czwartek, 4 września 2014

'Twelve Bar Blues' Patrick Neate



Twelve bar blues: the most common harmonic progression in all jazz; it comprises twelve bars based on tonic (I), dominant (V) and subdominant (IV) harmonies, organized in the simple pattern: I-I-I-I-IV-IV-I-I-V-V-I-I.

Jak opisać opowieść rozciągającą się na przestrzeni dwóch wieków i trzech kontynentów? Jak opisać historie osób wciągniętych w tą okrutną grę zwaną życiem, w której zasady nie znaczą nic, a ważniejsze od nich są namiętności? Może zacznijmy od początku…

Na początku było dwóch chłopców. Żyli oni pod koniec XVIII wieku w Afryce. Mutela był synem najpotężniejszego zukulu, czarownika, w całym Kraju Księżyca. Zike był synem leniwego rolnika. Jeden z nich już od urodzenia znał swoje przeznaczenie jako następcy zukulu w wiosce. Drugi posiadał niezwykły talent, głos, który targał struny duszy ludzkiej jak żaden inny. Mutela i Zike, urodzeni na przestrzeni kilki dni, zostali przyjaciółmi. Jak zwykle w takich historiach pojawiła się dziewczyna, w której obaj się zakochali. Piękna Vacheke, córka wodza wioski. Mutela, jako przyszły zukulu, nie mógł się ożenić z córką wodza, bo było to wbrew obyczajowi. Zike był tylko biedakiem o głosie jak błogosławieństwo. Głos ten zjednał mu  jednak przychylność Vacheke i jej rodziny. Mutela wiedział, że nie może sprzeciwić się obyczajowi, więc pogodził się z tą decyzją. Niestety, w sercu młodego czarownika zagnieździł się przebiegły wąż zazdrości. Rósł tam tak długo, aż wypełnił jego całe serce. W nocy przed ślubem przyjaciela, w sercu Muteli nie było już więcej miejsca na żadne uczucie oprócz zazdrości. W dzień ślubu Vacheke odkryła, że Zike zniknął. Nikt, oprócz młodego czarownika, nie wiedział co się z nim stało. Dziewczyna z żalu i tęsknoty za ukochany utopiła się w jeziorze. Jakiś czas później Mutela ożenił się, a każdy dzień jego małżeństwa przypominał piekło. Modlił się o śmierć, ale jego przeznaczeniem było żyć aż do późnych lat starości z brzemieniem tego co uczynił. W dniu, w którym dzięki magii przeniósł Zike wiele kilometrów od rodzinnej wioski zaciągnął niego ogromny dług. Zadośćuczynienie jednak będzie należało do późniejszych pokoleń. 

Dissonance: a combination of notes that sounds discordant; in classical music, dissonances generally require resolution to consonance; in jazz, many milder dissonances are elements of the harmonic vocabulary.

Sto lat później w Cooltown, gorszej  czarnej części Mount Marter w Luizjanie, urodził się Fortis James Holden, znany później jako Lick Holden. Wychowywał się on w domu bez ojca, ale z dużą ilością „wujków”, z półsiostrami i półbraćmi oraz z Sylvią, siostrą, która nią wcale nie była. Lick z czarną duszą i skórą i Sylvia, w środku czarna jak jej brat-niebrat, ale ze skórą, w której było tylko jedna czwarta murzyńskiej krwi. On, który dzięki niej grał jazz czterema części ciała tak jak nikt inny. Ona, która sprzedając ciało białym, śpiewała głosem czarnym jak smoła. Miłość, która mogła się udać, ale miała nie w tym miejscu i czasie.

Polyphony: the simultaneous combination of more than one melodic line.

Kolejne 100 lat później i poznajemy kolejną Sylvię – kropla czarnej krwi zrodzona z białych rodziców. Urodzona na kurwę, jak sama o sobie mówi. Wciąż poszukująca odpowiedzi na pytanie czy i dlaczego jest czarna i co to dla niej oznacza. W poszukiwaniu przeszłości swojej rodziny poznaje Jima, młodego chłopaka, który żyje z dnia na dzień, od interesu do interesu, który równie szybko traci zainteresowanie jak i nakręca się na nowe rzeczy. W podróży poznają Musę, afrykańskiego zukulu, którego przeznaczeniem jest spłacenie długu zaciągniętego wiele lat wcześniej przez jego przodka i zadośćuczynienie jego win.

