Mama wyjechała w delegację zostawiając całą listę rzeczy do
zapamiętania i zrobienia. Mimo pozornego zaczytania tata wszystko zapamiętał.
Wszystko? Hmm… na odchodnym mama rzuciła, że trzeba by dokupić mleko, bo się
kończy. No niestety, o mleku tata zapomniał. Nadszedł więc ten poranek kiedy
dzieci nie mogą zjeść śniadania, bo nie mają mleka do ulubionych płatków. Nie
to jednak jest najgorsze – syn uświadomił tacie, że brak mleka do płatków
oznacza również brak mleka do herbaty (a milky
tea podstawą życia Brytyjczyków jest, amen). Tata więc wyrusza do sklepu na rogu zakupić
brakujący artykuł. Dzieci czekają i czekają, czas się dłuży, ale tata w końcu
wraca. I to z mlekiem. Kiedy syn twierdzi, że na pewno ojcu tak długo zeszło,
bo się zagadał ze znajomym na ulicy ten zaprzecza i opowiada co mu się
wydarzyło.
Po zakupie mleka usłyszał przedziwny odgłos dochodzący z
nieba i kiedy spojrzał w górę zauważył wielki srebrny dysk wiszący nad Marshall
Road. Następnie zostaje porwany przez kosmitów, którzy żądają oddania im we
władanie Ziemi, ucieka wyjściem awaryjnym, które przenosi go na statek królowej
piratów, potem zostaje uratowany przez stegozaura Profesora Stega, z którym
przenosi się kilka razy w czasie, aby zabrać wielki szmaragd służący jako oko
boga Sploda, potem aby go oddać, potem aby zabrać mleko, które mu wypadło, potem
wpadają z wizytą do kraju wampirów, żeby wreszcie wrócić do właściwego czasu po
to aby znów wpaść w ręce wrednych kosmitów –redekoratorów. Na szczęście dzięki
kartonowi mleka udaje się im uratować (no i przy pomocy międzygalaktycznej
policji). A i po drodze były gdzieś piranie i koniki pony z niemodnymi
błękitnymi gwiazdkami. Historia zostaje przyjęta ze sceptyzmem przez dzieci.
Chociaż w sumie najważniejsze jest to, że tata przyniósł mleko.
Kiedy polskie wydanie miało swoją premierę tęsknie
wyczekiwałam swojego egzemplarza. Jednak zawsze jest tak, że jest coś około
18 756 innych książek do kupienia, więc powoli zapominałam o tej pozycji.
Aż tu nagle krążąc po dziale dziecięcym w bibliotece w poszukiwaniu ukrywającej
się latorośli wzrok mój padł na ‘Fortunately, the Milk…”, które zostało
niezwłocznie wypożyczone, przyniesione do domu i przeczytane. I co? Hmm… Akcja
płynie wartko, nie zwalnia nawet na chwilę, a kolejne szalone przygody ojca z
mlekiem dają czytelnikowi dużo rozrywki. Gaiman jak zwykle puszcza oczko do
czytelnika wtrącając humorystyczne fragmenty, które zrozumiałe będą pewnie dla
starszego niż docelowy czytelnika. Zresztą tak to już jest z tym autorem, że
ciężko zakwalifikować jego dzieła – historia niby dla dzieci, ale dla dorosłych
również jak najbardziej. Dodatkowym atutem książeczki są interesujące rysunki
Chrisa Riddella pełne smakowitych szczególików i narysowane z rozmachem. Cieszę się, ze wreszcie przeczytałam tę
książkę, ale dobrze się stało, że jej nie kupiłam. Jest śmieszna, pełna przygód
i akurat na raz do schrupania, ale… No właśnie, czegoś mi w niej zabrakło.
Chyba faktycznie skierowana jest do młodszego czytelnika, a ja bym chciała
czegoś więcej tak jak w przypadku „Odda i Lodowych Olbrzymów” gdzie otrzymujemy
przygodę połączoną z głębszą myślą. W przypadku ‘Fortunately…” akcja leci na
łeb na szyję i myślę, że to plus niesamowita wyobraźnia autora stanowi o
atrakcyjności tej książeczki. No i świetny pomysł na fabułę – jak zwykłe
wyjście po mleko może zainspirować autora z wybujałą imaginacją. Kiedyś, jak
mała Mimi podrośnie, podrzucę jej tą książeczkę, a jej awanturniczej naturze na
pewno przypadnie do gustu.
Polecam fanom szybkiej akcji, czasoprzestrzennych podróży
oraz tym, którzy wiedzą jak ważne jest mleko. Szczególnie rano.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Ja nie jestem fanką podróży w czasoprzestrzeni, ale moim szkolnym dzieciakom na pewno by się podobało.
OdpowiedzUsuńO, na pewno, dużo przygód i szybka akcja - prawdziwa przygodowka!
UsuńWidzę, że w brytyjskim wydaniu była kolorowa wkładka z wulkanem! Moim chłopakom się podobało, a ja uwielbiam autora za jego cudowną wyobraźnię, poczucie humoru i dystans do siebie - tata na obrazku to wykapany Neil Gaiman. :)
OdpowiedzUsuńO, nawet nie wiedziałam, ze w polskim wydaniu takiej wkładki nie bylo. No Gaiman wymiata. Zawsze jak jestem w bibliotece idę na dział młodzieżowy, bo a noz widelec będzie coś Gaimana czego jeszcze nie czytałam.
Usuń