John Blacksad, prywatny detektyw, rozpoczyna swój dzień
oglądając zwłoki swojej dawnej kochanki, „zimne zwłoki pięknego snu”, która
została zamordowana w swojej rezydencji. Policja nie ma ani żadnych śladów, ani
motywu ani podejrzanego. Blacksad nie jest jednak w stanie im pomóc, bo wszystko
to co łączyło go z piękną aktorką Natalią już dawno się przebrzmiało.
W imię tego dawno zakończonego związku, Blacksad próbuje
rozwiązać zagadkę morderstwa Natalii na własną rękę. Zaprowadzi go to nie tylko
do dawnych znajomych, ale poprzez spelunki odwiedzane przez gwiazdę z jednych z
jej kochanków prosto do biura najważniejszego człowieka w mieści.
Świetny kryminał w stylu noir,
z głównym bohaterem jakby żywcem wziętym
z Raymonda Chandlera. No gdyby ten mistrz kryminałów pisał o kotach. Bo John
Blacksad jest kotem. Nie jakąś tam kizią-mizią, ale wielkim, czarnym,
panterowatym kotem, z papierosem wiecznie wepchniętym między wykrzywione
ironicznym uśmiechem usta, w wymiętym prochowcu (mimo, że nowym), bez złudzeń,
ale za to z wbudowanym systemem zasad w imię, których nie zawaha się
zaryzykować własnego życia.
Antropomorficzne przedstawienie postaci jest ryzykowne.
Z jednej strony może kojarzyć się z klasycznymi baśniami lub cukierkowymi
produkcjami rodem z Disneya. Z drugiej strony ciężko uchwycić najważniejsze
cechy danego gatunku i zmiksować je z bardziej ludzkim przedstawieniem postaci, tak, żeby wszystko
wyglądało spójnie i gładko. Według mnie,
Guarnido świetnie wywiązał się z tego zadania. Blacksad jest takim ludzkim
kotem (mimo, że brzmi to rodem z doktora Moreau to się sprawdza). Świetnie
oddane są ludzkie emocje wyrysowane mistrzowsko na kociej mordzie, co momentami
wygląda naprawdę zabawnie (np. zaskoczenie Blacksada świetnie mi znane z
„twarz” moich kotów). Oprócz kociego Blacksada jest jeszcze ścigający go
bezwzględny jaszczur, barmanem jest włochata Świna w białym podkoszulku, a
porządnym komisarzem policji owczarek niemiecki. Cechy gatunkowe
antropomorfizowanych zwierząt odpowiadają oczywiście poniekąd cechom, które
noszą ich postaci, ale nie jest to, aż tak zaakcentowane jak np. w przypadku
‘Mausa’, gdzie jest to przerażające i okrutne. Oczywiście, Blacksad jest o
wiele lżejszą tematycznie powieścią.
Jednak, kiedy detektywowi pomaga szczur od razu wiadomo, że nie może skończyć
się to dobrze (sam Blacksad stwierdza, że wstręt do niego jest instynktowny. Humor jest tutaj równie
czarny jak sierść kocura). Jedynym małym minusem jak dla mnie jest
przedstawienie kobiet w powieści, bo o ile zwykła myszka-sprzątaczka jest
narysowana w podobny sposób jak reszta męskich postaci, czyli mając mocno
zaakcentowane cechy gatunkowe, to już seksbombom bliżej do człowieka niż
zwierzęcia.
Kolejnym plusem jest trochę takie jakby filmowe przedstawienie
Ameryki lat pięćdziesiątych, które świetnie wprowadza w klimat opowieści, który
jest mroczny. Walki gangów, niebezpieczne dzielnice, brutalne napaści, mroczne
ulice i zgniła atmosfera zepsucia sprawia, że nie dziwi rozczarowanie życiem
głównego bohatera, jak i brudne sprawki dotyczące nawet tych najpiękniej świecących
gwiazd. Jest to historia pełna życia i
mrocznych żądzy, a strona graficzna świetnie ją oddaje przy pomocy kolorystyki,
jak i mnogości detali.
Ostatnim moim zastrzeżeniem jest to, że ta powieść po prostu
jest zbyt krótka! Akcja jest nieskomplikowana i szybka, ale mi bardziej przypadłoby do gustu, gdyby
troszkę tą akcję zwolnić na rzecz jeszcze lepszego i głębszego oddania
atmosfery. Po jednym, zbyt szybkim przeczytaniu, zaczęłam od początku, bo aż
szkoda było wychodzić ze świata Blacksada.
Jestem wielką fanką kryminałów Raymonda Chandlera, więc
równie szybko i mocno pokochałam przygody Blacksada. Powoli sobie kompletuję
serię. Powoli, bo ceny trochę straszą, a dodatkowo niektóre pozycje ciężko jest
dostać.
Polecam wszystkim fanom kryminałów w stylu noir, Chandlera,
miłośnikom kotów oraz tym czytelnikom, którzy chcą być cool, bo ta seria jest
tak cool, że bardziej być nie można.
Żegnaj, laleczko,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Oraz Klucznik 2025 (kryminał pisany męską ręką).
Oraz Klucznik 2025 (kryminał pisany męską ręką).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!