‘Black Beauty” Anny Sewell, czyli w polskim tłumaczeniu „Mój
Kary” należy do kanonu literatury praktycznie od momentu swojej pierwszej
publikacji w roku 1877.
Jest to opowiedziana przez tytułowego karosza historia historia
życia od beztroskiego pobytu u swojego pierwszego pana, gdzie zaznał jedynie łagodnego traktowania poprzez
kolejne zmiany właścicieli, w czasie których pozycja konia powoli spadała, aż
do jego „emerytury”, czyli ostatniej służby u spokojnych sióstr na wsi.
W czasie swojego życia Black Beauty nie tylko widzi, ale i
doświadcza wiele cierpienia zadanego przez ludzi. Czasem bezsensowne
okrucieństwo spowodowane jest pychą właścicieli, chęcią podążania za modą oraz
traktowaniem zwierząt nie jako żywych stworzeń, ale narzędzi do osiągnięcia
pewnego celu nawet za wszelką cenę. Wyzysk zwierząt spowodowany jest też
niesprawiedliwym prawem, które krzywdzi zarówno konie, jak i ich użytkowników,
jak w przypadku wynajmu koni dorożkarzom.
Z drugiej jednak strony, Kary mówi o łagodności i przyjaźni,
która łączy człowieka a zwierzę. Podkreśla wagę łagodnego słowa i przyjaznego
dotyku, dzięki którym nawet niewdzięczna praca w zimnie i wietrze staje się
znośniejsza.
Publikacja powieści odegrała ważną rolę w poprawie warunków
zwierząt w ówczesnej Anglii. Co więcej, słowami bohaterów autorka przedstawiła nie tylko swoją opinię na
temat traktowania zwierząt, ale i uniwersalne prawdy dotyczące religii i
moralności.
Pierwszy raz czytałam tę książkę jako dziecko. Historia
Karego była jedną z moich najukochańszych. Chyba to dzięki wlaśnie tej powieści
tak pokochałam konie, a w późniejszym czasie przez dobrych kilka lat jeździłam
konno. Na pewno dzięki temu, że zwierzęta w powieści są przedstawione w tak zantropomorfizowany
sposób, z całą gamą skomplikowanych uczuć i odczuć, bardzo stałam się wrażliwa
na krzywdę zwierzęcą.
Jak zmieniły się moje odczucia względem powieści teraz,
kiedy zamiast lat dziesięciu mam prawie trzydzieści? No cóż, nie przeżywałam
już tej historii aż tak jak w dzieciństwie oczywiście, a krzywdy wyrządzone
zwierzętom opisane w fabule nie wydają mi się tak drastyczne. No cóż, nie po
tym co można usłyszeć w wiadomościach czy przeczytać w Internecie. Troszkę mnie
raził dydaktyzm autorki, ale nie jest bardzo nachalny. Po prostu, momentami
wypowiedzi postaci pozytywnych zahaczają prawie, że o kaznodziejstwo (ale w
dalszym ciągu są słuszne i prawdziwe).
Po przeczytaniu pierwszych stron pomyślałam co prawda, że to
zbyt dziecinna dla mnie lektura, ale okazało się, że z przyjemnością powróciłam
do historii, którą troszkę jednak zapomniałam.
Czy rereading uznaje za udany? Oczywiście. ‘Black Beauty’ to
piękna opowieść ucząca miłosierdzia, współczucia i empatii.
Co ciekawe, Anna Sewell jest autorka tylko tej jednej
powieści, a opublikowała ją na pięć miesięcy przed śmiercią. ‘Black Beauty’
osiągnął natychmiastowy sukces i jest to
bardzo poczytna pozycja aż do teraz. Sama autorka prawie przez cale życie była
inwalidką po niefortunnym wypadku, którego doświadczyła w dzieciństwie i późniejszego,
nieudolnego leczenia jej złamanych
kostek w wyniku, którego nie mogła już ani stać ani chodzić. Komfort jej życia
polegał w dużej mierze na pracy koni zaprzężonych do dorożek czy powozów i dzięki
temu zaczęła ona zwracać uwagę na warunki w których pracowały i żyły zwierzęta,
dzięki czemu czytelnicy na całym świecie dostali tak dobrą powieść jak ‘Black
Beauty’. Acha, i powieść ta nie była skierowana do dzieci, choć teraz to tak właśnie się ja szufladkuje.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Tak sobie pomyślałam, że chętnie bym wróciła do niektórych
książek, które czytałam kilkanaście lat temu. Chciałabym sprawdzić czy moje o
nich wyobrażenie przetrwa próbę czasu. Pewnie będzie kilka rozczarowań, ale
może i odkryję kolejne warstwy w przeczytanych książkach i jeszcze bardziej mi
się spodobają?
Co myślisz o ponownym czytaniu książek ukochanych w
dzieciństwie czy we wczesnym nastolęctwie? Warto czy lepiej trzymać się od tego
pomysłu z dala?
M.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY II oraz
wyczytywania książek z własnej półki.
Książki nie znam i jakoś nie czuję potrzeby poznania.
OdpowiedzUsuńAle sprawdzę sobie czy mamy polską wersję w szkolnej bibliotece.
Jestem za wracaniem do lektur z dzieciństwa. Większość z nich traktuję z dużym sentymentem, tylko nie wiem czy właśnie przez ten właśnie sentyment nie miałabym problemu z obiektywnym odbiorem tych książek. Wydaje mi się, pomimo tego, że niektóre z nich mogłyby nie wzbudzać we mnie takich wrażeń jak kiedyś to jednak przez to, że kojarzą się z bardzo dobrym okresem mojego życie to patrzyłabym na nie przychylnym okiem.
Ja najbardziej lubiłam chyba "Babcię na jabłoni" i "Nasza babcia", a kilka lat później "Tajemnicę Abigel". Znasz je?
P.S. Gdybyś miała jakiś polski adres do wysyłki to mogłabym Ci pożyczyć serię CLUE (np. "Zagadka dna morskiego").
Wydaję mu się, ze kojarzę "Babcię na jabłoni". Muszę w domu sprawdzić czy nie mylę tej książki z innym tytułem.
UsuńNo ja zamierzam wrocic do kilku pozycji z dzieciństwa. Ryzyk fizyk, najwyzej sie lekko rozczaruje.
A co do serii CLUE to wyślę Ci mejla, bo byloby super jakbys mi coś pozyczyła :-)