Ach, Pomelo! Gdzie nie spojrzę tam widzę zachwyty nad małym
różowym słonikiem, który mieszka pod dmuchawcem. Na dobry początek wybrałam
„Kolory”, bo okazało się, że nie mamy żadnej książeczki na ten temat. Nie wczytywałam
się w recenzję dotyczące tej pozycji, bo wystarczało mi, że wszyscy kochają
Pomelo.
Bardzo się zdziwiłam, kiedy dostałam małą książeczkę z grubą okładką i mnóstwem papierowych, ale na szczęście nieco grubszych niż zwykły papier, stron o zaokrąglonych rogach. A na tych stronach… czyste piękno i poezja! Jak tu się nie zachwycić ilustracjami o absolutnym różu pośladków Pomelo (ulubiony obrazek Mimi, która się zawsze chichra jak go widzi) czy o bezpiecznej bieli ukochanego przez słonika dmuchawca. Ach, no tak, nie zapomnijmy o różowości sałaty „gdyby tylko chciała”.
Myślałam, że „Kolory” to będzie za trudna w odbiorze książka
dla Mimi, ale moje dziecko jak zwykle mnie zadziwiło. Bardzo żywiołowo reagowała
na przedstawione obrazki traktując je jako osobne opowieści. Przy każdym z nich
możemy spędzać długie minuty opowiadając co też może on przedstawiać. Przy
„bezsilnej szarości rozczarowania”, która zobrazowana jest truskawka, która
nigdy nie dojrzała, Mimi mówi, że jest smutna. Starałam się jej nie „naprowadzać”
na emocje pokazywane na obrazkach, ale mina Pomelo i jego przyjaciół mówi
wszystko. Faworytką Mimi jest żaba Rita, ale widząc gdziekolwiek ślimaka woła
„Gigi!”.
Myślę, że Pomelo i jego kolory będą nam towarzyszyć jeszcze
długo. Na razie jest to głównie książeczka o kolorach, ale również przy
poznawaniu i nauce nazywania emocji będzie bardzo pomocna. Jak na razie nie
opuszcza ona podręcznego kosza z najukochańszymi zabawkami i książeczkami i
bardzo często do niej wracamy. A okrzyk „Sonik, sonik, Sonik pink!” może
oznaczać tylko jedno – czas na Pomelo.
Na Walentynki chciałam kupić zakochanego Pomelo, ale
niestety nie dojdzie on do nas na czas. Na pewno zakupię resztę książek o
różowym słoniu. Następne będą „Przeciwieństwa”, bo to jest na topie u Mimi
teraz („Mimi mała, mamusia duzia”).
Przyznam się również, że bardzo często przeglądam „Kolory”
dla własnej przyjemności. Najlepiej jak Mimi śpi, bo mam wtedy więcej spokoju.
„Kolory” to książka uniwersalna i ponadczasowa – i dla
malucha, który poznaje kolory i dla starszaka, który uczy się nazywać uczucia.
Serca dorosłych podbije poetyckością. A osoba małego różowego słonika sprawi,
że pokochają Pomelo wszyscy.
Pozdrawiamy,
Kura Mania & Mała Mimi.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań GRA W KOLORY (biały) i
KLUCZNIK 2015(spod choinki).
Ale cudne ilustracje!!!
OdpowiedzUsuńRóż pośladków rzeczywiście powala na kolana :)
Bardzo chciałabym zobaczyć tę książkę "na żywo".
Gorąco polecam. Ładnie wydana i niebanalna. U nas w domu hit.
Usuń