sobota, 6 czerwca 2015

Kurczę czytane: ‘The Very Hungry Caterpillar’ Eric Carle („Bardzo głodna gąsienica”)





O książeczce tej słyszałam od wieków. Pojawiała się na listach najważniejszych książek, książek wartych przeczytania, itp., itd. Muszę przyznać, że mnie to do niej zniechęciło. No bo co może być takiego fajnego w opowieści o bardzo głodnej gąsienicy?

Wszystko się zmieniło kiedy udało się nam wypożyczyć egzemplarz z biblioteki. Okej, historia jest prosta. Mała gąsienica wykluła się z jajeczka i była bardzo głodna. Przez cały tydzień pożerała najróżniejsze rzeczy. W poniedziałek jedno jabłko, we wtorek dwie śliwki i tak dalej. Raczej powinnam powiedzieć, że przeżerała się przez kolejne rzeczy zostawiając w nich małe dziurki. Dosłownie. Mimi bardzo chętnie wpycha w nie paluszki sprawdzając czy na pewno gąsienica  wyżarła ślad czy jednak może nie. Po tygodniu obżarstwa  gąsieniczka już nie była wcale taka mała. Była wielka i tłusta. Wytworzyła sobie kokonik i siedziała tam dwa tygodnie. Po tym czasie przebiła się przez kokon i już nie była gąsienicą, a pięknym motylem!

Przyznaję się bez bicia – zakochałam się w tej książeczce od pierwszego przeglądnięcia! Prosty i sympatyczny pomysł na nie nachalną naukę liczenia, ale i naukę nazywania poszczególnych produktów żywnościowych. Mimi od razu z chęcią wskazywała paluszkiem i nazywała owoce i słodycze. Najpierw oglądała książeczkę ze mną, a potem już sama sobie „czytała” kończąc radosnym „O juś!”, kiedy zobaczyła motylka. A, no właśnie – dowiadujemy się też, że z gąsienicy powstaje motyl. Nie do przecenienia fakt, bo Mimi już sama wypatruje gąsieniczek i każe im iść spać, żeby obudziły się jako motylki.

Ciągle do niej wracamy, a widząc stan w jakim się znajduje ta biblioteczna to jest to jedna z najbardziej ulubionych książek w bibliotece. 

Styl Erica Carle’a jest na tyle oryginalny, że łatwo można rozpoznać inne pozycje przez niego stworzone i powoli się z nimi zapoznajemy (bądźcie czujni, niedługo kolejne teksty!). W ogóle, ostatnio jakoś poznajemy angielską klasykę skierowaną do najmłodszych czytelników. 

Acha, umiemy też już namalować taką bardzo głodną gąsienicę. W przebłysku geniuszu wyjęłam farby i ziemniora i robimy pieczątki, które składają się w całkiem pokrzywioną bardzo głodną gąsienicę. Uskuteczniłam też taką z pomponów, ale była zbyt nietrwała i się rozpadła po kilku bardziej gwałtownych zabawach Mimi.  Można również powycinać z kolorowych papierów kółka i sobie ponaklejać na karton. A jakiś czas temu w lokalnej bibliotece był konkurs na namalowanie jakiegoś produktu, który chętnie zjadłaby rzeczona gąsienica. 

W Polsce zostawiłyśmy mini wersję książeczki, bo ta książka to naprawdę podstawa jest! Tutaj ma wersje angielską wielkości bloku rysunkowego. Bardzo bym chciała mieć taką ogromniastą wersję książeczki z dziurkami na tyle dużymi, że przechodzi przez nią mała dołączona do zestawu gąsienica. Szał ciał, ale 15 funtów to za dużo jak dla mnie.

Pozdrawiamy,
Mała Mimi i kura Mania.

PS. Z ostatniej chwili – właśnie pocztą przyszła mała torba z nieprzemakalnego materiału. Oczywiście z Bardzo Głodną Gąsienicą. Niestety, zdjęcia brak, bo Mimi z nią śpi!

M.

2 komentarze:

  1. Ta książka daje tyle inspiracji do zabawy, zazdroszczę posiadania angielskiej wersji, bo polska jest rzeczywiście mini:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musze przyznac, ze faktycznie taka wieksza wersja jest bardziej atrakcyjna, bo małe paluszki moga sie wciskac w dziurki.

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!