Tytułowa nudziara to trzydziestoletnia Agata, która właśnie
zmieniła pracę. To była jej pierwsza i jedyna praca od skończenia studiów. I w
ogóle interesuje się muzyką klasyczną, chodzi do filharmonii, zachwyca się polskim
romantyzmem, a na dodatek ubiera się jedynie na czarno. I nie ma faceta. No,
nudziara jakich mało.
Znajduje jednak pracę jako nauczycielka języka polskiego i
wychowawczyni klasy szczególnie uzdolnionych licealistów w szkole na poziomie.
Postanawiając zmienić coś w sobie zasięga rady swoich wychowanków i zmienia
kolorystykę ubrań (rujnując się m. in. na boski kaszmirowy sweter w żółci). A
najważniejsze, że będąc lekko pod wpływem poznaje Liama Neesona, tfu, Kamila
Pakulskiego, ojca jednego ze swoich uczniów. Tajemniczego, małomównego pilota. I
tak jak wcześniej w życiu osobistym Agaty była posucha to teraz nastąpiła
klęska urodzaju, bo pojawił się jeszcze Sławek. Wulkan energii, który ciągle w
locie, nie daje nawet czasu Agacie na zastanowienie się czy ona go chce czy
może jednak nie, ale za to serwuje szampana na śniadanie (jak również i na
kolację). Dodatkowo, Agata ma swoje problemy, ale i sukcesy, w pracy, która
mimo, że ciekawa i inspirująca, komplikuje jej też trochę życie osobiste. Jak
skończą się te dwa romanse? Czy Agata wybierze szampańskie śniadanka czy może
jednak podniebne przygody?
To moje drugie podejście do twórczości Moniki Szwai. Na
pewno „Jestem nudziarą” czyta się szybko i łatwo. Nie jest to książka
szczególnie wymagająca, akcja płynie wartko i nie ma niepotrzebnych przestojów.
Karty powieści wypełnione są do bólu postaciami barwnymi, przy których nie
sposób się nudzić i, które zapadają dosyć łatwo w pamięć. Mimo, że właściwie od
początku wiadomo jak książka się skończy nie przeszkadza to wcale w jej dalszym
czytaniu.
Niestety, nie jestem odpowiednią osobą do oceniania takich
książek. Odkryłam, że po prostu historie, które są stricte romansowe po prostu
mnie nudzą. Książkę doczytałam jedynie dlatego, że ciekawiły mnie perypetie
nauczycielskie Agaty, jej zatarg z panią wicedyrektor, jak i teatralne zapędy
jej wychowanków. Wątek romansowy, który właściwie jest tutaj głównym, nie
ciekawił mnie wcale.
Po za tym, nie wydaje mi się, żeby Agata była taką nudziarą.
Lata samolotem, poznaje dwóch interesujących mężczyzn, a co najlepsze prawie od
razu idzie z jednym z nich do łóżka. Nudziara raczej by tak nie zrobiła. No,
ale nic. Przecież wiadomo, że nudziarą jest jedynie z punktu widzenia
społeczeństwa – pracująca na uczelni, ciągle w czerniach, chadzająca do
filharmonii. Nuda!
Bardzo mi się nie podobało to, że postaci drugoplanowe są
takie biało-czarne, jednowymiarowe. Albo nawiedzona pani psycholog, albo prawie
tak samo nawiedzona Dzidka, jej dwie koleżanki, Beata i Laura, których wcale
nie odróżniałam, szalony Sławek, tajemniczy Kamil, kochana Tosia. Albo białe,
albo czarne. Żadnych szarości. Niektóre wydarzenia takie jak molestująca pani
wicedyrektor również były zupełnie niepotrzebne, jakby na siłę dodane do
powieści, żeby usprawiedliwić dalszą akcję.
Podsumowując, „Jestem nudziarą” bardziej mi się podobała niż
„Zapiski stanu poważnego”, ale jednak to nie jest literatura dla mnie. Warsztat
ma Szwaja dobry, bo książka jest napisana zgrabnie, czyta się szybko i łatwo.
No w żadnym razie nie jest to powieść słaba.
Polecam wszystkim miłośnikom tzw. literatury kobiecej,
przyjemnej, obfitującej w przeróżne perypetie, tym, którzy nie lubią nawiedzonych
fanów kursów wewnętrznego rozwoju oraz tym, którym brakuje wiary w znalezienie
miłości.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań GRA W KOLORY i KLUCZNIK2015 (dziewczęta i kobiety oraz z półki).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!