Która z kobiet chciałaby zostać starą panną? Nie nowoczesną
singielką, a starą panną właśnie, bowiem mówimy o czasach wiktoriańskich.
Pewnie żadna. Cóż to za przyjemność zostać odstawioną na półkę bez szans nie
tylko na małżeństwo, ale z perspektywą wiecznego polegania na rodzinie. Szczególnie
jeśli rodzina nie jest najbardziej przyjaźnie do Ciebie nastawiona. Właśnie
taką starą panną jest dobiegająca powoli
do trzydziestki Alexia Tarabotti.
Rodzinne śniadanie |
Odstawiona na boczny tor właściwie już od szesnastego roku życiu z racji swojego pochodzenia (ojciec Włoch, na szczęście już nie żyje), wyglądu (ta ciemna cera! I szeroki nos!) i charakteru (który w najlepszym razie można nazwać zdecydowanym) mieszka razem z głupiutką matką, bogatym ojczymem i dwiema pięknymi, lecz mającymi pstro w głowie, siostrami w wiktoriańskim Londynie. Rodzina traktuje Alexię po macoszemu nie tylko ze względu na wspomniane przywary, ale również z takiego prostego powodu, że panna Tarabotti myśli. Nie tylko ma swoje zdanie na prawie każdy temat, ale i z zabójczą bezpośredniością i bez krępacji je wygłasza, jest również bardzo oczytana (ach, ta biblioteka ojca Włocha!). A przecież kobieta, która używa swojego mózgu do myślenia, a nie do plotek jest czymś zupełnie nieodpowiednim!
Tak więc, Alexia udziela się co prawda w towarzystwie, ale
zostając raczej na jego obrzeżach niż
odrywając główną rolę. Zazwyczaj korzystając ze statusu starej panny, która
przyzwoitki już nie potrzebuje, ucieka
na balach i przyjęciach w miłe półmroki bibliotek zamawiając sobie herbatę i
przekąskę, aby umiliła jej samotnie spędzany czas.
Lord Maccon i prof. Lyall |
I właśnie w takiej sytuacji, z czekającą już herbatą i
pyszną tartą z melasą, nieoczekiwanie na Alexię napada wampir. Wampir
niesamowicie wyposzczony, niechlujnie ubrany i najwyraźniej nie należący do
żadnej z grup rezydujących w brytyjskiej stolicy. Atak ten jest zupełnie
nieobyczajny i wbrew wszelkim dobrym manierom, bo krwiopijca nawet nie zapytał czy
Alexia chciałaby użyczyć mu troszkę krwi. Atak wampira mimo elementu
zaskoczenia nie był udany, ponieważ Alexia to osoba prenaturalna, czyli bez
duszy, taka, której dotyk niweluje wszelkie
nadnaturalne cechy zarówno u wampirów jak i wilkołaków. Niestety, obcy tego nie
wie i w konsekwencji ginie od celnego ciosu szpilką od włosów i parasolem.
Śmierć ta jest jedynie początkiem niebezpiecznej gry, w
którą wplątuje się Alexia. W końcu nie byłaby sobą jakby odpuściła taką
ekscytującą sprawę! Posługując się swoim bystrym intelektem i znajomościami
postanawia ją rozwiązać. Lokalnie urzędujący przełożony biura do spraw nadnaturalnych,
wilkołak lord Conall Maccon, zmuszony jest do ścisłej współpracy z tą niezależną
kobietą. I co najdziwniejsze ta właśnie niezależność zaczyna bardzo go
pociągać.
Nie wiadomo jak i kiedy nagle przed Alexią stoją aż dwa
wyzwania – rozwiązanie śledztwa, jak i rozgryzienie intencji wilkołaka, którego
romantyczne zapędy podyktowane zwierzęcym instynktem stadnym koligują z normami
wiktoriańskiego społeczeństwa.
Odrobina makabry |
Cóż to była za lektura! Szalona, wciągająca podróż w
alternatywny, steampunkowy świat wiktoriańskiego Londynu, gdzie istoty
nadnaturalne żyją wespół ze zwykłymi ludźmi. Gdzie nowe naukowe teorie starają
się rozgryźć istotę nadmiaru duszy u ludzi przekształconych w osobniki
nadnaturalne. Gdzie nawet sama królowa Wiktoria słucha rad wilkołaka i wampira.
