sobota, 10 stycznia 2015

‘Zou and the Box of Kisses’ Michel Gay



Zebra Zou towarzyszy nam już od pewnego czasu. Pierwsze nasze spotkanie było telewizyjne na Disney Junior i dziecię moje zakochało się w rezolutnej zebrze i jej rodzice oraz przyjaciołach od razu.

Mała Elzee
Wielkim plusem bajki jest obecność w niej wielopokoleniowej rodzinki Zou. Razem z zeberką w domu mieszkają jej rodzice, dziadkowie i nawet prababcia, dla której zainstalowano fotel zjeżdżający po schodach. Każde z członków rodziny ma swoje cechy charakterystyczne i o ile rodzice Zou są najbardziej zapracowani, to dziadek spędza wiele czasu z wnuczkiem. Babcia odpowiedzialna jest głownie za utrzymywanie domowej atmosfery, pieczenie ciast, itp. Za to prababcia, zwana prabcią, jest od rozpieszczania, ale również od przeróżnych historii i np. nauki grania na pianinie. To bardzo miła rodzina spędzająca ze sobą wiele czasu. Po sąsiedzku Zou ma swoja najlepsza koleżankę Elzee. Często spotyka się ze swoimi przyjaciółmi z miasta. Zaprzyjaźniony jest również z panem sklepikarzem czy panią przeprowadzającą dzieci przez pasy. 

Kolejnym krokiem było zakupienie zabawki na drugie urodziny Mimi. Tańsza była Elzee, ale i tak Mimi nazywa ja Zou, bardzo ja kocha i wszędzie ze sobą targa. 

Jakie było moje zdziwienie jak znalazłam zupełnie przypadkowo książeczkę o przygodach Zou. Po obczajeniu Ebaya i Amazona znalazłam kilka egzemplarzy, dosyć drogich, więc  ich zakup musi poczekać na lepsze czasy. Za to jak Mimi zobaczyła książeczkę o Zou, zarządziła wyjście z biblioteki i udanie się do domu w celu dobrego wyczytania książeczki, która okazała się strzałem w dziesiątkę.

Historia opowiedziana w ‘Zou and the Box of Kisses’ jest bardzo prosta. Zou ma jechać pierwszy raz bez rodziców na wycieczkę i czuje się bardzo nieswojo z tego powodu. Rodzice robią specjalne pudełko wypełnione pocałunkami po to, żeby  Zou miał po jednym buziaku od rodziców na dobranoc nawet jak ich z nim nie będzie. Po jednej stronie karteczki jest niewidoczny całus od taty, a po drugiej odcisk uszminkowanych ust mamy. Kiedy już Zou znajduje się w pociągu, a reszta zeberek idzie spać, czuje się bardzo samotny. Przyciska do policzków dwa buziaki od rodziców, ale słyszy inna mała zebrę strasznie płaczącą z tęsknoty za rodzicami. Postanawia się podzielić buziakami. Kiedy inne zebry dowiadują się o „przenośnych” buziakach każdy nagle chce jednego. Ciężko jest się rozstać z buziakami od mamy i taty, ale Zou robi to co słuszne i rozdaje wszystkie co do jednego. Potem sam zasypia uspokojony. Na drugi dzień wszystkie małe zebry chcą jeść śniadanie z Zou i nagle mała zebra otoczona jest wianuszkiem przyjaciół i nie pamięta już o tęsknocie za rodzicami.

Mimo, że moja Mimi ma dopiero dwa lata myślę, że dotarł do niej sens historii bardzo dobrze. Kiedy opowiadałam jej jak to Zou został sam bez rodziców to była bardzo smutna. Potem przesyłała buziaczki wszystkim zeberkom, a na sam koniec cieszyła się razem z Zou. Potem w swoich słowach opowiadała historię Zou mówiąc „mama papa, tata papa, nie ma, Mimi sam, Zou sam”, czyli wiedziała o co chodzi. Również jej pluszowa zeberka dostała dodatkowa porcje czułości, bo nie ma ani mamy ani taty. Strasznie smutno się Mimi zrobiło z tego powodu, ale po chwili wymyśliła, że przecież „Mimi jeś”, więc jest okej. Również dzięki tej książeczce rozpoznaje teraz łzy u innych książkowych bohaterów i umie powiedzieć, że ktoś płacze, bo jest smutny. A, no i to kolejny krok w stronę dzielenia się z innymi dziećmi. Same korzyści. I jak tu nie czytać dziecku?

Acha, tekstu jest mało, towarzyszy dużym ilustracją, ale historia jest tak dobrze narysowana, że można ją spokojnie zrozumieć nawet bez czytania.

Pozdrawiam,

Kura Mania.

2 komentarze:

  1. Jaka słodka, a zarazem pouczająca bajeczka!
    Bardzo mi się spodobała i sama chciałabym przeczytać polską wersję.

    Tak się zastanawiam... czy Mimi jest dwujęzyczna czy anglojęzyczna? Wiem, że sama jeszcze dobrze mówić nie potrafi, ale czy rozumie polską mowę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój partner jest Polakiem, wiec w domu mówimy po polsku. Na spacerach po angielsku, szczególnie jak bawi się z innymi dziećmi. A Mimi wybiera sobie słowa i mówi zarówno "boy" jak "dzinka" - dziewczynka. Albo "one two three osiem". Mam nadzieje, ze w przyszłości jakoś to rozdzieli, bo czasem trudno zrozumieć jej te miksy.

      A ksiazka jest cudna. Na pewno kiedyś ja kupie, bo historia w niej zawarta podbiła nasze serca (no dobra, mi się strasznie podoba).

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!