piątek, 9 stycznia 2015

‘The Hound of the Baskervilles’ Martin Powell & Jamie Chase




Cóż może być lepszego w jesienną, wietrzną noc od porcji świetnej klasyki w atrakcyjnym komiksowym wydaniu? Oczywiście, że nic. Dlatego więc jak tylko dopadła mnie bezsenność z nieukrywaną przyjemnością sięgnęłam po wypożyczony z biblioteki egzemplarz wersji opowiadania „Pies Baskervillów” w formie powieści graficznej. 

Do Sherlocka Holmesa i jego wiernego towarzysza doktora Watsona zgłasza się dr Mortimer, mieszkający w Dartmoor znajomy niedawno zmarłego sir Charlesa Baskerville. Przynosi on zwój mówiący o klątwie rzuconej na ród Baskervillów – za winy przodka sir Charlesa, Hugo Baskervilla, wielki ogar z piekła rodem ma prześladować jego potomków na wrzosowiskach otaczających ich siedzibę Baskerville Hall. Groźba wyrażona w dawnym manuskrypcie ma swoje pokrycie w teraźniejszości – nowy dziedzic dostał anonim, w którym przestrzega się go, aby trzymał się z dala od wrzosowiska. Bystry umysł Holmesa odrzucił starą legendę zauważając realne niebezpieczeństwo zagrażające życiu młodego dziedzica. Zasłaniając się obowiązkami, które zatrzymują go niestety w Londynie wysyła na prowincję dr Watsona, a by ten prowadził w Dartmoor dyskretne śledztwo i miał oczy szeroko otwarte na wszelkie podejrzane sprawy. Jak zwykle błyskotliwe śledztwo zakończyło się sukcesem.

Autorzy nie odbiegli od oryginału. Historia odzwierciedla tą napisaną przez sir Conan  Doyle’a, osadzoną w XIX wieku w Anglii. Ze stron komiksu wyłania się ciemny, niebezpieczny Londyn, a wrzosowiska Dartmoor spowija mrok i nieprzenikniona mgła. Cóż mogę powiedzieć, klasyka! Z napięciem śledziłam historię mimo, że doskonale ją znałam czy to z oryginału czy z ekranizacji filmowych czy serialowych. Nie wpłynęło to na wielką przyjemność, która stała się moim udziałem w trakcie czytania/oglądania tej historii. Znajdziemy w niej wszystko to co za co kochamy dzieła Doyle’a – postać błyskotliwego i uprzejmego Sherlocka Holmesa, uczuciowego i szczerego Watsona oraz ciekawą zagadkę. Reszta postaci również jest przedstawiona raczej tradycyjnie – dżentelmeni ubrani w eleganckie garnitury, wszechobecny tweed i dosyć stereotypowe przedstawienie postaci klasy niższej. Kolorystyka utrzymana jest w tonacji brązów, szarości i czerni. Z rzadka bywa rozświetlana żółtą plama światła świecy, białym błyskiem błyskawicy czy zgniłą zielonością zamglonego wrzosowiska. Wszystko to jednak składa się na prześwietną mroczną atmosferę, wciągającą, z dreszczykiem i posmakiem tego cudownego angielskiego klimatu. 

Nie znajdziecie tutaj ekstrawaganckiej innowacyjności, ale kawał porządnej klasycznej historii, która stanowi o bardzo dobrej jakości komiksu.

Polecam wszystkim fanom Sherlocka Holmesa, detektywistycznej tradycji jak i tym, których żywiołem jest mgła i mroczne tajemnice.

Pozdrawiam,

Kura Mania.

Jeśli jesteś ciekawy moich opinii o innych powieściach graficznych zapraszam do przeczytania tych o „Mausie” Arta Spiegelmana‘The House That Groaned” Karrie Fransman.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!