czwartek, 19 maja 2016

"Feblik" Małgorzata Musierowicz

Upał niesamowity. Żar się z nieba leje w te sierpniowe dni roku 2013. Na wsi jeszcze można sobie jakoś dać radę, np. umiejscawiając się w cieniu lipy. Tak właśnie walczyła z upałem Agnieszka Żyra spędzając kilka dni w Nekli u swojej przyrodniej siostry Tekli zajmującej się tworzeniem ceramiki. Niestety, pilne zamówienie, które musiało być dostarczone na cito sprawiło, że Agnieszka musiała opuścić lipowe cienie i pojechać wraz z wielką paczką zawierającą dzban w odcieniach niebieskiego z powrotem do Poznania.

W rozgrzanym i przepełnionym autobusie do miasta spotyka nie kogo innego, a swojego dawnego szkolnego kolegę Ignacego Strybę! On również wraca z wypoczynku na łonie natury u swojej ciotki Idy, ale z zamiarem jak najszybszego dostania się do Wrocławia, do Magdusi, w której się zadurzył na całego.

Niestety, serce Ignacego zostaje szybko złamane. Za to dzięki wrodzonej uprzejmości i rodzinnemu dżentelmeństwu oraz odłamanemu uchu dzbana przez kolejnych kilka dni losy dawno niewidzianej koleżanki do której swego czasu miał (ma?) słabość zostają połączone z życiem młodego Stryby.

Co z tego wyniknie? Czy serce Ignacego zostanie uleczone? I czym skleić to przeklęte ucho od dzbana?

Powiedzieć, że mam słabość do Jeżycjady to nie powiedzieć nic. Uwielbiam  dom państwa Borejków, rosłam razem z kolejnymi generacjami rodziny, a powieści z serii Musierowicz zawsze dostarczały mi niezbędną w okresie stresu i niepokoju dawkę domowego ciepełka.

Nie inaczej było z "Feblikiem" do którego nastawiona raczej negatywnie przez wiele niepochlebnym opinii podchodziłam dosyć podejrzliwie. Okazało się jednak, że nie było czego się bać - wszystko pozostało po staremu.

I to właśnie, paradoksalnie, może być odebrane za wadę. Seniorowie rodu, czyli państwo Borejko nie zmieniają się nic. Dalej rządząc się nieco archaicznymi, ale przez to wcale nie niewłaściwymi!, ideałami sprawiają wrażenie zupełnie niewspółczesnych. No bo któż teraz wychowuje dziecko na inteligenta? Która rodzina przerzuca się nie tylko cytatami z klasycznych mistrzów, ale i z literatury tzw. wysokiej? Dobrze jednak, że Borejkowie są usunięci nieco w tło powieści, a wypowiedzi seniora rodu nie zmieniające się właściwie od lat są taką nieodmienną częścią rodzinnych spotkań. Zresztą Borejko jest oczywiście kochany i szanowany, ale tratowany chyba z lekkim przymrużeniem oka przez resztę rodziny (na czele z żoną).

Inna sprawa, że ja się nigdy nie spotkałam z taką rodziną czy to dwadzieścia lat temu czy teraz, ale w tym właśnie leży urok powieści Musierowicz. Tęsknię do takiej rodziny, dużej, kochającej się i wykształconej, takiej nieprawdopodobnej, ale i w w tym nieprawdopodobieństwie bardzo dobrze znanej - takiego archetypu idealnej rodziny z wszelkimi niedoskonałościami i popełnianymi przez jej członków błędami.

Wracając jednak do samego "Feblika" to młody Ignacy Stryba irytował mnie momentami niemożebnie. Te jego wywody, w których popisuje się swoją erudycją, pewna ogólna miągwowatość oraz prowadzenie auta w stylu dziewięćdziesięcioletniego staruszka byłyby nie do wytrzymania, gdyby nie fakt, że serce ma dobre, maniery nienaganne, a intencje jak najlepsze.
To już Agnieszka Żyra ze swoją dysfunkcyjną rodziną wydawała się być bardziej realna niż nieprawdopodobny Ignacy.

Jednak staram nie dopatrywać się w powieści minusów, ponieważ nie czytam ich dla fabuł, które mają mnie porwać, ale dla klimatu, ogólnej atmosfery. Dla tego zanurzenia się w tak świetnie znany świat mimo jego momentami lekko mdlącej cukierkowatości.

Polecam wszystkim miłośnikom Jeżycjady, tym, którzy rozczarowali się jak ja trzecim tomem Frywolitek oraz wszystkim, którzy potrzebują miłej lektury na odstresowanie. Zdaję sobie jednak sprawę, że dla wielu osób będzie to pozycja irytująca, nieprawdopodobna i świadcząca o tendecji spadkowej jeśli chodzi o pisarstwo tej autorki. No cóż, z Jeżycjadą jest jak z Gwiezdnymi Wojnami - wszystko kocham nawet jeśli to już nie to samo co dawniej.

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Ps. Wracam do żywych. Właściwie to mój laptop powrócił po incydencie ze spaleniem się ładowarki.

M.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!