empik.com |
Jednym z powodów dla którego czytam książki są światy
wykreowane przez ich autorów. Światy, do których wejście jest jak powrót do
domu, do dobrze znanego miejsca, które pomimo swojej fikcyjności są jak
najbardziej dla mnie realne. Skończenie powieści, czyli opuszczenie ukochanego miejsca wiąże
się nie tylko z żalem za poznanymi miejscami i bohaterami, ale też i ze
smutkiem, niechęcią do powrotu do „realu”, a czasem i z uczuciem niedosytu. Dla
osób, które nie chcą wyjeżdżać z Hogwartu, opuszczać Narnii czy Sródziemia
skierowane jest fanfiction, czyli opowieści tworzone przez czytelników-fanów
bazujące na świecie wykreowanym przez danego autora i „pożyczające” stworzonych
przez niego bohaterów.
Taką fanką wyższej klasy jest Cath, która nie dość, że
zakochana w świecie stworzonym przez poczytną autorkę tworzy własne fanfiki
opowiadające alternatywną historię głównych bohaterów, czyli Simona Snowa i wampira
Baza robiąc z nich parę to jeszcze jako Magicath jest jedną z najbardziej uwielbianych
autorek fan fiction w wirtualnym świecie. Pisząc kolejne opowieści oraz
alternatywne zakończenie cyklu publikowane w odcinkach zdobyła prawdziwą sławę.
I o ile w świecie Internetu jest ona pewna siebie odpowiadając na liczne mejle
dotyczące napisanych przez nią opowieści to w świecie rzeczywistym jest
nieśmiałym, skomplikowanym i zupełnie nieprzystosowanym społecznie nerdem.
Sytuacji nie pprawia wielka zmiana, która dokonuje się w jej
życiu, czyli wyprowadzka z domu rodzinnego na uczelnie, gdzie pierwszy raz od
urodzenia nie będzie dzielić pokoju z siostrą bliźniaczką Wren (która chce
niezależności), a z zupełnie obcą osobą. Reagan, która zostaje jej współlokatorką,
nie dość, że starsza od Cath to jeszcze z lekko onieśmielającym sposobem bycia wydaje
się być absolutnym przeciwieństwem zamkniętej w sobie Cather. Ale czy
przeciwieństwa się nie przyciągają?
„Fangirl” to cudowna, lekka opowieść o dorastaniu. Wiem, że
większość czytelników zwraca głównie uwagę na miłość Cath do książek i jej
zaangażowanie w pisanie fanfików, ale w powieści zaakcentowana jest jej
fanatyczna miłość jedynie do serii poświęconej jej ukochanym Simonie i Bazie.
Oczywiście, to właśnie ta miłość nadaje sensu jej życiu, jest jej strefą
komfortu do której wraca w razie nieprzyjemnych/dramatycznych wydarzeń w jej życiu, jak i pomogła jej w jako takim
pozbieraniu się po odejściu matki. To miłość do Simona i Baza łączyła ją z Wren i to tylko ona została jej, kiedy siostra wybrała samodzielność rzucając się w wir studenckiego życia.
Uwielbiam Cath nie za to, że pisze te swoje fanfiki, ale za
to, że zaciska zęby i brnie dalej w życie popełniając czasem głupie gafy, czy
zachowując się dziwnie, ale zawsze zgodnie ze sobą. Owinięta w swetry,
z kucykiem i bez makijażu jest jakby kwintesencją nerda, ale w jego dziewczyńskim
wydaniu (bez fizyki, komputerów i komiksów jak w „Bing Bang Theory”).
Nagle okazuje się, że może być sobą i zyskać przyjaciół, bo
lekko przerażająca Reagan staje się jej bliższa niż siostra bliźniaczka.
Zresztą również Levi, chłopak-niechłopak Reagan, który nie czyta wcale, ma
wiele wspólnego z Cather, zamkniętą w sobie i przekonaną o swojej inności i
dziwności.
Oczywiście, Cath musi się zmienić, ale jej metamorfoza wcale
nie jest spektakularna. Nie zamienia się w przebojową i pewną siebie Wren, ale jej sposób postrzegania samej siebie się zmienia. Jej „nerdyzm”
nie staje się murem odgradzającym ją od świata, a mostem łączącym ją z nim i
dodającym dziewczynie wartości.
Jak to jest z Rainbow Rowell, że tak dobrze czyta się jej
książki to sama nie wiem. „Fangirl” przeczytałam dwa razy pod rząd po tym jak
połowa Internetów zaczęła się książką zachwycać. I pomimo tego, że znów nie spodobało
mi się zakończenie książki (tak jak w „Eleonorze i Parku”) to jest to cudowna
książka.
Polecam wszystkim, którzy potrzebują odrobiny pokrzepienia, samotnym
nerdom oraz prawdziwym fanom.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Acha, świat stworzony przez fikcyjną autorkę do którego
nawiązuje w soich fanfikach Cath jest bardzo zbliżony do tego wykreowanego
przez J.K.Rowling w Harry Potterze. Myślę, że to dobrze, nie dlatego, że
Rowell żżyna z Rowling, ale pomaga w uświadomieniu sobie jak bardzo popularna
była seria o Simonie i Bazu w świecie Cath. A była bardzo bardzo.
M.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania GRA W KOLORY i
KLUCZNIK 2015(odkryta w blogosferze).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!