środa, 8 października 2014

‘Death of a Witch’ M.C. Beaton ("Hamish Macbeth i śmierć czarownicy")




Wróciwszy z zupełnie nieudanych wakacji w Hiszpanii, Hamish Macbeth dowiaduje się, że w Lochdubh, niedużym miasteczku, w którym pełni służbę, jako jedyny policjant, jest nowa mieszkanka. Catriona Beldame, bo tak brzmi jej imię, w czasie krótkiego czasu, w którym mieszkała w szkockiej miejscowości, zyskała sobie miano czarownicy i to takiej, która para się czarną magią. Hamish dowiaduje się, że bardzo często widywano miejscowych mężczyzn odwiedzających w nocy jej dom. Podejrzewając, że przyjezdna może zajmować się prostytucją policjant postanawia ją odwiedzić. Co zaskakujące jej czar uderza go z taką mocą, że jak otumaniony wychodzi z jej domu nie uzyskując żadnych istotnych informacji. Urok znika dopiero po konkretnym posiłku spożytym przez rudego Szkota. Uznając, że faktycznie Catriona zna się na ziołach i dodała mu czegoś do ziołowej herbatki, która u niej wypił postanawia się bliżej jej przyjrzeć. W między czasie dowiaduje się, że coraz więcej mężczyzn zgłasza się do lokalnego doktora z obrzękiem i swędzeniem okolic intymnych, które spowodowane może być specyfikiem zawierającym hiszpańską muchę uznawaną za afrodyzjak. Powikłania po jej użyciu mogą poważnie zaszkodzić zdrowiu człowieka, tak więc Hamish wykrzykując przy różnych okazjach, że albo pogoni czarownicę albo ją zabije bierze sprawy w swoje ręce. Niestety, jego przełożony, Blair, mający problem z alkoholem oraz szczerze nienawidzący Hamisha, uznaje sprawę za durną błahostkę. Kiedy mleczarz informuje policjanta, że już od paru dni nikt nie odbiera mleka spod drzwi domniemanej wiedźmy, Hamish rusza wybadać sprawę. W domu Catriony znajduje ją martwą we własnym łóżku. Niestety, chwilę po tym jak wyszedł na dwór czekając na wsparcie dom staje w płomieniach. Zgromadzony tłumek mieszkańców uznaje to za znak od Boga – czarownica zostaje spalona. Okazuje się, że morderstwo Catriony to dopiero początek serii brutalnych zabójstw. Co łączy cztery kobiety zamordowane w Lochdubh i okolicach? Czy wśród spokojnych mieszkańców miasteczka znajduje się morderca? Czy może to zło z zewnątrz burzy spokój miejscowych?

‘Death of a Witch’ to dwudziesta piąta (!) część przygód z serii o Hamishu Macbecie, a pierwsza, która trafiła w moje ręce. Początkowo czułam się nieco zagubiona w tym, kto jest, kim, ale powieść jest napisana na tyle przystępnie, że już po kilkudziesięciu stronach postaci występujące na jej kartach zdawały mi się starymi znajomymi. 

Hamish Macbeth, wysoki rudowłosy policjant ze szkockich Highland to ciekawa postać. Z jednej strony ujmuje swoim przywiązaniem do Lochdubh i troska o jej mieszkańców. Jest odważny i opiekuńczy. Z równym spokojem tropi po wzgórzach ludzi, którzy dybią na jego życie jak i odwiedza miejscowych staruszków, aby dowiedzieć się czy dają sobie radę w śnieżną pogodę przy braku prądu. W czasie całego śledztwa ma nadzieję, że mordercą okaże się ktoś z przeszłości Catriony, a nie osoba z wioski.
Hamish korzysta z małego mieszkania, które połączone jest z posterunkiem policji, jeżeli można tak szumnie nazwać to miejsce. Jeżeli oglądaliście kiedyś Strażaka Sama to wiecie, że przy tego typu posterunkach często znajduje się małe mieszkanie. Tak tez jest w przypadku Hamisha. Mieszkanie dzieli on z dwoma zwierzakami – kundlem o bardzo niebieskich oczach o imieniu Lugs i udomowionym dzikim kotem nazwanym Sonsie. Hamish stawia dobro swoich zwierzaków ponad wszystko i nie waha się zabierać ich ze sobą do pracy lub podrzucać znajomym, aby się nimi zaopiekowali pod jego nieobecność. Zdarza się również, że Hamish zabiera swoich podopiecznych na randkę lub zamiast poświęcić trochę czasu kobiecie idzie ich nakarmić lub wypuścić na wrzosowiska, aby zażyli trochę ruchu. Rozumiem jego miłość do zwierząt, ale momentami bywa ona bardzo irytująca. Szczególnie wtedy, kiedy policjant nie może, ani nawet nie próbuje, zrozumieć tego, ze nie każdy przepada za jego zwierzętami. Jego zachowanie przypomina mi zachowanie stereotypowej starej panny otoczonej wianuszkiem kotów. A przecież Hamish ma lat dopiero trzydzieści parę.

Kolejną irytującą cechą Hamisha jest jego rzekoma chęć do ustabilizowania się. Policjant myśli o wspólnym życiu zarówno z dziennikarka Elspeth jak i swoja „wielką” miłością Priscillą, córką właściciela lokalnego hotelu, ale w gruncie rzeczy są to jedynie sentymentalne marzenia dotyczące jakieś wyidealizowanej idei małżeństwa. Samolubne zachowanie Hamisha pokazuje, że nie jest on gotowy na wspólne życie z kimś, kto nie jest zwierzakiem. Jednocześnie te jego myśli o miłości są jakieś takie rozmazane i przelotne, nie zauważyłam w nim szczególnej tęsknoty, samotności czy głębszych porywów serca. O takie, rozważania „co by było gdyby…”. 

Nie stał się Hamish moim ulubieńcem. Momentami go lubię, momentami mnie irytuje. Siłą rzeczy porównuje go do Agathy Raisin z innej, popularnej serii tej samej autorki i stwierdzam, że chyba pani Beaton nie tworzy bohaterów łatwych do polubienia i miłych czytelnikowi. Za to sama intryga jest dobrze pomyślana, ciekawa, wypełniona lokalnym kolorytem i surowym szkockim krajobrazem. Lubię takie kryminały, które mimo lekkości i łatwości czytania dają czytelnikowi skomplikowaną zagadkę do rozwiązania.
Na pewno sięgnę po kolejne tomy z tej serii, aby dowiedzieć się czy Hamish Macbeth ulega namiętnością i porywom serca czy może zawsze kieruje się osobliwie pojmowanym poczuciem obowiązku.
 

Polecam wszystkim miłośnikom Szkocji, zatwardziałych kawalerów i fanom ciekawych cytatów (które otwierają każdy z rozdziałów książki).

Pozdrawiam,

Kura Mania.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY.

2 komentarze:

  1. Jakoś nie zainteresowałaś mnie fabułą... odpuszczę sobie.
    Może inną część kiedyś przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, nie dziwie Ci się, bo ksiazka jak i cala seria nie porywa. No ale ciekawa byłam innych książek M.C. Beaton :)

    OdpowiedzUsuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!