„Drugie urodziny Prosiaczka” to druga część z serii prosiaczkowo-urodzinowej
autorskiego projektu poznańskiej ilustratorki.
Wreszcie nadszedł ten specjalny dzień – drugie urodziny
Prosiaczka! Najpierw z życzeniami przyszła Sowa, a zaspany jubilat postanowił w
jakiś szczególny sposób uczcić tę okazję. Ale jak? Sowa od razu wyskoczyła z
pomysłem czytania encyklopedii, ale nie wydawało się to zbyt ciekawe. Również
pozostałe zwierzątka miały pełno pomysłów. Niestety, propozycje Wiewiórki, Borsuka, Królika, Dżdżownicy, Muchy, Ślimaka,
Bobra i Pijawki (!) nie trafiły w gust Prosiaczka – a wierzcie mi, były one
bardzo zróżnicowane. Koniec końców, wszyscy przyjaciele położyli się na
miękkiej trawce popijając koktajl z liści dębu i wtedy jubilat zrozumiał, że
leniwe spędzanie czasu z przyjaciółmi to najlepszy sposób na świętowanie. Ach,
ale co by tu porobić kiedy przyjdą kolejne urodziny?...
„Drugie urodziny Prosiaczka” to absolutny hit w moim domu.
Ta nieduża książeczka o bardzo grubych kartonowych stronach zawojowała serce
mojej dwulatki. Ukochała sobie „sinke” i jej przyjaciół, a w szczególności
Pijawkę popijającą sok. No, i ilustracja przedstawiająca meduzę jest hitem.
Wszystko jej się tam podoba - i prosta historia o urodzinach i ciekawie
przedstawione zwierzątka. Również tekst doczekał się zainteresowania, mimo, że
zazwyczaj Mimi go najzwyczajniej olewała. W tym jednak przypadku różne rodzaje
czcionki bardzo zaintrygowały dziewczynkę przyciągając jej wzrok (mój też
zresztą).
Książeczka była prezentem podchoinkowym, a do Nowego Roku
przeczytałyśmy ją jak nic z 40 razy. Teraz również nie opuszcza ona salonu,
gdzie Mimi czyta ją swoim zabawkom. Czasem i ja dostępuję zaszczytu wysłuchania
opowieści. Najlepsze jest to, że jak spytałam kto ma dwa lata oczekując
odpowiedzi, że „sinka” to Mimi odpowiedziała „ja Mimi, sinka też”. Ale jak tłukłam
jej do rozczochranej główki od października, że ma dwa lata to rezultatu nie
było żadnego. A tu jedna mała książeczka i już! Mimi nagle umie powiedzieć, że
ma dwa lata. Magia czytania.
Uwielbiam „Drugie…”, przeglądam książeczkę dla własnej przyjemności
podziwiając nietypowe ilustracje, przepiękne, nieoczywiste kolory i wzory.
Wielkim plusem jest to, że zwierzątka przedstawione w książce mają swoje
rzeczywiste kolory tak więc królik jest szary, a nie psychodelicznie fioletowo-niebieski
na przykład. Jedynie meduza jest trochę straszna, ale i tak świetna. Pomimo wściekle
różowej okładki zwiastującej typowo jaskrawe kolory książka utrzymana jest w
raczej ciemniejszej tonacji. Bardzo pociągającej i trochę tajemniczej w
dodatku.
Mogłabym tak zachwycać się i zachwycać, ale napiszę krótko –
proszę teraz iść do księgarni/wejść na stronę czerwony konik.pl/Allegro, itp. i
zakupić jedną z trzech książeczek z serii, a potem zatrzymać sobie, ewentualnie
dać w prezencie dzieciom rodzinno-przyjacielskim. Naprawdę warto, bo to mała
perełka na rynku książek dla dzieci. Ja też kupiłam już dla dziecka koleżanki. A
wiecie już co Mimi dostanie na trzecie urodziny?
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Na Prosiaczka trafiłam na prześwietnej stronie malekruki.com, którą gorąco polecam wszystkim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!