piątek, 26 lutego 2016

Rereading: 'Black Beauty' Anna Swell ("Mój Kary")









‘Black Beauty” Anny Sewell, czyli w polskim tłumaczeniu „Mój Kary” należy do kanonu literatury praktycznie od momentu swojej pierwszej publikacji w roku 1877.
Jest to opowiedziana przez tytułowego karosza historia historia życia od beztroskiego pobytu u swojego pierwszego pana, gdzie  zaznał jedynie łagodnego traktowania poprzez kolejne zmiany właścicieli, w czasie których pozycja konia powoli spadała, aż do jego „emerytury”, czyli ostatniej służby u spokojnych sióstr na wsi.

W czasie swojego życia Black Beauty nie tylko widzi, ale i doświadcza wiele cierpienia zadanego przez ludzi. Czasem bezsensowne okrucieństwo spowodowane jest pychą właścicieli, chęcią podążania za modą oraz traktowaniem zwierząt nie jako żywych stworzeń, ale narzędzi do osiągnięcia pewnego celu nawet za wszelką cenę. Wyzysk zwierząt spowodowany jest też niesprawiedliwym prawem, które krzywdzi zarówno konie, jak i ich użytkowników, jak w przypadku wynajmu koni dorożkarzom.

Z drugiej jednak strony, Kary mówi o łagodności i przyjaźni, która łączy człowieka a zwierzę. Podkreśla wagę łagodnego słowa i przyjaznego dotyku, dzięki którym nawet niewdzięczna praca w zimnie i wietrze staje się znośniejsza.

Publikacja powieści odegrała ważną rolę w poprawie warunków zwierząt w ówczesnej Anglii. Co więcej, słowami bohaterów  autorka przedstawiła nie tylko swoją opinię na temat traktowania zwierząt, ale i uniwersalne prawdy dotyczące religii i moralności.

Pierwszy raz czytałam tę książkę jako dziecko. Historia Karego była jedną z moich najukochańszych. Chyba to dzięki wlaśnie tej powieści tak pokochałam konie, a w późniejszym czasie przez dobrych kilka lat jeździłam konno. Na pewno dzięki temu, że zwierzęta w powieści są przedstawione w tak zantropomorfizowany sposób, z całą gamą skomplikowanych uczuć i odczuć, bardzo stałam się wrażliwa na krzywdę zwierzęcą. 

Jak zmieniły się moje odczucia względem powieści teraz, kiedy zamiast lat dziesięciu mam prawie trzydzieści? No cóż, nie przeżywałam już tej historii aż tak jak w dzieciństwie oczywiście, a krzywdy wyrządzone zwierzętom opisane w fabule nie wydają mi się tak drastyczne. No cóż, nie po tym co można usłyszeć w wiadomościach czy przeczytać w Internecie. Troszkę mnie raził dydaktyzm autorki, ale nie jest bardzo nachalny. Po prostu, momentami wypowiedzi postaci pozytywnych zahaczają prawie, że o kaznodziejstwo (ale w dalszym ciągu są słuszne i prawdziwe). 

Po przeczytaniu pierwszych stron pomyślałam co prawda, że to zbyt dziecinna dla mnie lektura, ale okazało się, że z przyjemnością powróciłam do historii, którą troszkę jednak zapomniałam. 

Czy rereading uznaje za udany? Oczywiście. ‘Black Beauty’ to piękna opowieść ucząca miłosierdzia, współczucia i empatii.

Co ciekawe, Anna Sewell jest autorka tylko tej jednej powieści, a opublikowała ją na pięć miesięcy przed śmiercią. ‘Black Beauty’ osiągnął natychmiastowy sukces i jest  to bardzo poczytna pozycja aż do teraz. Sama autorka prawie przez cale życie była inwalidką po niefortunnym wypadku, którego doświadczyła w dzieciństwie i późniejszego, nieudolnego leczenia  jej złamanych kostek w wyniku, którego nie mogła już ani stać ani chodzić. Komfort jej życia polegał w dużej mierze na pracy koni zaprzężonych do dorożek czy powozów i dzięki temu zaczęła ona zwracać uwagę na warunki w których pracowały i żyły zwierzęta, dzięki czemu czytelnicy na całym świecie dostali tak dobrą powieść jak ‘Black Beauty’. Acha, i powieść ta nie była skierowana do dzieci, choć teraz to tak właśnie się ja szufladkuje.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Tak sobie pomyślałam, że chętnie bym wróciła do niektórych książek, które czytałam kilkanaście lat temu. Chciałabym sprawdzić czy moje o nich wyobrażenie przetrwa próbę czasu. Pewnie będzie kilka rozczarowań, ale może i odkryję kolejne warstwy w przeczytanych książkach i jeszcze bardziej mi się spodobają?

Co myślisz o ponownym czytaniu książek ukochanych w dzieciństwie czy we wczesnym nastolęctwie? Warto czy lepiej trzymać się od tego pomysłu z dala?

M.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY II oraz wyczytywania książek z własnej półki.

2 komentarze:

  1. Książki nie znam i jakoś nie czuję potrzeby poznania.
    Ale sprawdzę sobie czy mamy polską wersję w szkolnej bibliotece.

    Jestem za wracaniem do lektur z dzieciństwa. Większość z nich traktuję z dużym sentymentem, tylko nie wiem czy właśnie przez ten właśnie sentyment nie miałabym problemu z obiektywnym odbiorem tych książek. Wydaje mi się, pomimo tego, że niektóre z nich mogłyby nie wzbudzać we mnie takich wrażeń jak kiedyś to jednak przez to, że kojarzą się z bardzo dobrym okresem mojego życie to patrzyłabym na nie przychylnym okiem.

    Ja najbardziej lubiłam chyba "Babcię na jabłoni" i "Nasza babcia", a kilka lat później "Tajemnicę Abigel". Znasz je?

    P.S. Gdybyś miała jakiś polski adres do wysyłki to mogłabym Ci pożyczyć serię CLUE (np. "Zagadka dna morskiego").

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaję mu się, ze kojarzę "Babcię na jabłoni". Muszę w domu sprawdzić czy nie mylę tej książki z innym tytułem.

      No ja zamierzam wrocic do kilku pozycji z dzieciństwa. Ryzyk fizyk, najwyzej sie lekko rozczaruje.

      A co do serii CLUE to wyślę Ci mejla, bo byloby super jakbys mi coś pozyczyła :-)

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!