Wszystkie słonie są szare. Hmm… czy na pewno? Bo jest taki
jeden słoń o imieniu Elmer, który wcale nie jest szary. Elmer jest paczłorkowy.
Rozumiesz, taki w kolorowe kwadraciki. To wcale nie jest słoniowy kolor.
Co wcale nie oznacza, że Elmer jest gorszy od innych słoni.
O nie! Jest najbardziej rozrywkowym z nich i potrafi świetnie rozśmieszać
swoich towarzyszy.
Niestety, pewnego dnia Elmer pomyślał, że wcale nie jest tak
fajnie być innym. No bo kto słyszał o takim kolorowym słoniu? Pomyślał, że
pewnie dlatego inne słonie się z niego śmieją (a nie z nim). Smutny, odszedł od
swojego stada.
W czasie swojej wędrówki przez dżunglę Elmer spotkał wiele
różnych zwierzątek. Jednak jego spacer nie był bezcelowy. Słoń szukał
specjalnego drzewa na którym rosły jagody w kolorze słoniowej szarości. Elmer
się w nich wytarzał i teraz był już zupełnie taki jak inne słonie! Wracając
przez dżunglę żadne ze zwierząt, które wcześniej się z nim witały go nie
poznały. Również inne słonie, kiedy do nich dołączył, nie zwróciły uwagi na
Elmera.
Coś jednak było nie tak. Wszystkie słonie były bardzo poważne,
stały nieruchomo i bardzo cicho. Wydało się to tak śmieszne Elmerowi, że
wreszcie nie wytrzymał i krzyknął „Boo!”. Wszystkie słonie podskoczyły ze
strachu i się poprzewracały śmiejąc jak nigdy w życiu.
Nagle zaczął padać deszcz i zmył z Elmera szarość. Inne
słonie powiedziały, że jeszcze nigdy nie bawiły się tak dobrze i od teraz będą
świętować ten dzień jako Dzień Elmera. Tego dnia organizowały specjalną paradę,
w której każdy słoń przemalowywał się w szalone wzory. Jedynym szarym słoniem
był przemalowany Elmer.
To nasze drugie podejście do Elmera. Pierwsze było zupełnie
nieudane. Historia nie spodobała się Mimi i dziewczynka nawet nie wytrzymała do
połowy. Za to kiedy tylko wypożyczyłam tę książkę to od razu przykuła uwagę
Mimi. Nie wiem czy to zasługa dużego formatu, czy po prostu jej ciągle
zmieniającego się humoru, ale spędziłyśmy miły czas czytając o perypetiach
nietypowego słonia. Oczywiście, nie zrozumiała ona do końca przesłania
opowieści, ale zabawa była przednia.
Jest to przecież piękna historia pokazująca w prosty i
dowcipny sposób, że bycie innym wcale nie jest złe. Nawet jeśli ktoś różni się
od otoczenia może być jego częścią i odgrywać w nim ważną rolę. Tak jak Elmer
bez którego w stadzie słoni było smutno i ponuro.
Piękne kolory i ilustracje zachęcają do częstego wracania do
„Elmera” jak i są świetnym sposobem na naukę zarówno kolorów jak i kształtów.
Nie mówiąc już o mieszkających w dżungli zwierzętach, których nazywanie i
wydawane przez nie odgłosy ma Mimi w małym paluszku.
Myślę, że za pewien czas jednak zdecyduje się na zakup którejś książki z
serii, bo przygody słonia będą odpowiednie również dla trochę starszego
dziecka, a ciekawa jestem również innych Elmerowych historii. Ta jest pierwsza
z serii.
Acha, jednak duży format jest wielkim plusem jeśli chodzi o
historie o Elmerze. Przeglądałam książeczkę znacznie mniejszą od tej, którą
czytałyśmy i nie wszystkie ilustracje były czytelne dla Mimi.
Pozdrawiamy,
Kura Mania i mała Mimi.
Elmer jest znakomity. Nawet jeśli dziecko na treść jest za małe, to ilustracje są dobre zarówno w młodszym, jak i starszym wieku.
OdpowiedzUsuńDałyśmy mu jeszcze jedną szansę i nagle zaiskrzyło!
UsuńElmer bardzo mi się podoba, ale mojej córce nie przypadł do gustu. W każdym razie czekam na lepszy czas.
OdpowiedzUsuńO, my już kilka książeczek o Elmerze przerobiłyśmy, ale małej Mimi w ogóle się nie spodobały. Nagle bach! i polubiła Elmera. Nie wiem co się stało i jak długo to potrwa ;)
Usuń