wtorek, 15 marca 2016

Zbrodnia w Kurniku: "Pole krwi" Denise Mila




Lata 80. XX wieku, Szkocja. Pochodząca z katolickiej rodziny Paddy Meehan po szkole dostała posadę gońca w gazecie w Glasgow. Pomimo negatywnego nastawienia nie tylko rodziny, ale i całej irlandzkiej społeczności, w której dziewczyna się wychowała ma ona jeden cel – zostać dziennikarką, najlepiej śledczą. W tym samym czasie mieszkańcami miasta wstrząsa wieść o porwaniu małego Briana Wilcoxa. Okazuje się, że chłopczyka zabili nieco jedynie od niego starsi chłopcy i to w bardzo brutalny sposób. Co więcej, jeden z nich jest dalekim kuzynem narzeczonego Paddy. Dziewczyna od razu zauważa pewne nieścisłości w przedstawionej przez policję wersji wydarzeń i postanawia na własną rękę odkryć prawdę. Prawdę, która w postaci artykułu otworzy jej drogę do awansu i kariery.

„Pole krwi” Denise Miny otwiera serię książek o Paddy Meehan, młodej dziewczynie, której ambicje zupełnie nie przystają do ideału kobiety w jej środowisku. Idealna katoliczka nie robi bowiem kariery, a praca, którą wykonuje ma być jedynie dodatkowym źródłem dochodu rodziny. Najważniejszym zadaniem kobiety jest wychowywanie dzieci, karmienie rodziny i prowadzenie domu. Paddy jednak odkrywa, że praca w gazecie, mimo, że niewdzięczna, bardzo ją pociąga, a miejsca zbrodni czy też przestępstw, które odwiedza w trakcie nocnego dyżuru nie wywołują w niej strachu, a jedynie ekscytację. Nie spotyka się to z uznaniem ze strony najbliższych.

Paddy jest pewna, że to ktoś dorosły stoi za zabójstwem małego Briana i jest zdeterminowana dojść prawdy. Na własną rękę zapuszcza się w niebezpieczne rejony miasta,  dopuszcza się kłamstwa, oszustwa i poważnego złamania prawa. Co najbardziej absurdalne, Paddy chce właściwie pomóc rodzinie swojego narzeczonego poprzez oczyszczenie z zarzutów morderstwa kuzyna Seane’a, a spotyka ją za swoje śledztwo kara ze strony rodziny. Kara, która choć wydawała mi się śmieszna jest bardzo dotkliwa dla Paddy.

Ponieważ dziewczyna oprócz ambicji ma również poważne kompleksy, głównie dotyczące jej wyglądu. Jest dziewczyną pulchną (nie znoszę tego słowa), uważa, że jest brzydka i kompletnie nieatrakcyjna. Sprawia to, że jej zachowaniem rządzą dwie siły – niskie poczucie własnej wartości i ambicja, które często nawzajem sobie przeszkadzają. Nie mogę powiedzieć, że polubiłam jakoś szczególnie Paddy, bo momentami strasznie mnie irytowała, ale na pewno chciałam poznać jej kolejne działania, a o to chyba chodzi prawda? I ta bliska mi walka między wytrwaniem na diecie a tymi wszystkimi pysznościami, które chcę pożreć. No i oprócz wątku kryminalnego, pokazuje też presję jakiej podlegają młode kobiety ze strony społeczeństwa i jego tradycyjnych oczekiwań względem tej grupy społecznej.

Jest to dobry kryminał, solidny i z nietypową bohaterką. Z jednej strony pokazuje klasowe społeczeństwo Glasgow, z drugiej daje czytelnikowi możliwość wglądu w bardzo konserwatywną i schierarchizowaną społeczność irlandzką w Szkocji w tamtym czasie. Dodatkowo, przedstawia sposób działania gazety w latach osiemdziesiątych co samo w sobie jest bardzo interesujące. Wszystko to sprawia, że powieść jest ciekawa i z chęcią sięgnę po kolejne tomy opowiadające o Paddy.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

EDIT: Nie wiem co natchnęło tłumacza, żeby napisać, że Paddy do kieszeni wsadziła trochę ciastek z budyniem. z BUDYNIEM. Podejrzewam, że chodzi o custard cream biscuits, czyli przekładane kruche ciastka z kremem, ale takim stabilnym. Co prawda, czasem custard tłumaczy się jako budyń, bo to trochę podobne kremy, ale w tym wypadku zupełnie nie o to chodzi.
custard cream biscuits



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY II oraz wyczytywania domowych zapasów książek.

4 komentarze:

  1. Bardzo lubię książki Denise Miny, Szkoda tylko, że wydano w Polsce tylko trzy.. Ciekawa bohaterka i solidne tło obyczajowo-społeczne to mocne strony powieści.
    pozdrawiam
    tommy z Samotni

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zamierzam sobie zrobić jakąś kryminalną listę książek do czytania, bo okazało się, że poznałam tylu fajnych autorów, że aż szkoda o nich zapomnieć :) może w bibliotece zdobędę kolejne tomy :)

      Usuń
  2. Fajny ten budyń w kieszeni ;-)
    Spotkałam się kiedyś z przetłumaczeniem tytułu "The Little Engine That Could", jako "O małym silniku, który potrafił" :)) W zasadzie też niby poprawnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, że czasem naprawdę można samemu się zapętlić przy tłumaczeniu, ale tak na zdrowy rozsądek coś by mnie tknęło jakbym przeczytała, że bohaterka wsadza te nieszczęsne ciastka z budyniem do kieszeni. Szkoci może i naród dziwny, ale chyba nie aż tak XD

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!