Czym jest kość? Mały, biały przedmiot, w niczym się
niewyróżniający. Może żuć je dziecko, które ciągle się ślini, a ten mały
przedmiot daje mu ulgę w ząbkowaniu. Jedynie przypadek w osobie studenta
medycyny sprawia, że matka zwraca uwagę na tą małą białą rzecz, w której on
rozpoznaje kość. I to ludzką. Kostka doprowadza do odnalezienia szkieletu na
wzgórzu, na budowie nowego osiedla. Do prac przy odkopywaniu ludzkich zatrudnienie
zostają archeolodzy z uniwersytetu, a że podchodzą do sprawy drobiazgowo to prace
przeciągają się.
Policjant Erlendur postanawia odkryć co kryje się za
tajemniczym szkieletem. Mimo tego, że kości mają kilkadziesiąt lat on uparcie
brnie w śledztwo do którego prowadzenia serca nie mają jego podwładni.
Powolutku odkrywa fragmenty układanki, która składają się na tragiczną historię
rodziny mieszkającej na wzgórzu w niewielkim domku przed ponad
sześćdziesięcioma laty.
Czytelnik poznaje równolegle historię kobiety z częściowo
porażonym dzieckiem. Po śmierci ukochanego wiąże się z mężczyzną, który okazuje
się despotycznym tyranem. Jej życie, jak i życie córki z poprzedniego związku i
dwóch synów, których ma z obecnym mężem, naznacza przemoc domowa, zarówno
psychiczna jak i fizyczna. Co wspólnego ma ta rodzina, żyjąca w latach
czterdziestych z kośćmi znalezionymi na wzgórzu? Jak zakończy się historia
brutala i jego ofiar?
Jednocześnie, Erlendur przeżywa straszną osobistą tragedię.
Jego córka Eva Lind, narkomanka bez stałego adresu zamieszkania, dzwoni do ojca
o pomoc. Niestety, połączenie się urywa, a Erlendur rusza tropem dilerów,
podejrzanych klubów i islandzkich melin, aby odnaleźć brzemienną córkę w kałuży
krwi niedaleko szpitala, w którym się urodziła. Czy Eva Lind wybudzi się ze
śpiączki? Jak ułożą się relacje między ojcem a córką, które do tej pory
naznaczone były traumą rozwodu rodziców Evy?
Ciężki temat historii opowiedzianej przez islandzkiego
pisarza niezbyt pasuje do świątecznej atmosfery. Książkę jednak połknęłam w
niecałe dwa dni. Łatwość z jaką pisze Indridason zderza się z okropieństwami
przez które przechodzą członkowie dwóch pokaleczonych rodzin. Nie jest to
kryminał w tradycyjnym tego słowa
znaczeniu. Wydaje się, że zagadka kryminalna stanowi jedynie pretekst do
głębszej obyczajowej historii jednak książka trzyma w napięciu. Mimo, że już od
początku możemy się domyślać zakończenia i tożsamości ofiary sprzed lat to
zakończenie powieści w pewien sposób mnie zaskoczyło.
Drastyczne opisy przemocy domowej, której doświadcza głównie
żona mężczyzny nazywanego przez najstarszego syna Grimurem sprawiały, że skóra
cierpła. Przecież mówimy, że takie kobiety są nierozsądne, powinny uciec od
partnerów, nie narażać swoich dzieci i siebie na takie życie. Może i tak,
obecnie nie powinno być to bardzo trudne. Jakże jednak często bywa i tak, że
mężczyzna dla innych ludzi jest uosobieniem towarzyskości i dobrego humoru, a
swoją drugą potworną stronę pokazuje jedynie w domu. Lub na zewnątrz słaby i
posłuszny rozkazom innych wyżywa się na swojej rodzinie. Gdzie ma pójść
kobieta, która nie ma nikogo? Która bez rodziny i własnych dochodów sama musi
stawić czoło tyranowi? Autor pokazuje również jak zmienia się psychika ofiary,
która po początkowych próbach ucieczki łamie się i jej jedynym celem jest
uchronienie dzieci i skierowanie gniewu na siebie. Smutne i przerażające są
jednak konsekwencje przemocy w rodzinie –życie jej członków już na zawsze
będzie zaznaczone tragicznym piętnem. Wiem, że wydaje się, że zbyt wiele
zdradziłam z fabuły, ale jestem pewna, że znajdziesz tę książkę w dalszym ciągu
ciekawą, a jej zakończenie będzie jednak pewną niespodzianką.
Dodatkowym plusem jest tło historyczne przedstawianym
wydarzeń, II wojna światowa, obozy Anglików i Amerykanów założone na Islandii.
Nie wiem o tej wyspie za wiele i jest to moje pierwsze spotkanie z autorem tego
pochodzenia. Mam jednak wielką ochotę na inne kryminały tego autora, bo
prywatne życie Erlendura bardzo mnie zaintrygowało swoim smutkiem i w gruncie
rzeczy wcale nie tak oryginalną historią. Jak potoczą się losy Erlendura i jego
córki? Jak zażegnać tyle lat nienawiści sączonej jak jad w serca dzieci przez
byłą żonę policjanta? Na pewno kiedyś wrócę do twórczości tego pisarza z wielką
chęcią.
Polecam wszystkim fanom dobrej powieści obyczajowej z
kryminalnym wątkiem jak i tym, którzy chcieliby się dowiedzieć czy na Islandii
bywa ciepło.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Arnaldura Indridasona przeczytałam w tym roku wszystko, co jest wydane po polsku. Czekam teraz na następne tytuły, a autor stał się zdecydowanie jednym z moich ulubionych!
OdpowiedzUsuńNo mam zamiar w przyszłym roku bliżej zapoznać się z tym panem, bo naprawdę ma w sobie coś jego twórczość.
UsuńCałkiem sporo wątków jak na jedną książkę.
OdpowiedzUsuńJa się czuję zaintrygowana. Ale okoliczności rozpoznania kości są obrzydliwe i przerażające...
Lubię gdy w kryminałach przewija się wątek obyczajowy dotyczący życia detektywów czy agentów.
Gorąco polecam! Naprawdę swietna ksiazka.
Usuń