Świat, który przedstawiła nam autorka, jest alternatywną
wersją czasów wiktoriańskich, w których na równi z normalnymi ludźmi żyją sobie
wampiry, wilkołaki i duchy. Wszyscy są elegancko zarejestrowani czy to jako
osoby nadnaturalne żyjące zarówno w mocno zhierarchizowanych grupach czy jako
samotnicy. I jedni i drudzy mają swoich ludzkich pomocników, którzy albo mają
nadzieję na późniejszą przemianę albo po prostu lubią jak ktoś od czasu do
czasu powysysa im trochę krwi na przykład. Wszystko jest eleganckie, układne i
z dobrymi manierami.
Dodatkowo, w trakcie lektury dowiemy się również o
przeróżnych nowych wynalazkach napędzanych parą, jak np. przenośny zestaw do
zaparzania herbaty w powozie czy latające maszyny.
Lord Akeldala oddany idealnie |
Mimo nadnaturalnych postaci i dziwnych mechanizmów świat przedstawiony jest na wskroś
wiktoriański. Autorka bardzo składnie przedstawia nam skomplikowane role
zarówno kobiet, jak i mężczyzn w
ówczesnym społeczeństwie. Powszechna niechęć do kobiet myślących, surowe zasady
zarówno przyzwoitości, jak i te dotyczące ubioru i sposobu zachowania w
towarzystwie, ściśle określona hierarchia, ważna rola małżeństwa są sprawnie
zarysowane przez autorkę.
Jednak siła ‘Soulless’ leży głównie w oryginalnych i
nakreślonych zdecydowaną kreską charakterach postaci zarówno pierwszo jak i
drugoplanowych. Nie mówię już o niezwykle wyrazistej i momentami morderczo
upartej Alexii czy pachnącym nocą i trawą szkockim, rozkosznie nieokrzesanym
wilkołaku lordzie Macconie. Do moich ulubionych postaci należy lord Akeldama,
wampir niezrzeszony, który świetnie pozuje na niepoważnego dandysa oraz beta Maccona,
czyli profesor Lyall, spokojny, rozważny, ale niepozbawiony humoru i taki
bardzo skuteczny. Również miłym akcentem jest stary służący Floote, który
pomimo pozornej oschłości i niezadowolenia ze sposobu zachowania Alexii okazuje
się być bardzo lojalnym.
Mimo, że akcja rozgrywa się na przestrzeni jedynie kilku dni
jest tak naszpikowana wydarzeniami, że powieść czyta się niczym najlepszą
(paranormalną) sensację. Jednocześnie, bohaterowie nie są potraktowani
lekceważąco i opisani powierzchownie (jak np. w niedawno przeze mnie czytanej
„Czerwonej królowej”, gdzie akcja ciekawi, ale bohaterowie są jakby
naszkicowani). Autorce wystarczy jedynie kilka zdań, żeby odmalować szczegółowo
charakter kolejnych postaci i to w taki sposób, że od razu zapadają one nam w
pamięć (tak jak w przypadku przyjaciółki Alexii, panny Hisselpenny, której
zamiłowanie do okropnych kapeluszy od razu pozwala nam na jej zapamiętanie).
Ogień w szopie |
Nie wiem na ile może też świadczyć to o atrakcyjności
lektury, ale jest tam sporo scen erotycznych. Tak jak zazwyczaj nie lubię ich w
powieściach, bo często są dosyć kulawo opisane to w tym wypadku autorce całkiem
nieźle udało się połączyć zmysłowość, zakłopotanie, jak i dokładny opis działań
pary bez popadania w żenujące opisy i kalki rodem z porno powieści.
Acha, pomijając już cały ten seks, to byłabym zapomniała
napisać o chyba najważniejszej cesze tej powieści – o humorze. Błyskotliwe
dialogi i dowcipny język sprawiły, że chichotałam jak hiena czytając
‘Soulless’. (A tak w ogóle, to wczoraj natrafiłam na Top 5 książek na życiowego
doła na blogu Przeczytaj mnie i zgadnij co tam się czai na piątym miejscu? Tak,
właśnie, ‘Soulless’).
