środa, 24 lutego 2016

‘Just Kids’ Patti Smith („Poniedziałkowe dzieci”)





Patti Smith w ‘Just Kids’ opisała lata spędzone w Nowym Jorku, gdzie poznała Roberta Mapplethorpe’a z którym dzieliła nie tylko mieszkanie i pieniądze, ale i wspólny cel, marzenia i duszę. Jest to jednocześnie romans, opowieść o przyjaźni, elegia po utracie ukochanej osoby i spełnienie obietnicy jej złożonej, ale i opis procesu twórczego, samorozwoju, poszukiwania siebie i sposobu na wyrażenie istoty swojej osobowości. Jest to też po trosze opis sceny artystycznej Nowego Jorku przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, który przewija się gdzieś w tle opowieści Patti o sobie i Robercie.

Kiedy czytałam o tej książce, która w Polsce została opublikowana pod tytułem „Poniedziałkowe dzieci” nie zachwycił mnie jej temat. Nie jestem fanką Patti Smith, kojarzyłam ją głownie ze zdjęcia w białej koszuli i szelkach i wydawało mi się, że jest jedynie piosenkarką. Kompletnie nic nie wiedziałam o Robercie Mapplethorpie. Bardziej mnie interesowało tło, czyli ówczesny artystyczny świat Nowego Jorku.
W miarę czytania okazało się jednak, że to co najbardziej mnie interesowało na początku kompletnie wydało mi się nieważne przy historii Patti i Roberta. 

Ich związek, który wykraczał po za ramy zwykłej miłości czy przyjaźni między kobietą a mężczyzną lub artystycznej współpracy jest przepięknie opisany prostymi słowami przez Patti. Nie ma tu miejsca na szokujące rewelacje, obrazoburcze idee mimo, że artystka opowiada o twórczości Roberta, która zawiera w sobie obrazy homoseksualnego sadomasochizmu i jego wspomagania się przeróżnymi nielegalnymi używkami. Patti opisuje ich związek, który z tradycyjnego związku między kobietą a mężczyzną  przekształca się w rodzaj symbiozy, w której jest miejsce na ich wspólną bliskość, ale i homoseksualne związki Roberta oraz partnerów Patti. Ta dwójka artystów wspiera się w sposób, którego ja nigdy nie doświadczyłam. Takie poleganie na drugiej osobie, taka absolutna pewność, że będzie ona całkowicie dla mnie w momencie mojego upadku czy słabości jest zupełnie niezwykła. Patti jest największą muzą dla Roberta, a on jak nikt inny nie potrafi uchwycić istotę jej osoby. 
 
Piękna to opowieść. Delikatna, oszczędna w słowach, lekko nierzeczywista, ale bez fałszywej skromności czy niepotrzebnego epatowania szokiem opowiadająca o tym co było dobrego i złego w ich życiu. Patti Smith nie boi się opisania swoich negatywnych emocji czy poczucia krzywdy, którą doświadczyła czasem przez zachowanie Roberta.Oczywiście, wydarzenia zawarte w ‘Just Kids’ opisane są z perspektywy kilkudziesięciu lat co na pewno wpłynęło trochę na ich postrzeganie przez Patti i lekko wyłagodziło ostrości.

To co mi się najbardziej podobało w opowieści autorki jest jej powolne dojrzewanie artystyczne. Patti daje sobie czas na eksploracje kolejnych fascynacji – poezji, malarstwa, muzyki – i dostaje też odpowiednio dużo zachęty, ale i wolności ze strony Roberta na odnalezienie tego medium, które odda ją najlepiej.

Polecam wszystkim, którzy chcą przeczytać historię pięknej przyjaźni okraszonej dużą dozą artystycznego zamętu z lekka nutką obsesji na punkcie Andy’ego Warhola i z przemykającymi się wielkimi postaciami kontrkultury lat sześćdziesiątych.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

PS. W książce są zdjęcia, a jakże, ale laptop odmawia współpracy. Jak mu się odwidzi to zaktualizuję wpis już ze zdjęciami. Chyba, że mu się nie odwidzi to nie.

M.
 
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

4 komentarze:

  1. Przymierzam się do tej autorki od dawna, może w tym roku się uda..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o Just Kids to warto. Teraz zamierzam zabrac sie za wiersze.

      Usuń
  2. Postać Patti Smith kompletnie nic mi nie mówi, nie mam więc potrzeby poznawania tej książki.

    Najważniejsze, że Tobie się podobało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo lubię (auto) biografie nawet nieznanych mi muzykow/artystow wiec u mnie nie ma problemu, ze o kims w ogole nie slyszalam ;-)

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!