czwartek, 5 marca 2015

‘Plum Lucky’ Janet Evanovich




17 marca jest Dniem Świętego Patryka, w którym każdy jest Irlandczykiem, jak głosi porzekadło. Króluje kolor zielony, koniczynki, po ulicach biegają leprekauny, a na końcu tęczy znajduje się garczek ze złotem. Albo jak w przypadku babci Mazurowej, znajduje się dużą torbę wypchaną dolarami. Zresztą zielonymi. A tej torby poszukuje mały człowieczek w zielonych gaciach, który uważa się za leprekauna. A, no i na dodatek rozmawia on za pomocą telepatii ze zwierzętami. Szczególną więź nawiązał zaś z pewnym eks-wyścigowym koniem, którego smutny koniec został przypieczętowany jego raną na nodze. Ale, ale… wróćmy do babci Mazurowej. Krzepka staruszka nie namyślając się za dużo wzięła kasę, kupiła sobie kemping i wynajęła ochroniarza oraz kierowcę (też niewielkich rozmiarów) i uderzyła do kasyna. Jej szczęśliwe pieniądze okazały się jednak niezbyt szczęśliwe, bo po całym ranku spędzonym na graniu na maszynach wygrała aż całe… dwanaście dolarów. 

Główna bohaterka, Stephanie Plum, która zawodowo wyszukuje osoby poszukiwane przez list gończy, teraz zostaje poproszona przez matkę o doprowadzenie niezależnej staruszki do domu. Niestety, nie wszystko układa się po myśli Stephanie. Kasa znaleziona przez babcię okazuje się kasą buchniętą lokalnemu mafioso, który nie dość, że przetrzymuje jako zakładnika wspomnianego konia, ale i uprowadza babcię (która okazuje się prawdziwym pain in the  ass).

Dobrze, że do Stephanie dołącza tajemniczy Diesel, bo teraz jej zadaniem jest nie tylko odbicie babci,  skombinowanie brakującej kasy (babcia poszalała w kasynie), ale i uratowanie konia o imieniu Doug.

To moje pierwsze spotkanie ze Stephanie Plum i było bardzo udane. Książkę niewielkich co prawda rozmiarów, ale zawsze, połknęłam w pół dnia z przerwą na wizytę w Tesco.  Akcja płynie wartko, nieprzewidziane zwroty w fabule sprawiają, że wszystko coraz bardziej się zakręca, a barwna gama postaci dodaje jedynie smaku historii. Ba, smaku, pieprzu raczej! No bo, jak inaczej napisać o Lulu, eks-prostytutce pracujące obecnie ze Stephanie, która wbita w spandexy uważa się za supermodelkę na progu kariery? No bo co napisać o Dieslu pojawiającym się nie wiadomo skąd, zabójczo pociągającym, przystojnym i uroczo nieporządnym? A babcia Mazur to już w ogóle wisienka na torcie. Rozumiem jej chęć do ruszenia w drogę, bo u mnie w rodzinie kobiety w wieku dojrzałym i dojrzalszym żyją na całego (babcia-ciocia, już po siedemdziesiątce, jak ma dosyć swojej rodziny to również rusza w drogę, a na gigancie może być i ze dwa tygodnie). 

Mimo nagromadzenia dramatycznych i ekstremalnych wydarzeń książkę czyta się łatwo, szybko i przyjemnie. Jest to niewymagająca lektura, wypełniona humorem i ironią, która dostarczyła mi takiej porcji rozrywki jak dawno żadna inna. Chichrałam po nosem i z wypiekami na twarzy czekałam co tam się jeszcze wydarzy w życiu Stephanie. A trzeba wiedzieć, że jak na dwa dni opisane w ‘Plum Lucky’ to dzieje się bardzo wiele – odszukanie babci i jej porwanie przez mafiosa, który wygląda jak ropucha i, który traci rozum; Lulu, która nie dość, że w wyniku przypadkowego spotkania rozpoczyna karierę fotomodelki to na dodatek strzela z wyrzutni rakietowej (niecelnie); Stephanie, u której w mieszkaniu na piętrze tymczasowo pomieszkuje koń; leprekaun zwany również Snuggym, który lata na golasa po myjni samochodowej uznając, że będąc istotą magiczną nikt go nie widzi, a to nie jest jeszcze wszystko. Jeśli obiektywnie się pomyśli o tych wszystkich rzeczach spotykających opisane postaci wydaje się to całkowicie nieprawdopodobne, ale w czasie lektury wszystko jest tak gładko opisane, że nic mnie nie dziwiło, ale wszystko się podobało.

Na pewno sięgnę po resztę książek z serii o niezrównanej Stephanie Plum i jej znajomych.

Polecam wszystkim, którzy wierzą w leprekauny, irlandzkie szczęście, telepatię między zwierzętami a ludźmi oraz tym, którzy chcą się dowiedzieć jak może się skończyć nadużywanie leku na wysypkę (folia spożywcza!).

Pozdrawiam,
Kura Mania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!