Jeden dom. Sześciu mieszkańców. Sześć różnych, pokręconych
historii.
Parter.
Janet. Prowadzi zajęcia z odchudzania. Odbiera dziwne
telefony od Midnight Feast Front. Telefony, które opisują syrop cieknący po
brodzie, śliwkowe desery z kremem i soczyste steki z chrupiącymi ziemniaczkami.
Brian. Luzak. Ma obsesje na punkcie kobiet ciężko chorych,
wręcz umierających. Poznaje je na różnych grupach wsparcia.
I piętro.
Barbara. Singielka, nowa
w mieście. Sprzedaje rzeczy do makijażu i oszczędza na czesne do szkoły
piękności.
Matt. Singiel, pracuje w domu poprawiając zdjęcia modelek.
Obsesyjnie myje ręce, chodzi w rękawiczkach.
II piętro.
Mrs Durbach. Staruszka, którą rodzina zainstalowała w tym
mieszkaniu, aby było ją łatwiej odwiedzać. Oczywiście, nikt jej nie odwiedza
oprócz sprzątaczki. Taka cicha i nieszkodliwa, że się jej nie zauważa.
Dosłownie wtapia się w tło. Z racji zdrowia nie może wychodzić z domu.
Marion. Chorobliwie otyła. Organizuje orgie wypełnione
seksem, jedzeniem i alkoholem. Nie zna słowa „stop”.
Dom.
141 Rottin Road. Wybudowany w 1865, sześć identycznych
mieszkań składających się z sypialni, pokoju dziennego z osobną kuchnią i
łazienką. Też skrywa swoje tajemnice.
Każda z tych osób ma swój sekret, który sprawia, że wcale
nie jest okej. Od pierwszych stron uznałam Briana za skrzywionego, ale okazało
się, że nie tylko on jest pokręcony. Nie chcę opisywać dalszej akcji, ale
znajdziecie tam śmierć, choroby, zdeprawowanie, samotność, namiętności i
obsesje. Powieść ta pozostawiła niesmak,
a czytana przed snem sprowadziła chore sny. Wszystko tam jest pokręcone,
nierealne, chore i dziwne. Potęguje to szata graficzna – jedna kolorystyka
oscylująca dookoła bieli i niebieskawej zieleni (?). Gruba kreska i specyficzne
przedstawienie twarzy spowodowały, że czasem lekko gubiłam się w tym kto jest
kim, ale historie kryjące się w przeszłości bohaterów komiksu pomagały mi
rozeznać się w fabule. Jest obrzydliwie, ale i ciekawie. Z jednej strony wydaje
się, ze poszczególne historie mieszkańców domu są niemożliwe, ale cóż my tak
naprawdę wiemy o swoich sąsiadach? Miły pan z naprzeciwka może obsesyjnie ściągać
hardcorowe porno, a wredna sąsiadka z dołu może czytać co wtorek chorym
dzieciom bajki w szpitalu.
Komiks stawia pytanie czy to kim jesteśmy zależy jedynie od
nas czy może wyłącznie od otoczenia? A może to wydarzenia, których doświadczamy
kształtują nasza osobowość? Na ile możemy poradzić sobie z własnymi obsesjami?
A może nie mamy na nie wpływu i po prostu jesteśmy ich niewolnikami? Powieść
naprawdę sprawiła, że zaczęłam się nad tymi kwestiami głębiej zastanawiać, mimo
że wcześniej niezbyt mnie interesowały takie sprawy.
Świetna opowieść
przeczytana/oglądnięta w jeden wieczór, a w głowie zostaje na długo.
Polecam wszystkim fanom mrocznej powieści graficznej,
miłośnikom obsesji i dziwności.
Pozdrawiam,
Kura Mania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!