Rocznica urodzin Jane Austen zaskoczyła mnie. 16 grudzień przyszedł znienacka, a ja zupełnie nie jestem przygotowana. Miał być piękny i długi tekst, z ładnymi zdjęciami i różnymi ciekawostkami. No cóż, nie ogarnęłam zupełnie. Będzie na 250 rocznicę, jak znam siebie.
Tak więc tekst będzie na szybko, ale nie znaczy to, że mniej szczerze. Bo tak zaczęłam się zastanawiać, kiedy pierwszy raz sięgnęłam po książki Jane Austen... i nie mam pojęcia! Mam wrażenie, że są ze mną od zawsze, bo moja mama bardzo lubi zarówno powieści, jak i ekranizacje tej angielskiej pisarki. Wydaje mi się, że dosyć późno, w późnym nastolęctwie, ale kto to wie?
Wiem za to, że powieści Austen pokochałam od razu. Za fabułę na tyle uniwersalną, że ekranizacji jej powieści, jak i filmów bazujących na nim lub luźno (czasem bardzo luźno) nawiązujących do nich jest bez liku. Za cudownych bohaterów, narysowanych wyraźną kreską, pełnokrwistych i interesujących. Za tą angielskość w końcu, te herbatki, bale, bywanie w towarzystwie. No i za miłość, bo chociaż w świecie Austen to dobre małżeństwo niekoniecznie z miłości jest celem każdej młodej panny to właśnie to uczucie miesza zarówno plany jak i w głowach bohaterów.
Nie rozumiem jak dla niektórych powieści Jane Austen są nudne, banalne i nie do przejścia, bo za każdym razem, kiedy sięgam do jednej z jej powieści strony aż skrzą się od ironii, dowcipu, a ja odkrywam coś nowego.
Pamiętam jedną sytuację, kiedy to starałam się przekonać koleżankę do "Rozważnej i romantycznej" (mojej ukochanej powieści Jane Austen). Starałam się bardzo, ale pomimo całej mojej miłości do tej pisarki i do jej dzieł nie potrafiłam wytłumaczyć dlaczego tak je kocham. Bo czyż miłość można racjonalnie wytłumaczyć?
Po bardziej sensowne teksty o Jane Austen zapraszam do Padmy i jej miasta książek. A ja dzisiejszy wieczór poświęcę czytaniu 'The Beautiful Cassandra' z serii Little Black Classics Penguina.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!