sobota, 21 marca 2015

‘I Love Birthdays’ Anna Walker




Ollie uwielbia urodziny. Lubi ten moment, kiedy zamyka oczy, a po ich otwarciu przyjaciele krzyczą „Niespodzianka!”.  Pyszne słodkości, urodzinowe czapeczki i zielone balony też są super fajne. No i nie można zapomnieć o śpiewaniu przez przyjaciela Olliego, psa Freda, sto lat. Ale najfajniejszą rzeczą jest urodzinowy wieczór, kiedy Ollie i Fred leżą w łóżku, śmieją się wspominając urodziny z zielonym balonikiem przywiązanym do łóżka. 

Postacie Olliego i Freda są bohaterami całej serii książeczek stworzonych przez Annę Walker. Ich cechą charakterystyczną jest to, że opowiadają o rzeczach, które są zazwyczaj bardzo lubiane przez dzieciaki, tak jak urodziny, śpiewanie czy Boże Narodzenie. 

Każda z książek zaczyna się od Olliego przedstawiającego siebie i jego psa Freda. Potem następuje wyliczanka rzeczy, które powiązane są z głownym tematem, a które to sympatyczne pasiaste zwierzątko lubi. Na końcu zmęczeni Ollie i Fred leżą w łóżku. Możan powiedzieć, że poznajemy jeden dzień z ich zycia, gdyby nie to, że nie ma tu fabuły jako takiej. Raczej tak jak wspomniałam jest to wyliczanka, dzięki której czytelnik może sobie przypomnieć co wiążę się z daną rzeczą lub poznać nowe rzeczy. Tak jak w przypadku urodzin, kiedy mowa jest o cieście, balonach i niespodziankach.

Ilustracje są proste, nieprzeładowane, w raczej stonowanej kolorystyce, a tło jest białe. 

Mimi lekko znudziła ta książeczka. Pewnie dlatego, że ona raczej nie rozumie co to znaczy mieć urodziny. Na 100% jak podrośnie bardziej będzie się tym tematem emocjonować. Z drugiej jednak strony, nie jestem pewna czy kiedy będzie starsza zainteresuje ja ta książka bez wyraźnej historii i akcji. Zobaczymy. 

 Do gustu przypadły jej ilustracje i sama postać Olliego, który w zależności od humoru dziecięcia był albo zebrą, albo konikiem, albo misiem.

Na pewno spróbujemy z kolejną częścią opowiadającą o tym co lubi Ollie.

Pozdrawiamy,
Kura Mania i mała Mimi.


Książkę przeczytałyśmy w ramach wyzwania GRA W KOLORY.


4 komentarze:

  1. Urodzinki i wyliczanki lubi chyba każde dziecko, i prezenty też:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, Mimi ostatnio konspiracyjnym szeptem wyznała mi, że "chocha pesienty". Dobrze, że potem pocieszyła mnie mówiąc, że kocha też mamę ;)

      Usuń
  2. Moja siostra gdy była mała bardzo lubiła gdy czytałam jej takie książeczki - mało tekstu, najczęściej rymowane, które bardziej pasowały na tytuły ilustracji niż typową fabułę. Próbowała uczyć się ich na pamięć (kazała je sobie czytać do znudzenia), a potem udawała, że sama czyta, powtarzając tekst, który zapamiętała. Śmiechu było przy tym co niemiara, bo bardzo wczuwała się w swoją rolę modulując nawet odpowiednio głosem. "Czytając" pokazywała też co znajduje się na ilustracjach.

    Przywiodłaś mi bardzo miłe wspomnienia... a teraz Sandra sama jest mamą i niedługo sama będzie czytać swojej córeczce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimi też tak właśnie "czyta", z poważną miną i skupieniem. I nawet mnie poprawia jak próbuję coś "przeczytać" nie tak jak ona zapamiętałam.

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!