czwartek, 27 listopada 2014

„Słuchaj pieśni wiatru / Flipper roku 1973” Haruki Murakami









Trzydzieści pięć lat po wydaniu pierwszej powieści Murakamiego doczekała się ona premiery w Polsce (co nie oznacza, że jesteśmy w tyle, wręcz przeciwnie). Książka od razu po premierze zakupiona czekała na swój czas. Jako, że Murakami to mój najulubieńszy autor bałam się sięgać po jego debiutancką powieść, bo może nie jest tak perfekcyjna jak inne? (Jeśli chodzi o obiektywizm w przypadku tego pisarza u mnie on nie istnieje). I tak przekładałam książkę z miejsca na miejsce wzdychając, aż wyzwanie GRA W KOLORY zmobilizowało mnie do przeczytania tej pozycji. Oczywiście, nie żałuję.

Pierwsza część książki pt. „Słuchaj pieśni wiatru” jest troszkę chaotyczną opowieścią o przyjaźni między dwoma młodymi mężczyznami. Jednego z nich, Szczura, znamy z powieści „Przygoda z owcą”. Drugim jest narrator opowiadający nie tylko o jego spotkaniach ze Szczurem przy piwie i orzeszkach w Jay’s Bar, którego właściciel Chińczyk mówi lepiej po japońsku niż rodowici Japończycy, ale i wtrąca fragmenty poświęcone swojemu pisaniu jak i twórczości Dereka Heartfielda. Nie do końca łączą się one z resztą historii, ale jest to charakterystyczne dla stylu Murakamiego. Cała opowieść jest przesiąknięta melancholią i jakby zmęczeniem charakterystycznym dla schyłku lata. To ten moment, w którym wiemy, że mamy jeszcze wolne, ale że już nie długo musimy wracać – do domu, pracy, na studia – i wszystko to nas lekko przygnębia.

Druga część to „Flipper roku 1973”. Główny bohater prowadzi  wraz z kolegą biuro tłumaczeń, gdzie zarabia wystarczająco dużo, aby wystarczało mu na wszystko czego potrzebuje. Dodatkowo w jego życiu pojawiają się tajemnicze siostry bliźniaczki, które wprowadzają się do jego mieszkania na pewien czas, po którego upływie po prostu wracają do miejsca z którego przyszły. Główną osią historii jest jednak jego poszukiwanie pewnego specyficznego rodzaju flippera, który jest prawdziwym rarytasem, rzadko spotykanym. Odegrał on ważną rolę w życiu głównego bohatera, a jego ponowne ujrzenie staje się przedziwnie silnym pragnieniem. Jako smaczek dostajemy całkiem spory kawałek historii flipperów.

Znalazłam w tej niedługiej książce wszystko to za co kocham Murakamiego – spokojną narrację, fabułę prostą i skomplikowana jednocześnie, bo opowiadającą o życiu z jego dziwnostkami, przypadkami i pozornie błahymi wydarzeniami. Opowieści okraszone są jak zwykle odniesieniami do kultury – muzyki, filmu, literatury – jak i historii. Miłośnicy twórczości Murakamiego znajdą nawiązania do jego późniejszych powieści. Oczywiście, wiem, że często oskarża się tego pisarza o pisanie o niczym, ale według mnie skupia się on na opowiadaniu różnych prawd o życiu takim jakie jest. Pełne smutku, samotności, ale i przyjaźni, wypełnionego prostymi czynnościami takimi jak słuchanie muzyki, piciem piwa, gotowaniem, ale i skomplikowanymi związkami i trudnościami w życiu osobistym. Kiedy pomyślę sobie, że tak świetny miał Murakami debiut to aż ciarki przechodzą. Przesmakowita lektura.

Polecam wszystkim miłośnikom spokojnej narracji, nietypowych relacji międzyludzkich oraz tym, których życie wypełnia smutek, samotność i dziwne wydarzenia.

Pozdrawiam,
Kura Mania.                                                                                                                                               


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Cieszę się bardzo, że moje wyzwanie zmobilizowało Cię do sięgnięcia po debiutancką powieść Twojego ulubionego autora.
    A jeszcze bardziej cieszy mnie to, że książka Ci się spodobała :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja chyba jakiś tekst dziękczynny napisze jak wyzwanie się skończy, bo przynajmniej znów zaczęłam czytać książki "z polki" :D

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!