poniedziałek, 11 sierpnia 2014

"Kino Venus" Marcin Wroński




Komisarz Zyga Maciejewski nie ma lekko. Na początku roku 1931 dostał przeniesienie (czyt. bolesną degradację) z wydziału śledczego do służby mundurowej. Obejmuje on kierownictwo nad II Komisariatem. Musi teraz nosić mundur, zachowywać się godnie, a o pracy w terenie może zapomnieć, bo po odwaleniu papierkowej roboty za dużo czasu mu nie zostaje. W dodatku nadkomisarz, cięty na Maciejewskiego, nie pozwala mu boksować. W końcu to nie wypada, żeby tak poważana osoba jak kierownik komisariatu miałaby chodzić z podbitym okiem. Sytuację jeszcze bardziej pogarsza fakt, że komisarz ma pod sobą rozleniwionych, mało bystrych policjantów opornie przyjmujących zmiany. Nic więc dziwnego nie jest w tym, że humor nasz bokser – hobbysta ma paskudny. Podczas ostatniego dnia urlopu będąc na strasznym kacu Maciejewski wybrał się ze swoim sąsiadem na ryby na stawy folwarczne. Tam zostaje zagadnięty przez nieznajomego w myśliwskim ubraniu przedstawiającego się jako Calin, który prosi go o zajęcie się sprawą uprowadzenia niejakiej Lilli Byoros, córki jednego ze wspólników Węgiersko-Polskiego Towarzystwa Handlowego. Calin twierdzi, że ojciec jej będąc osoba majętną i znaną nie chce interesować sprawą policji, aby nie odbiło się to na dobrym imieniu firmy, ale bardzo chętnie w hojny sposób wynagrodzi Maciejewskiego jeśli ten prywatnie będzie prowadził śledztwo. Maciejewski jednak wyczuwając w tym podstęp nadkomisarza, który ma na celu pogrążyć go całkowicie, stanowczo odmawia podjęcia się zadania przyjmując jednak zdjęcie dziewczyny wraz z opisem. Sprawa ta nie daje spokoju Maciejewskiemu i dyskretnie pcha ją torem służbowym prosząc swoich znajomych z policji aby posprawdzali dla niego kilka faktów. Maciejewski nie wie jeszcze, że pomimo tego, że nie zgodził prowadzić się tej sprawy wróci ona odbijając się na jego życiu, zarówno prywatnym jak i zawodowym, szerokim echem. 

W drugiej części przygód Maciejewskiego jego błyskotliwe zdolności tajniaka przygasają pod naporem biurokracji i nieprzyjaznej atmosfery w pracy (donosy i ciągłe podsłuchiwanie rozmów). Prowadząc komisariat staje się outsiderem zarówno w „swoim” komisariacie jak i w wydziale śledczym. Może to sprawiło, że jego bystrość umysłu została przymglona powabami pewnej kobiety. Bo tak, a jakże, kobieta jest i to idealna, taka, która robi wszystko na co Zyga ma ochotę, a nawet więcej, bo wyprzedza jego zachcianki. Nie mówiąc już o tym, że gości go w willi na przedmieściach za którą sama płaci. Ale czy idealne kobiety istnieją? Zyga nie zastanawia się nad tym i bierze co życie daje nie wiedząc, że może to zniszczyć jego karierę i reputację. 

W „Kinie Venus” pisarz porusza problem handlu ludźmi. Poznajemy tajniki organizacji szajki zajmującej się porywaniem i wykorzystywaniem w celach pornograficznych młodych dziewcząt. Maciejewski zajmując się rozbiciem gangu ma nadzieję na spektakularny powrót do wydziału śledczego i porzucenie nudnej i frustrującej pracy na II Komisariacie. 

Według mnie główną zaletą kryminałów Wrońskiego jest oczywiście postać Maciejewskiego. Cyniczny, łatwo tracący opanowanie, pełen pesymizmu, wiecznie narażający się przełożonym z facjatą nieogoloną i lekko zalatujący alkoholem, łasy na powaby kobiece jest jakby stereotypowym tajniakiem. Nie układa mu się z kobietami, życie jego ogranicza się do pracy i do picia w szemranych knajpach.Twardo broni swoich racji będąc w głębi serca uczciwym i prawym policjantem. Trochę próżny, trochę naiwny jeśli chodzi o kobiety, ciągle niepoukładany o ironicznym spojrzeniu na świat. Lepiej się czuje w swoim brudnym mieszkaniu na Rurach Jezuickich niż w przestronnej willi w dobrej części miasta. 

Drugim bohaterem powieści jest pięknie odmalowany Lublin lat trzydziestych ze swoimi problemami, ciemnymi zaułkami i szemranymi interesami. Jest to porządnie napisany retro kryminał oddający ducha tamtych czasów – gwarę, stosunki żydowsko-polskie, fascynację kinem i szlagierami z radio. Dodatkowym atutem jest fakt, że problemy, którymi żyje miasto są na tyle uniwersalne, że można je również odnieść do współczesnych realiów. 

Jeśli chodzi o bohaterów drugoplanowych również są oni ciekawie scharakteryzowani. Dawni współpracownicy Maciejewskiego, Zielny i Fałkniewicz, dostają swoje epizody dzięki którym poznajemy ich nowe cechy (np. ich kłótnia spowodowana nieporozumieniem, która pokazuje, ze trochę między sobą rywalizują). Również przodownik Anińska jest ciekawą, barwna postacią i pomimo początkowej do niej niechęci polubiłam ja w końcu. Cóż, ze swoją twardością charakteru, ale i szybkim wyczuciem delikatnych sytuacji świetnie nadaje się do obyczajówki.

Uwielbiam takie kryminały – w miarę lekkie, świetnie napisane, z ciekawą fabułą i tłem oraz intrygującymi bohaterami. Połknęłam w jeden dzień. Dodatkowym plusem był fakt, że czytałam wydanie w ramach serii Polityki Lato z Kryminałem 2012, która po prostu uwielbiam. Nie lubię kiedy kryminały są zbyt dobrze wydane. Wolę jak papier jest cienki, zwykły, bez niepotrzebnych ozdóbek. No i taka jest ta seria. Pomijając już, że wydawane w niej są ciekawe tytuły (w świetnej cenie!). Szkoda, że w tym roku Polityka nie zdecydowała się na jej kontynuowanie.

A na koniec smaczek w postaci mojego ulubionego cytatu z tej powieści:

Przy stolikach wciąż ktoś wstawał i krzyczał do blokujących galerię policjantów, jakby to był sejm, a nie burdel.

Pozdrawiam,

Kura Mania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!