Niemiła, starsza, ale bogata ciotka o interesującej
przeszłości. Młoda siostrzenica, która dopiero co przeszła operację usunięcia
raka płuc, potrzebująca gotówki i nienawidząca ciotki u której mieszka. Trzech
mężczyzn przybyłych do domu ciotki, których ona w przeszłości skrzywdziła.
Decyzja starszej kobiety o zamążpójściu, jej mowa o wielkich pieniądzach, które
przypadną jej przyszłemu mężowi w udziale po jej śmierci (a serce ma słabe). Nagła
i dramatyczna śmierć kobiety. Czterech podejrzanych mieszkających w jednym
domu. A może pięciu? I dociekliwy policjant, który nie ustanie póki nie
znajdzie zabójcy starszej kobiety. Brzmi ciekawie? Pewnie, przychodzą na myśl klasyczne
kryminały w stylu Agathy Christie. No niestety, jak się przekonałam, jeśli
chodzi o serię o Hamishu Macbecie, szkockim policjancie z niewielkiego
miasteczka, ciekawe są jedyne pomysły na jego przygody, a wykonanie zostawia
wiele do życzenia.
Skusiłam się, no skusiłam się, oprzeć się nie mogłam po
prostu. Zobaczyłam, że na półce bibliotecznej jest tom, którego nie czytałam i
wzięłam. Miałam nie czytać, ale przeczytałam. No i dobrze, bo ta książka
dobitnie pokazała mi, że nie ma sensu tracić czasu na lektury słabe i nudne.
Trzeba pożegnać się z zasadą w myśl której rozpoczętą książkę zawsze trzeba
doczytać do ostatniej strony.
Hamish Macbeth mnie irytuje. Jest niemiły i arogancki.
Przekonany o własnej wyższości. Jego nieuprzejmość względem kobiet nie może być
tłumaczona tym, że są one irytujące. Po co zgadzał się na udzielanie lekcji
jazdy samochodem Alison Kerr, siostrzenicy zamordowanej Maggie Baird, jeśli
potem jest dla niej aż tak niemiły i na dodatek obgaduje ją za plecami? I to
ciągłe powtarzanie jak to przedstawicielki płci pięknej lecą na tego wysokiego,
rudego policjanta… No proszę Was, co niby kobiety miałyby w nim widzieć?
Piękne, brązowe oczy? Pfff. Zresztą nie znalazłam w tej książce ani jednej
postaci, którą mogłabym obdarzyć chociaż cieniem sympatii. Wszyscy są niemili,
złośliwi, zafiksowani na punkcie religii, słabi lub agresywni. Matko, jak taka
jest Szkocja to nawet na wycieczkę tam nie pojadę!
Większa część książki jest o niczym. Opis zachowania Maggie
i nauki jazdy Alison. Przyjazd byłych kochanków starszej kobiety. Morderstwo.
Kolejne morderstwo. W przerwach przyklejanie się Alison a to do Hamisha, a to
do jednego z mężczyzn, którzy przyjechali do Maggie. Dopiero jak Hamish
postanowił otrząsnąć się z lenistwa w bardzo prosty i szybki sposób namierzył
mordercę. Pach, pach, dziesięć stron i wszystko jasne. Pewnie autorka
zauważyła, że odbębniła te swoje sto osiemdziesiąt stron, więc może książkę zakończyć. Rudy policjant
to główna postać tej serii, ale nie wiem dlaczego autorka uparła się robić z niego takiego boga, jak jest on w sumie
przeciętny i nijaki.
Szalę przeważył opis zachowania Hamisha pod sam koniec
książki, kiedy to w odpowiedzi na niemiłą uwagę czy tam wredne spojrzenie byłej
policyjnej partnerki podszedł do niej i
wycisnął na jej ustach namiętnego całusa. A potem szybko oddalił się uciekając
przed kobietą, która nagle zaczęła zachowywać się jakby straciła rozum wołając
za Hamishem darling. Seksistowskie i
niesmaczne. Już na pewno nie sięgnę po żadną książkę z tej serii. Kompletna
strata czasu.
Polecam wszystkim książkowym masochistom.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!