W stadninie na Mazurach z siwej klaczy i karego ogiera rodzi
się źrebię… w paski. Dzięki afrykańskim korzeniom na świecie pojawia się mała
zebra. Kiedy zaczyna chodzić do końskiej szkoły jej odmienny wygląd nie
przysparza jej przyjaciół. Są konie różnej maści, czasem nawet w łaty czy
kropki, ale nie w paski!
Wrogość reszty źrebiąt nie trwa jednak wiecznie. Kiedy
uciekają one przed wizytą dentystki w szkole wbiegają na ruchliwą ulicę.
Zgadnijcie kto wtedy ich ratuje? Tak, zebra właśnie. Potem okazuje się, że
wygląd nie ma znaczenia i nawet źrebię w paski może być dobrym przyjacielem.
Moje oczekiwania względem tej książeczki były bardzo
wysokie. Naczytałam się pozytywnych opinii, a kiedy wreszcie już przeczytałyśmy
ją same trochę się rozczarowałam.
Na pewno autorce przyświecały szlachetne motywy przy
tworzeniu tej opowieści. Wplatając część swojej tożsamości nadała historii
szczyptę zarówno egzotyki, jak i zwróciła uwagę na nietolerancję i niesprawiedliwe
traktowanie ludzi o innym kolorze skóry. Pewnie autorka wie o czym mówi, bo
sama urodziła się w Nigerii z matki Polki. Ogromnie podobała mi się opowieść
taty-ogiera o pochodzeniu zebr i jego piękne słowa o tym, że świat nie jest
czarno-biały.
Nie podoba mi się jednak sama idea uciekania przed wizytą
dentysty. Dużo pracy włożyłam w przyzwyczajanie małej Mimi do dentysty i nie
uważam, że pozytywnym jest czytanie o ucieczce przed wizytą u stomatologa.
Niepotrzebnie wplecione jest to do fabuły. Kolejną rzeczą jest to porównanie
zebry-zwierzęcia do zebry-pasów na ulicy. To dzięki temu mała zebra pomogła innym
źrebakom, bo uznała, że samochody zatrzymają się widząc ją tak jak zatrzymują
się przed przejściem dla pieszych. To już kompletnie niezrozumiałe było dla
małej Mimi, bo tu pasów nie ma na przejściach. Zresztą mi tez się to nie
podobało. Wolałabym, żeby zebra uratowała inne koniki dzięki jakiemuś odwołaniu
do afrykańskich korzeni. Co prawda, jest to oswajanie egzotyki, ale po co ją
oswajać? Lepiej pokazać, że jest równie fajna jak i nasza przaśność ;)
Nie zrobiła na nas ta historia większego wrażenia. Za to
ilustracje Nezki Satkov podobały mi się szalenie! Przepiękne „wycinanki” w
kilku jedynie kolorach świetnie pasowały i do zebry i do Mazur.
Odłożymy na razie „Zebrę” Ifi Ude na półkę i damy sobie
trochę czasu. Może nam się bardziej spodoba w przyszłości. Zresztą, naprawdę,
nie jest to zła pozycja, jest interesująca i na pewno warto ją choćby raz
przeczytać, aby zachwycić się niektórymi fragmentami. No i jest pięknie wydana.
„Zebra” wchodzi w skład serii ½ + ½ = 0 wydawnictwa Poławiacze
Pereł, czyli serii skierowanej dla dzieci i młodzieży, w której autorzy są na w
pół Polkami i Polakami i dzielą się swoim wielokulturowym doświadczeniem.
Pozdrawiam,
Mała Mimi i kura Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!