Są również momenty poważniejsze i smutniejsze tak jak np. w
scenie, kiedy to Alexia stara się przekonać swoja przyjaciółkę i profesora
Lyalla, a chyba najbardziej to siebie, że jej życie starej panny wcale nie jest
złe:
Mine is not precisely a bad life.
I have
material wealth and good health.
Perhaps I am not useful nor beloved by my
family, but I have never suffered unduly.
And I have my books.
Seria ta została mi polecona przez krwawą siekierę
(zapraszam na jej bloga, o tu!) po moich zachwytach na serią Bena Aaronovitcha
o Peterze Grancie. Aaranovitch odmalował świat nam współczesny, który również
zasiedlają przeróżne nadnaturalne postaci i kreatury, ale o którym zwykły,
szary człowiek nic nie wie. Rząd oczywiście wie, ale stara się jednak o tym
fakcie zapomnieć. Za to u Carriger, wilkołaki, duchy i wampiry żyją sobie na legalu
wśród zwykłych, ludzkich obywateli. I jedna i druga opcja bardzo mi się podoba.
I tak, dalej wielbię i kocham i wielbię Aaronovitcha (no dobra, i jestem trochę
na niego zła, że tak odkłada wciąż kolejną część przygód Granta!) i uważam, że
jest świetna.
Acha, po skończeniu książki wzięłam się za ‘Soulless’ w
wersji mangowej
i to właśnie z niej są zdjęcia, które tutaj zamieściłam.
Pomijając to, że również nie znam się na mandze (pff, a na czym ja się w ogóle
znam?) i nie wiem na ile przedstawienie postaci wpisuje się w jej zasady, to
niekoniecznie mi się to wszystko podobało. Przecież Alexia nie była najbardziej urodziwa
(choć biust miała a i owszem spory), a w tej wersji jest emanującą niewinnością
i seksem furiatką. To jak przedstawiony został lord Maccon jest śmiechu warte. Z
tego co się orientuję to lord był w wieku raczej średnim, barczysty i postawny,
no kawał chłopa ze szkockiego pustkowia. W mandze jest on szesnastoletnim
chłoptasiem, bardzo podobnym do profesora Lyalla (o którym nie raz i nie dwa
była mowa jako o smuklejszym i mniejszym od swojego alpha). No cóż, tak też
można choć cała fabuła została mocno spłycona. Czytałam jednak, że dla niektórych
graficzna wersja ‘Soulless’ jest jedną z ulubionych serii w mandze.
Najlepsze jest to, że jak rasowa fan girl połknęłam obie
wersję, i te tradycyjną i te mangową, w jeden dzień. A co, kto bogatemu
zabroni.
Polecam wszystkim, którzy nie boją się zanurzyć w steampunkowy
wiktoriański świat łączący surowo określone zasady społeczne, sceny jak z
koszmarnego snu oraz erotyczne fantazje oraz tym, którzy chcą dowiedzieć się o
nowych zastosowaniach parasola.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Zamówiłam sobie w bibliotece kolejna część, czyli ‘Changeless’.
Nie mają już drugiej części mangi, ale nie żałuję (pomijam fakt, że i tak
dodałam sobie ją na Amazonie do wish list, ech).
M.
Świetna recenzja, oddaje wszystko, co najważniejsze:) Bardzo się cieszę, że moja polecanka okazała się do tego stopnia trafiona. Poziom serii w zasadzie się utrzymuje, może z lekkim spadkiem w czwartym tomie. Spin offa jeszcze nie czytałam. Akeldama jest moim zdecydowanym faworytem:D
OdpowiedzUsuńMusze przyzanć, że nabiedziłam sie przy tym tekście, bo co chwila przypominało mi się coś fajnego o czym chciałam napisać ;) Za momencik zabieram się za drugą część i już nie mogę sie doczekać. I bardzo dziękuję za polecankę! jak skończę Protektorat Parasola na pewno wezmę się za kolejne :)
Usuń