwać się od lektury. 

Jest tu wszystko co lubię – wspomniana atmosfera nieoczywistego zagrożenia, elementy nadnaturalne, szczypta wątku miłosnego oraz przerażający finał na bogato. Są też takie drobnostki do których mogłabym się doczepić (oprócz ogromnej czcionki, od której rozbolały mnie oczy, ale to wina wydania, nie powieści oczywiście) takie jak według mnie niepotrzebny epilog powieści, czyli odpowiedź Irene na otwierający powieść list Ismaela. Pomimo prostoty i lekkiej przewidywalności powieści jest ona naprawdę godna polecenia, pełna akcji oraz nasycona interesującymi szczegółami.

Polecam wszystkim tym, którzy potrzebują lektury, która porwie, miłośnikom grozy, mrocznych cieni czających się w kątach pokoju oraz tym, którzy kochają totalnie.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

4 komentarze:

  1. Bardzo mi się podobają te książki z serii Trylogia Mgły. Mają niesamowity klimat tajemnicy i pochłania się je dosłownie rozdział za rozdziałem.
    tommyknocker

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja właśnie jakoś tak szerokim łukiem omijałam te książki. Sama nie wiem dlaczego, bo "Marina", która też jest skierowana niby do młodszego czytelnika, bardzo mi się podobała. Dobrze, że jednak się skusiłam. Teraz zostaje tylko doczytanie pozostałych dwóch książek.

      Usuń
  2. To była pierwsza książka Zafona, jaką przeczytałam , miło ją wspominam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również będę miała dobre o niej wspomnienia.

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!