Grupa zwierząt wchodzi do sklepu odzieżowego. Każde z nich
chce przymierzyć jakieś ubranie. O ile niektórym się udaje wybrać coś
odpowiedniego już od razu (tak jak leopardzicy spódnicę) to inne muszą chwilę
poszukać odpowiedniego rozmiaru (świnia tendencyjnie wbija się w za małe
spodnie). Kiedy już każdy ma coś co mu pasuje wychodzą na ulicę i rozkręcają
imprezę.
Hmm… Po pierwszym
wspólnym przeczytaniu Mimi ani razu po nią nie sięgnęła pomimo tego, że
specjalnie położyłam ją na wierzchu, a i
tak zalegała dwa tygodnie.
Dlaczego nie cieszy się ona popularnością w naszym domu?
Głównym powodem jest to, że jest chyba skierowana do
młodszego czytelnika, który z radością będzie wskazywał i nazywał poszczególne
zwierzęta. Na nas nie robią już wrażenia, bo Mimi opanowała już dawno nazwy
zwierząt tych najbardziej popularnych, jak również ma już obczajone pijawki,
meduzy, kałamarnice, pchły, pancerniki i mrówkojady, itp. Tak samo nazywanie i
wskazywanie części ubrań nie spotkało się z jakimś zainteresowaniem ze strony
Mimi, ponieważ nie były one zbyt ambitne (no może jednak anorak przykuł jej uwagę).
Po drugie historia jest nieciekawa. Grupa zwierząt wchodzi
do sklepu, wybiera dla siebie ciuchy i wychodzi. Szału nie robi, tyłka nie
urywa.
Jeśli o mnie chodzi nie podoba mi się sposób zilustrowania
tej książki. Nie przekonują mnie te proste, obwiedzione czarna kreską figury
zwierząt. Oczywiście, dla młodszego dziecka czytelność będzie dużą zaletą.
No i jeszcze jedno… tytuł to chyba dwulatka wybierała.
Spodziewałyśmy się opowieści o popotamie, który nie może wybrać sobie
odpowiedniej czapki albo zgubił swoją i jej nie ma (teorie Mimi). A tu
hipopotam odegrał dokładnie taką samą rolę jak inne zwierzęta. Równie dobrze
książeczka mogłaby się nazywać ‘A Cardigan For a Cat’.
Dobra, koniec tego czepiania się. A ‘Hippo Has a Hat’ wraca do charity shopu. Może
komuś innemu przypadnie do gustu.
No chyba, ze ktos by chciał dla dziecka? Hmm? Anyone?
Pozdrawiamy,
Mała Mimi i kura Mania.
Książkę przeczytałyśmy w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Pewnie gdyby nie to wyzwanie to dalej by się kurzyła nieprzeczytana.
W dalszym ciągu mam problemy z nowym telefonem i coś nie tak wychodzą zdjęcia. Albo to wina komputera. Sama nie wiem.
M.
Mimo, że książeczka Wam się nie spodobała to dobrze, że jej lekturę macie już za sobą. Dzięki temu dacie jej drugie życie, a kto wie, może dla kogoś, do kogo teraz trafi stanie się ciekawą lekturą?!
OdpowiedzUsuńChoć w sumie... skoro treść tam żadna..., ale może jednak te ilustracje się komuś spodobają.
No dla młodszego dziecka jak znalazł, więc jak mnie skusiło to i kogos innego może też...
Usuń