czwartek, 14 sierpnia 2014

Małgorzata Musierowicz a sztuka kucharzenia



Co ma wspólnego pani Musierowicz z gotowaniem? Każdy kto jest fanem Jeżycjady gromko zakrzyknie – wiele! Po pierwsze, w każdej książce bez wyjątku bohaterowie coś pysznego zajadają, kuchnia pełni ważną rolę w życiu rodzinnym, a sposób gotowania bohaterów odzwierciedla ich naturę – czasem specyficzną i artystyczną, innym razem miła i tradycyjną.  Po drugie, autorka bardzo chętnie dzieli się ze swoimi czytelnikami przepisami na potrawy  przez nią najchętniej gotowane. 


„Łasuch literacki czyli ulubione potrawy moich bohaterów – przepisy kulinarne i wnikliwe komentarze” to książka, w której znajdziemy receptury na dania znajdujące się w Jeżycjadzie. Nie są to jednak suche przepisy, a krótkie felietoniki wypełnione ciepłym i dowcipnym komentarzem pisarki.   W tej niewielkich rozmiarów książeczce znajdziemy i tragiczny krwawy kotlecik z „Szóstej klepki” i „biedne” pasty kanapkowe mamy Borejkowej, i przepis na rosół (ale bez opium) i wiele innych dań. Bardzo miło było pobyć znów w świecie Jeżycjady. Wreszcie możemy upiec sobie słynnego murzynka Gabrysi Borejko i przegryzając ciastem zapaść w lekturę powieści.
Jako dzieciak książka ta mnie zachwyciła. Pełno w niej własnoręcznie zrobionych przypisów na marginesach. Głoszą one „Super!”, „Zrobić w wakacje”, „Bardzo smaczne” czy „Uda mi się!”. Widać, że korzystałam z tej książki wiele lat, bo marginesy zapełnia zmieniający się charakter mojego pisma przechodzący z dziecinnych kulfonów w porządne i zdyscyplinowane literki. Ale czy na pewno korzystałam z przepisów z „Łasucha”? Po głębszych zastanowieniu okazało się, że zrobiłam jedynie pasty kanapkowe… No cóż, również i teraz samo czytanie książek kucharskich daje mi mnóstwo przyjemności.



Drugą książką, bardziej obszerną, są „Całuski pani Darling”. Kocham ta książkę miłością wielką. Bardzo się cieszę, że dzięki Wielkiemu Rereadingowaniu znów miałam okazję ją przeczytać. Czego w niej nie ma? Torty, ciastka, dania na ciepło i zimno, na śniadanie i podwieczorek, na dzień codzienny i od święta. Dodatkowo każdy felietonik jest opatrzony mnóstwem cytatów i anegdotek dotyczących głownie mitologii i książek znanych nam z dzieciństwa, takich jak np. „Przygody Sindbada Żeglarza” Leśmiana czy baśnie Andersena. Dodatkowo część przepisów zainspirowana była wielkimi postaciami ze świata kultury i nauki. Znajdzie się miejsce i dla jabłka a la Newton i dla soczewicy Diogenesa. Nawet limeryk ma swój przepis! Wspaniała podróż, w którą zabiera nas autorka pozwala z Dziecka Kulturalnego zrobić również Dziecko Kulinarne (i na odwrót). Jak można zapomnieć o ostrym charakterze Ksantypy po wypróbowaniu przepisu na pikantne ciasteczka nazwane na jej cześć? Ta książka była przeze mnie często używana o czym świadczą pozasychane resztki ciasta, przypraw i odciski brudnych paluchów, którymi pokryte są strony. Do moich faworytów należy tytułowy przepis na ciastka do których inspiracją był tajemniczy i niezdobyty pocałunek czający się na wargach mamy Wendy z „Piotrusia Pana” Barriego. Zresztą chlebowy obiad Włóczykija robię do dziś.

 Obie te książki zapewniły mi świetną rozrywkę i miłą wycieczkę w przeszłość, a na dodatek przypomniały mi kilka świetnych przepisów. Na pierwszy ogień idzie „Południowiec” dla Tomka i Sida.

Pozdrawiam, 
                                                                         
Kulturna Kura

PS. Z „Całuskami pani Darling” wiąże się też pewna tragiczna historia, w której główną rolę miały złociste biszkopciki Ani Shirley. Wyszły nawet zbyt złociste, a po ich pieczeniu dłuuuugo wietrzyłam dom. Rodzice jednak zjedli je dzielnie.

Kura Mania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!