Ach, Muminki! Najpierw poznałam je jako dziecko z
wieczorynek. Potem przeczytałam książki, ale nic z nich nie pamiętam (zamierzam
wrócić do nich w tym lub przyszłym roku). Teraz odkryciem dla mnie była cała
seria książek czerpiąca z twórczości Tove Jansson, ale skierowana do
najmłodszych dzieci. W zeszłym roku kupiłam małej Mimi kartonową książkę o
kolorach, które przedstawia Muminek. Teraz znalazłyśmy w bibliotece ‘Moomin and
the Birthday Button’.
Pomyślałam, że mała Mimi pewnie jest za mała na takiego typu
bajki. Jakże się myliłam! Książka odleżała swoje w podręcznym pojemniku z
zabawkami w salonie, ale pewnego deszczowego dnia postanowiłam przedstawić Mimi
Muminka. Okazało się, że to była miłość od pierwszego wejrzenia!
Kiedy Muminek obudził się pewnego dnia, tuz po jednym
ziewnięciu, dwóm przeciągnięciom, przypomniał sobie, że dziś są jego urodziny!
Przy śniadaniu Tata Muminka razem z Mamą Muminka złożyli synkowi życzenia, a w
prezencie dali mu piękny, błyszczący, zloty guzik w sam raz do jego kolekcji.
Muminek od razu postanowił pokazać go Włóczykijowi. Znalazł
go przy rzecze, gdzie rzeźbił coś w drewnie. Niestety, Włóczykij nie miał czasu
na oglądanie guzika. Zdziwiony Muminek postanowił pójść do Migotki. Po drodze
trafił na Ryjka, ale również i ten z jego przyjaciół nie miał czasu na
podziwianie prezentu Muminka, bo grzebał w kamyczkach. Kiedy już bardzo
zdziwiony Muminek znalazł Migotkę była ona razem z małą Mi na plaży. Niestety,
dziewczęta były równie zajęte jak Ryjek i Włóczykij. Migotka szukała muszelek,
a mała Mi tańczyła i wołała do Muminka, żeby im nie przeszkadzał, bo są bardzo
zajęte. Zdziwiony i smutny Muminek wrócił do domu.
Tam, całkiem już załamany, asystował Mamie Muminka w
dekorowaniu tortu na przyjęcie. Pewien, że nikt do niego nie przyjdzie i, że
wszyscy jego przyjaciele zapomnieli o jego urodzinach, humor miał całkiem pod
psem. Nagle jednak usłyszał, że ktoś go woła. Tak, przed domem czekali wszyscy!
I Włóczykij, i Migotka, mała Mi i Ryjek. I przynieśli mu piękny prezent. To
drewniana szkatułka przystrojona kamyczkami i muszelkami i zapakowana w wodorosty.
To tym się zajmowali cały dzień jego przyjaciele.
Zapanowała ogólna radość i wszyscy świetnie się bawili
tańcząc i jedząc tort.
Historia ta oczarowała małą Mimi zupełnie. Przy pierwszym
podejściu musiałam jej przeczytać ją z cztery razy pod rząd. Przezywała z
Muminkiem smutek, po to by potem szaleć z radości, kiedy Muminek znów był szczęśliwy. Kazała mi szukać innych książek o tych trollach w naszej domowej
biblioteczce (nic nie mamy). Książka na pewno zostanie z nami dłuuuugo.
Ilustracje są typowo muminkowe. Ładne, kolorowe,
dopełniające opowieść. Każda strona jest utrzymana w jednej tonacji
kolorystycznej i wygląda to naprawdę pięknie.
Myślę, że będzie odpowiednia również dla starszego dziecka i
to nawet takiego zaawansowanego w latach. Teraz Mimi zwraca uwagę na ładne,
kolorowe ilustracje, jak i na to co najlepiej rozumie z całej historii, czyli
na uczucia Muminka. Smutny, wesoły, impreza. Jak trosze podrośnie zrozumie, że
przyjaciele Muminka przygotowują dla niego niespodziankę i dlatego nie mają dla
niego czasu. Teraz wytęża swój mózg starając się wszystko ogarnąć i idzie jej
całkiem nieźle.
Na pewno poszukamy w bibliotece Muminków. A nuż znów coś
fajnego znajdziemy?
Pozdrawiamy,
Kura Mania i mała Mimi.
PS. Dziś będąc na mieście znalazłam w jednej z księgarni przepiękną ilustrację ukazującą Muminka i jego mamę w deszczową pogodą. Bardzo mnie kusi. Idealnie pasowałaby do pokoju Mimi. Zresztą Mimi również się nią zachwyciła...
M.
Książkę przeczytałyśmy w ramach wyzwania GRA W KOLORY.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!