Co jest głównym tematem tej książki? Z obiektywnego punktu widzenia jest to historia czarnoskórych, doświadczenia, które były ich udział na przestrzeni wieków, jak i to jak zmieniało się (albo wręcz przeciwnie) podejście do kwestii koloru skóry. Wiele rzeczy wiedziałam już wcześniej, bo jednak większość ludzi wie o niewolnictwie w Stanach Zjednoczonych, jak i o późniejszej dyskryminacji czarnoskórych. Sporo rzeczy się dowiedziałam, ale o tych zmilczę, bo nie chcę zepsuć Wam przyjemności czytania.
Jeśli mam kierować się sercem, a nie głową, to odpowiedź na wcześniejsze pytanie jest zgoła inne. Według mnie głównym tematem powieści jest miłość – miłość pełna seksu, namiętności, (nie)spełnienia, zdroworozsądkowa jak i ta powstała w wyniku porywów serca, zmieniająca losy, przynosząca śmierć, będąca przeznaczeniem. Nie ma w tej miłości romantyczności, ale jest krwista i prawdziwa. 

She thought abut how lovers like to describe their meeting as ‘fate’, as if that were somehow the most romantic notion in the world. ‘We were meant to be together,’ pimpled youths said to their hipless partners, as though that helplessness marked some kind of strength. ‘You are my destiny,’ a celluloid goddess breathed into a prominent pectoral and she spoke so huskily that it sounded like the highest form of flattery when, in fact, her real meaning was that she no more chose him than she chose to allow time to pass. And what was so romantic about that?

A jeśli już mowa o przeznaczeniu to opowieść snuta w tak doskonały sposób przez Neate’a stawia pytanie czytelnikowi co jest naszym przeznaczeniem a co wyborem, którego dokonujemy świadomie. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak wybór, jak świadome kierowanie swoim losem? Czy Lick mógłby zdecydować o porzuceniu myśli o znalezieniu swojej nie-siostry, o wyparciu miłości do Sylvii, a zamiast tego czy mógłby zostać jazzmanem znanym tak jak Luis Armstrong? Z drugiej jednak strony są w tej historii wyrachowane decyzje, wybory, które mają doprowadzić do celu. Nawet po trupach.

Jest to też wielka historia o tęsknocie, stracie i wszechogarniającym smutku spowodowanym prostym faktem, ze życie łamie serce. Tęsknota za miłością, spełnieniem, rodziną. Ciągła pogoń za celem, który mimo, że tak bliski i zwykły jak wspólne życie z ukochaną osobą, ciągle wymyka się z rąk. Utrata tożsamości, wolności, brak rodzinnej historii sprawiają, że jest się niepełnym, że nie można ruszyć na przód z życiem, bo ciągle żyje się w nieznanej przeszłości. 

Niemożliwe jest opisanie tej historii i wszystkich emocji, które ona we mnie wzbudziła. Mamy tu muzykę, jazz prawdziwy jak życie i blues stary jak i sama opowieść. Mamy magię, afrykańską mitologię ciągle żyjącą w duszach czarnych Amerykanów. Jest przeznaczenie i ciężar historii odbijający się na życiu wielu ludzi powiązanych cienką linią wspólnego losu. Jest pokazanie roli rodziny, która pomimo tego, że często lekceważona, pomaga nam w stworzeniu własnej tożsamości. Jest tu wszystko. I wszystko jest pięknie napisane. Nie wiem jak inne książki Patricka Neale’a, ale ta jest mistrzowsko napisana i opowiedziana.

Wielkie brawa dla autora za oddanie języka czarnych z początków XX wieku. Ciężko było mi się wczuć w atmosferę oddanej mowy i z początku wiele nie rozumiałam, ale dałam się ponieść historii i po pewnej czasie wszystko nabrało sensu.

‘I may be a Shooter!’ Naps shouted. ‘And that’s why I ain’t got no big cookies! But I still know how much that smarts!’

Wiem, że fakt, że autor jest biały wzbudził trochę kontrowersji. Pojawiły się pytania czy biały pisarz ma prawo pisać w taki sposób o czarnych? Czy w ogóle ma prawo pisać o czarnych? Czy robi to dlatego, ze chce pokazać światu fajną historię czy może chce wzbudzić kontrowersje i napchać sobie portfel? Mnie to nie interesuje, bo książka jest przednia i to się liczy.

Acha, jeszcze jedna sprawa. Każdy z rozdziałów opisany jest odpowiednim znakiem oznaczającym odpowiedni takt w tytułowym twelve bar blues co daje wskazówkę czytelnikowi, które partie opowieści są najważniejsze, a które je jedynie dopełniają. Jest to bardzo ciekawy sposób wartościowania historii.

Początkowo ciężko było mi się w gryźć w tą historię, ale po pewnym czasie czytając nie zauważałam upływu czasu. Wciągnęły mnie historie nie tylko głównych bohaterów, ale również wszystkich drugoplanowych bohaterów jak Toothless Nap, równie soczystych jak i ci najważniejsi. O to, jest odpowiednie słowo – ta opowieść jest soczysta, pełnokrwista i buzująca.

Polecam tym, którzy lubią epickie opowieści i gęstą, pełną emocji prozę.

Pozdrawiam,

Kura Mania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!