Mr. Pusskins, duży marmoladowy kocur, jest bardzo
podekscytowany. Czeka na niego truskawkowy tort! No, tak, ale jego młodszy
kolega, Little Whiskers, jest z tego powodu zazdrosny. W końcu każdy by chciał
mieć taki tort dla siebie. Kiedy mały biały kotek spada z półki na której
siedział prosto w ciasto, Mr. Pusskins jest zaskoczony. Chwilę później
zaskoczenie zmienia się w złość, a Little Whiskers ucieka przestraszony. Oba
kotki są smutne z powodu zniszczenia tortu. Emily pociesza pomarańczowego
kocura, a jego młodszy kolega przychodzi go przeprosić. Teraz oboje są
szczęśliwi zajadając lekko sfatygowane ciasto.
Tak, teraz takie właśnie będą zdjęcia |
Ta książeczka o sztywnych okładkach wprowadza dzieci w świat
uczuć (inne z serii są o kolorach, przeciwieństwach oraz numerach). Skierowana
do najmłodszych czytelników wprowadza ich w świat Mr. Pusskinsa, jego
właścicielki Emily i nowego kolegi Little Whiskers znanych z książeczek dla
troszkę starszych dzieci. My już dawno zakochałyśmy się w tym charakternym
marmoladowym kocurze z jego humorami i ekspresywną mordką.
Cała historia składa się z jedenastu słów. Są to proste
przymiotniki, ale kluczowe w życiu dziecka. O ile słowa takie jak happy czy excited były znane Mimi już wcześniej to np. cross lub jealous poznała
właśnie dzięki tej książeczce. Bardzo fajnie przedstawione jest to drugie słowo,
prosto i przejrzyście, dzięki czemu Mimi szybko pojęła o co chodzi i już po paru
wspólnych przeczytaniach mówiła, że to „nu nu” jest. Potrafi również przełożyć
tą sytuacje na taką z dnia codziennego (przykład: na placu zabaw była
dziewczynka z balonikiem. Mimi powiedziała, że ona chce też balonika, i że jest
dżiliś i, że „Mimi nu nu, oh no”. A co najważniejsze nie przekuwa swojej
zazdrości w czyny, bo samo uczucie nie jest złe, ale już wyrywanie drugiemu
dziecku balonika nie jest fajne).
Co ciekawe, oprócz tej garstki przymiotników, Mimi zwróciła
moją uwagę na co innego. Kiedy tort zostaje zniszczony przez białego kotka,
Mimi była pewna, że Emily go naprawi, i że znów będzie ładny tak jak na początku.
Kiedy tak się nie stało była bardzo zdziwiona. Jednak po głębszym przemyśleniu
i przedyskutowaniu sprawy, Mimi stwierdziła, że nawet taki zepsuty jest ok. I
teraz już nie krzywi się jak dostanie coś co nie jest idealne.
Czy to wina aparatu, komputera czy blogspotu? |
Fakt, że historia opiera się głównie na obrazkach pozwala na
tworzenie własnych opowieści. I tak czasem Mr. Pusskins ma urodziny, a czasem
to on sam upiekł ciasto. Innym znów razem Little Whiskers zjadł już swoje
ciasto wcześniej, przed obiadem (zgroza!), a teraz ma ochotę jeszcze na to Mr.
Pusskinsa, które jako grzeczny kocurek zostawił go sobie na deser (po zjedzeniu
mięska i warzywek). Warto wspomnieć, że
strony wypełnia minimum potrzebnych do opowiedzenia historii rzeczy, nie ma
dodatkowych szczegółów, ale charakterystyczne dla opowieści o Mr. Pusskinsie
ilustracje są wartością samą w sobie.
No po prostu książka, która bawi ucząc i uczy bawiąc. Teraz
mamy już skompletowaną całą serię i jest ona bardzo chętnie czytana przez Mimi,
a i mnie nie nuży piętnaste czytanie opowieści o Mr. Pusskinsie pod rząd.
Pozdrawiamy,
Mała Mimi i kura Mania.
Książkę przeczytałyśmy w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!