The most important
thing you should know about REAL WITCHES is this. Listen very carefully. Never
forget what is coming next.
REAL WITCHES dress in
ordinary clothes and look very much like ordinary women. They live in ordinary
houses and they work in ORDINARY JOBS.
That is why they are
so hard to catch.
Już zapamiętaliście? No dobra, a teraz podzielę się z Wam
kilkoma wskazówkami jak rozpoznać PRAWDZIWĄ WIEDŹMĘ. Wskazówki są bardzo
ogólne, ale może się przydadzą.
11)
PRAWDZIWE WIEDŹMY są łyse. Nie mają ani jednego
włosa na głowie. Oczywiście nie chodzą po ulicach z gołą czaszką. Noszą peruki.
A od tych peruk swędzą je głowy, a skóra na nich pokryta jest wysypką i brzydkimi
krostami. Trzeba zwracać uwagę na kobiety drapiące się po głowie. No ale
przecież tyle kobiet może się drapać z zupełnie innego powodu.
22)
PRAWDZIWE WIEDŹMY nie mają palców u stóp. Ich
stopy są zupełnie kwadratowe. Ukrywają ten defekt wciskając swoje stopy w
zwykłe damskie obuwie przez co strasznie cierpią. Czasem z bólu lekko utykają.
33)
Zamiast paznokci PRAWDZIWE WIEDŹMY mają pazury
jak koty. Żeby je ukryć noszą rękawiczki przez cały czas. Niestety, to też nie
bywa zbyt pomocne, bo przecież w zimę
mnóstwo kobiet nosi rękawiczki. A te szczególnie eleganckie noszą je również i
latem.
44) Ich ślina jest niebieska. Tak, niebieska.
Obrzydliwe, prawda? Dlatego jeśli się dobrze przypatrzysz to możesz zauważyć,
że zęby PRAWDZIWYCH WIEDŹM mają lekko niebieskie zabarwienie. Jednak jest to
trudne do zauważenia.
55)
Zwracaj uwagę na dziurki od nosa. Dziurki od
nosa PRAWDZIWYCH WIEDŹM są troszkę większe niż normalne, różowe i pofalowane
jak brzeg muszli. To po to, aby mogły wyczuć dziecko nawet w najmroczniejszą
noc.
Pewien mały chłopiec, który straciwszy rodziców w wypadku zamieszkał ze swoją babcią, miał to szczęście, że okazała się ona ekspertem w rozpoznawaniu wiedźm. I na dodatek pochodziła z Norwegii, gdzie ludzie przyzwyczajeni są do wszelkiej dziwności, a magia wręcz unosi się w powietrzu.
Kiedy chłopiec i babcia spędzają lato nad morzem w Wielkiej Brytanii okazuje się, że niestety chłopiec miał okazję potwierdzić prawdziwość tych wskazówek. Już wcześniej dzięki nim rozpoznał czatującą na niego wiedźmę, ale to co zobaczył w nadmorskim hotelu przebiło poprzednie straszne doświadczenie tysiąckrotnie. Jest on świadkiem wielkiego, ogólnobrytyjskiego konwentu wiedźm na którym to spotkaniu ich przywódczyni przedstawiła im przerażający plan unicestwienia wszystkich dzieci w Wielkiej Brytanii. Chłopiec z pomocą babci postanowił temu zapobiec, a był to plan odważny, wręcz brawurowy i przy tym bardzo ryzykowny.
Ach, jak ja lubię książki Roalda Dahla! Są fantastyczne jak fantastyczny jest pan Lis, słodkie jak słodkie są słodycze Wonki i przerażające jak przerażające są wiedźmy polujące na dzieci. Oprócz wspaniałej wyobraźni autora główną zaletą jego książek jest to, że on bardzo poważnie traktuje swoich małych czytelników. Wie, że nie ma co owijać w bawełnę, tylko kawa na ławę i już. Żadnego ulgowego traktowania, żadnego wybielania rzeczywistości. W „Wiedźmach” główny bohater traci swoich rodziców w wypadku. Straszna sprawa, ale zdarza się. Trzeba być silnym, bo nie wiadomo co życie przyniesie. Może coś złego, a może i dobrego? W końcu jest babcia, czyli nie jest tak zupełnie źle. Chłopiec żyje sobie z babcia wygodnie i nawet po przemianie (nie chce pisać jakiej, ale pewnie i tak wiecie, bo często w telewizji leci filmowa adaptacja książki) nie przejmuje się, że będzie żył o wiele krócej niż normalny człowiek. Nie chce przecież przeżyć ukochanej babci. Nie ma tu wcale dydaktyki czy myśli w stylu Coelho o odnajdowaniu pozytywnych stron życia. Jest za to rozsądek, realizm i duża dawka humoru. Również oswajanie dziecka ze śmiercią, obecne w książkach tego autora (np. ‘James and the Giant Peach’) odbywa się naturalnie, bo w końcu śmierć to część życia. Bardzo mi się podoba takie postawienie sprawy. Jednocześnie, pomimo czasem ciężkim tematów takich jak śmierć, bieda czy wredna rodzina, książki Dahla są prześmieszne. Bardzo dobrze bawiłam się czytając ‘The Witches’ i miałam prawdziwa satysfakcję w tym jak je załatwił chłopiec. O pardon, wydało się!
Na osobny akapicik zasługuje babcia chłopca. Niezrównana, odważna babcia pochodzacą z mrocznej Norwegii. Zaznajomiona z magią jak mało kto. Opowiadająca niesamowite historie i kopcąca śmierdzące cygara. Moje obie babcie były wspaniałe, ale z chęcią przyjęłabym jeszcze jedną taką norweską.
Dodatkowym plusem są prześwietne ilustracje Quentina Blake’a, który zilustrował prawie wszystkie książki Dahla. Jego ilustracje, lekko dziwaczne, świetnie oddające ducha tekstu, podkreślają fabułę, jak i nadają jej atrakcyjności.
Akcja toczy się szybko, zdarzenia następują lawinowo, a fabuła stworzona jest z rozmachem. Nie sposób się przy tej książce nudzić. No i co ważne, zawiera ona bardzo ważny powód, żeby dzieci nie musiały się kąpać przez wiele, wiele dni.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Tym wpisem zaczynam serię tekstów o książkach Roalda Dahla, które będą się ukazywać raz w miesiącu, w sobotę.
Z takimi wskazówkami żadne wiedźmy nikomu nie będą straszne :)
OdpowiedzUsuńNo, a tyle lat żyłam w niewiedzy, wiec musiałam mieć wielkie szczęście, ze mnie żadna wiedźma nie dopadła :)
OdpowiedzUsuń