‘The Wind in the Willows’ jest już klasyczną pozycją jeśli
chodzi o literaturę, nie tylko dziecięcą. Opowieść o przygodach sympatycznego
Kreta, który porzuciwszy swoją norkę zamieszkał ze Szczurem w jego domku nad
rzeką urzeka urokiem czytelników już od ponad stu lat. Bogata gama postaci
takich jak poważny i szlachetny Borsuk lub nie słuchający nikogo, ciągle
wpadający w kłopoty, Ropuch sprawia, że jest to świetna lektura nie tylko dla
dzieci. Zresztą czego tutaj nie ma! Jest i cygański wagon, fascynacja
sportowymi autami, walka o odzyskanie domu, jak i niebezpieczna podróż przez
dziki las. Przygody zwierzątek dyktuje zmiana pór roku, ale wzbogacone są
właśnie o te elementy typowe ludzkim perypetiom jak samochody czy kolej (albo
na przykład wtrącenie Ropucha do londyńskiego więzienia).
Jednak pod płaszczykiem opowieści dla dzieci autor porusza
wiele tematów, które... hmm… są bardzo brytyjskie. Pokazuje na przykład jakie niebezpieczeństwa
ze strony industrializacji czyhają na wiejskie życie, na spokój ziemiaństwa,
można by rzec. Ropuch, nie jest zbytnio lubiany ze względu na swoje
„rewolucyjne” poglądy na temat sportowych samochodów, jak i z powodu jego
zamiłowania do awanturniczych podróży. Ta pewna stereotypowość poglądów typowa dla Anglików tamtego okresu
sprawia, że wszystkie te opowieść przesycone są staroświeckim urokiem jak i
pewną nostalgią. Są to historie snute przy buzującym ogniu w kominku kiedy za
oknem szaleje śnieżyca. Lub te, do których wracamy w leniwe letnie popołudnie,
kiedy opite pszczoły sennie bzyczą, a my w półdrzemce bujamy się w hamaku.
Naprawdę chciałam pokochać tę książkę, bo czytałam tak wiele
pochlebnych o niej opinii. Niestety, ciężko mi się ja czytało, momentami była
po prostu nudna. Chyba najlepsze były historie poświęcone perypetiom Ropucha,
bo tam była akcja. Pozostałe historyjki to takie niewinne opowiastki dla
dzieci, choć nie wiem czy moja szalona Mimi będzie w przyszłości zafascynowana
opowiadaniami o codziennych sprawach zwierząt
z nad rzeki. Cieszę się, że przeczytałam ‘The Wind…”, ale nie odnalazłam
w niej spodziewanego uroku.
Trzeba jednak przyznać, ze wszystkie opowieści zebrane w
książce są po prostu afirmacją radości i szczęścia, jak i pokazują siłę
przyjaźni i lojalności. Pomimo tego, że Ropuch oszukał swoich przyjaciół i
złamał dane im słowo to bez zastanowienia chcą oni mu pomóc kiedy napytał sobie
biedy i przez pobyt w więzieniu stracił swoje domostwo. Również kiedy Szczur
nabiera niezdrowej chętki na opuszczenie domu i wyruszenie w daleką drogę pod
wpływem opowieści o podróżach napotkanego przypadkowo wędrowca to Kret pomaga
mu w przezwyciężeniu fascynacji i roztacza nad nim opiekę. Jest to wielka siła
tych historyjek – pokazują jak wielką rolę gra w życiu wierność i przyjaźń.
Warto również wspomnieć o cudnych ilustracjach stworzonych
przez E.H. Sheparda, który również narysował klasycznego Kubusia Puchatka.
Polecam wszystkim miłośnikom sportowych samochodów,
brytyjskości i sielskiej wsi oraz fanom przygód rezolutnych zwierząt. Znad
rzeki.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Kiedyś czytałam tę książkę w wydaniu kilkutomowym, ale zupełnie nie pamiętam treści.
OdpowiedzUsuńMimo tego, ze to takie mile historyjki (a moze właśnie dlatego) mi też zacierają się w pamięci, a przecież nie dawno je czytałam!
Usuń