czwartek, 4 września 2014

‘The Forgotten Affairs of Youth’ Alexander McCall Smith



I znów jesteśmy w Edynburgu z jego zmienną pogodą i szpiczastą architekturą. Tym razem Isabel Dalhousie, czterdziestoletnia filozofka, mama dwuletniego Charliego i narzeczona kontrabasisty Jamiego, pomaga rozwiązać zagadkę przeszłości swojej nowo poznanej koleżance po fachu, Jane. Brzmi dramatycznie? Nic z tych rzeczy! Jane jako małe dziecko została zaadoptowana i wysłana do Australii. Dowiedziała się kim była jej matka, ale teraz, korzystając ze pobytu w Szkocji postanawia  znaleźć swojego ojca. Isabel pomaga jej w tym wikłając się w różnorakie moralne dylematy. Oprócz tego musi stawić czoła codziennym problemom takim jak przeklinanie jej synka czy redakcja swojego filozoficznego pisma. 

‘The Forgotten Affairs of Youth’ to ósma część serii The Sunday Philosophy Club. Nie dane było mi poznać wcześniejszych części, ale na szczęście okazało się każdą z nich można czytać oddzielnie. Historia poszukiwań ojca przez Jane nie dominuje w książce. Ważniejsze jest przedstawienie charakterów osób występujących w powieści. Dla mnie, Isabel, jest za dobra. Krystalicznie dobra. Jeżeli każdy filozof taki jest to niechaj wszyscy studiują filozofię! Isabel jest aż do bólu moralna. Sama myśl o tym, że swoim postępowaniem mogła wzbudzić podejrzenia co do swojej prawdomówności tak ja zawstydza, że woli dokładniej wytłumaczyć swoje zachowanie. O wiele bardziej ludzka jest jej gospodyni Grace, która ma swoje zdanie na każdy temat, nie dopuszcza myśli o tym, że może się mylić i zainteresowana jest głęboko spirytualizmem.  Podobał mi się również smaczek w postaci niezwykłego u dwulatka zainteresowania Charliego oliwkami i sardynkami. (Choć znam pewną małą dziewczynkę, która mając troszkę ponad rok wcina musztardę rosyjska i pleśniowy ser). Najmocniejszą i zarazem najsłabsza strona tej książki są przemyślenia filozofki – wahające się od moralności zwierząt poprzez sprawę silnych męskich nóg, wewnętrznej ryby aż do miłości. Ich różnorodność i komizm naprawdę dodają całej historii smaku. Niestety, czasem były nieco zbyt rozwlekłe i to po prostu nudziło. Podsumowując jest to dobrze napisana, niewymagająca książka z która warto spędzić kilka godzin. Nie przywiązałam się jednak do żadnej z postaci, ani żadnej w jakiś szczególny sposób nie polubiłam.


PS.: Myślę, że jest cos takiego jak fenomen Alexandra McCall Smitha. Wszystkie jego książki jakie czytałam opowiadają o zwykłym życiu, codziennych sytuacjach i ludziach, których może znać każdy z nas. Niby nic szczególnego, ale maja taki czar w sobie, że czytam każdą, która wpada mi w ręce. Czym to wytłumaczyć?

2 komentarze:

  1. Takie zwykłe historie po prostu mają w sobie magie i już. A jeśli są dobrze napisane, to przyciągają jak magnes.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ten akurat autor ma niezwykłą umiejętność pisania takich właśnie historii.

      Usuń

Skomentuj. Daj Kurze coś do roboty!