Obrodziło książkami, oj obrodziło! Na początku czerwca
wrzuciłam najnowsze biblioteczno-własne nabytki w poście o planach na czerwiec.
Z przykrością, ale bez niespodzianki, stwierdzam, że część książek dalej czeka
na przeczytanie. No cóż, jeśli chodzi o bibliotekę to mam czas do pierwszych
dni sierpnia, bo potem lecimy do Polski (szaaaaaaaaaaaał!!!!!). Oczywiście, nie
powstrzymało mnie to przed kolejnymi wypożyczeniami. Mało, ale tłusto i
ciekawie, czyli:
‘The Technologists’
Matthew Pearl – bardzo wszystkie powieści tego pisarza, mimo, że nie
wszystkie mają równy, wysoki poziom. Na ‘The Technologists’ czaiłam się już od
dłuższego czasu, ale ciągle hajsu było brak. Wreszcie wpadł mi do głowy cudowny
pomysł – sprawdzić w bibliotece! Bo mi to tak raczej obojętnie czy posiadam czy
wypożyczam, byleby pożarte było omnomnomnomnom.
O „Szczygle” Donny
Tartt czytałam i słyszałam wiele, ale to opinia Olgi z Wielkiego Buka mnie
przekonała, bo jej v/blog jest dla mnie stałą inspiracją do kolejnych lektur. Grubaśna
powieść, czyli to co tygrysy lubią najbardziej (tylko, że ciężko mi się zebrać
do niej po ‘Middlemarch’ George Eliot, która również miała kilkaset stron).
‘The Slight Trick of the Mind’ Mitcha Cullina
już przeczytana i opisana – klik! Przewspaniała książka do której
przeczytania zachęcił mnie swoją opinią niezrównany tommyknocker, którego bloga
gorąco polecam -> klik!
W zeszły czwartek dostałam cudowną, pół-niespodziankową
paczkę od rodziców, w której oprócz stosu ciuchów i kilku książeczek dla Mimi
znalazła się również dla mnie książka! Wspomniałam mamie o tej akurat pozycji,
a moja matka rodzicielka mówi mi, że ona już wie, że już wyczaiła, więc troszkę
miałam nadzieję, że właśnie „Sylvia
Plath w Nowym Jorku, lato 1953” trafi w moje łapki. Jak widać Mimi dostała
kolejne dwie książeczki o przygodach misi Marysi, czyli „Marysia w ogrodzie” i „Marysia na zakupach” Nadii Berkane i Alexis
Nesme (spodziewajcie się tekstu w najbliższym czasie!). No i „Co wypanda, a co nie wypanda” Oli Cieślak,
o której to książeczce naczytałam się tyle, że już nie mogę się doczekać, kiedy
się do niej dorwę!
No, a teraz najboleśniejsza część, czyli zakupy własne. Najboleśniejsza,
bo dobrze pamiętam, jak sobie obiecywałam, że kupię jedynie 12 książek w tym
roku. Yhym. No, ale na swoje usprawiedliwienie mam jedynie to, że dopóki
mieszkam tutaj w Anglii muszę korzystać, bo gdzie ja takie dobra znajdę w cenie
między 0.50 a 1.50 funta?
Zarówno ‘Anansi Boys’
Neila Gaimana, ‘Rivers of London’ Bena Aaronovitcha i ‘On Writing’ Stephena
Kinga już czytałam, ale są to jedni z moich najulubieńszych autorów, więc
bardzo chciałam mieć te książki u mnie jak tylko zobaczyłam je na półkach w
charity shopach.
‘Solar’ Iana McEwana
i ‘The Right Attitude to Rain’ Alexandra McCall Smitha to kolejne pozycje
do mojej całkiem już sporej kolekcji książek tych właśnie pisarzy.
Gillian Flynn ‘Gone
Girl’, czyli wielki hałas na blogach, a ja dalej nie znam. No cóż, mam
zamiar nie dość, że przeczytać to jeszcze obejrzeć ekranizację i też o niej
napisać. Tak też zamierzam zrobić z ‘No
Country For Old Men’ Cormaca McCarthy’ego.
Ale kiedy…
Dwa klasyki, które mam na liście TBR, czyli ‘Pook of Pook’s Hill’ Kiplinga (do
którego mam jakieś dziwne ciągoty po przeczytaniu ‘Kim’) oraz ‘Franny and Zooney’ J. D. Salingera,
którego znam tylko z „Buszującego w zbożu”.
‘The Watcher in the
Shadows’ Carlosa Ruiza Zafona da mi, mam nadzieję, wiele przyjemności po
dłuuuugim okresie nie czytania żadnych książek tego, kiedyś pożeranego przeze
mnie namiętnie, autora.
Last but not least, ‘The
Adventure of Robin Hood’ Rogera Lancelyna Greena z przecudownej serii Puffin Classics z materiałową,
wytłaczaną okładką i ilustracjami, która zakupiona została na Amazonie za tak śmieszne
pieniądze, że do teraz nie mogę w to uwierzyć. Kupiłam tez sobie książkę z
serii Chalk Puffin, czy jakoś tak, ale ciągle na nią czekam. Czyli kolejne dwie
serie do zbierania. Pffff.
Tak, więc tego… no… jest szał. Ja wiem, że to moje
narzekanie na kupowanie jest bez sensu, bo na pewno nie zrezygnuję z tego
dreszczyku niepewności, kiedy wchodzę do charity shopu i kieruję się w stronę
półek z książkami nie wiedząc czy znajdę tam jakieś wspaniałości czy jedynie
kolejnego Greja…
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Już jakiś czas temu czytałam wspomnianą tu przez Ciebie książkę Matthew Pearla. Dobra.
OdpowiedzUsuńTo tym bardziej cieszę się na jej lekturę :)
Usuń